☄️XIII. Zamiana ról☄️

72 6 43
                                    

   Cała Espada patrzyła się w stronę Tōsena siedzącego wygodnie z zacieszem na twarzy na miejscu, gdzie o ile jeszcze mam dobrą pamięć siedział Aizen. Takie... da fak? To jakaś kolejna sztuczka, iluzja, czy co? Znaczy... no okej, może Murzynowi w końcu udało się go zdetronizować, a on nawet nie próbował walczyć o swój tytuł i uległ... nie, to jednak nie miało miligrama sensu.

   Na stole nie było herbusi, jak to zwykle miało miejsce, tylko jakaś... idk... Inka? Tchibo? Lavazza? Nie ważne. Byłam pewna, że to była jakiegoś rodzaju czarna kawa i jebała czterdziestoletnim przeterminowaniem. Na razie to jedynie Starrk się skusił i chlipał co sekundę to coś. Oprócz filiżanek na stole była jeszcze pełna miska owoców, w której znalazły się też nasze czerwone banany.

   A, a tak w ogóle to jeszcze nie dostaliśmy ochrzanu. Czyżby litość? Nieee... Chyba że Gin mógłby... Nieee... Raczej nie.

   – Ekhem... – Zaczął. Wszyscy dalej się na niego patrzeliśmy – A więc witam MOJA Espado – Kiedy podkreślił "moja" to aż dreszczu dostałam – ... I co ty tam dalej mówisz? – Zwrócił się do Aizena stojącego na jego poprzednim miejscu.

   – No kombinuj, Tōsen-sama – Powiedział z głupim zacieszem. Kaname lekko się załamał, ale w końcu coś wymyślił.

   – A więc tak. Na dzisiejszym zebraniu chciałbym wyjaśnić obecną sytuację.

   – Detronizacja? – Wpierdzielił się Mamut Barragan. Tōsen spojrzał na niego (a przynajmniej tak to wyglądało) i obdarzył wkurwionym wyrazem twarzy. Staruch trochę zsunął się z krzesła na znak wstydu i strachu. O kurwa Barragan się czegoś boi, a to ci dopiero.

   – Nie. Nadeszła między mną a panem Aizenem- – "Panem"... iks de – -zamiana ról. Potrwa ona jeden tydzień. Oczywiście idą za tym radykalne zmiany w regulaminie i zasadach BHP tego oto zamku – Co kurwa? – Więc radzę wam się nastawić na najgorsze.

   No... nie powiem... typ się wczuł. I to chyba nadto. Jestem teraz ciekawa, który debil to wymyślił. No więc trza się bać.

•.•.•.•.•.•.•.•.•

   Po wypitej kawie (która bez kitu była z jakieś dobre pół wieku przeterminowana) cały nasz kwintet udał się najpierw do łazienki, a potem do naszego miejsca spotkań, czyli laboratorium Szayela of course.

   Gospodarz łaził w kółko jakby nad czymś dumał. Ja i Ulquiorra zostaliśmy zmuszeni do obejrzenia albumu ze zdjęciami Nnoitry. Boże, on nawet jak był mały, to był paskudny. Powiedział, że jego matka była prostytutką i spłodził go jakiś randomowy klient. Pieprzyć kim był. Musiał być równie brzydki.

   – O. A tutaj po raz pierwszy skorzystałem z normalnej toalety – Powiedział wskazując na zdjęcie z nim siedzącym na złotym sedesie.

   Jego życie było dziwne. W sumie, to nawet dziwniejsze od mojego.

   – Jak skończyłem pięć lat mama popełniła na mnie samobójstwo.

   – Że co zrobiła? – Dopytałam, bo nie ogarnęłam składni tego zdania.

   – No, że popełniła na mnie samobójstwo – Ja i Uleq patrzeliśmy na niego. Ja jak na debila, a on tym swoim spojrzeniem dodanym w gratisie do reszty jego ciała i osobowości – W sensie że mnie zabiła.

   Oboje zostaliśmy olśnieni. Długie "Ahaaa" wydobyło się z naszych ust.

   – A co, nie wyrobiła? – Spytałam śmiejąc się cicho pod nosem.

   – Nie wiem. Nie pamiętam, ale zawsze mówiła coś w stylu: "w końcu znikniesz mi z życia i znowu będę miała święty spokój", ale zawsze myślałem, że mówiła do spleśniałej muchy na parapecie.

Espada za kulisami | Bleach parodia [TRWAJĄ POPRAWKI]Where stories live. Discover now