1.Doczekać gwiazd

1.9K 136 83
                                    


Pov.Ciel

- Sebastian! - krzyknąłem z łazienki, stojąc przed sporym lustrem. Całe szczęście nie musiałem długo czekać na przyjście mojego męża.

- Hm? - przystanął przy mnie, wpatrywaliśmy się w siebie za pośrednictwem lustrzanej tafli.

- Zawiążesz? - zapytałem, wskazując niebieski krawat na mojej szyi.

- Masz dwadzieścia lat. Powinieneś się nauczyć. - nachylił się, zawiązując nieszczęsną ozdobę. Miałem takich wiele i nosiłem je praktycznie codziennie, prawie codziennie musiał też mi z nimi pomagać.

- Po co, skoro mam ciebie? - zapytałem, podczas gdy mężczyzna westchnął, prostując się. Obejrzałem ładnie zawiązany krawat. - Dziękuję.

W podzięce i może, aby zaleczyć jego rozczarowanie moimi manualnymi zdolnościami, mocno go objąłem. Do tego tak jak zazwyczaj stanąłem na palcach, czując, że i on mnie przytula.

- Moja kochana księżniczka. - przytulił mnie, całując przy tym w policzek.

- Twoja, twoja. - wyszczerzyłem się. - Trzeba się zbierać.

Przyznałem po chwili z jawną niechęcią. Nieraz niezwykle ciężko było wyjść z domu, przekroczyć próg z wiedzą, że nas obu czeka rozłąka i nowe wyzwania. Całe szczęście nie bałem się już ich tak bardzo jak wtedy, kiedy zobaczyłem się z ukochanym po raz pierwszy.

Pov.Sebastian

Stojąc z Cielem przy recepcji, stukałem palcami o blat w oczekiwaniu na zakres dzisiejszych obowiązków. Kobieta grzebiąca w papierologii nie stawiała jednak na pośpiech.

- To już cztery lata. - rzekła w pewnym momencie, spoglądając na nas spod grzywki, która nieco ją odmładzała.

- Zgadza się. - przytaknąłem, łapiąc Ciela za dłoń. - Szybko to przeleciało.

Dzisiaj mijały równo cztery lata, od kiedy wziąłem chłopaka pod swój dach. Instynktownie na niego zerknąłem, po chwili zjeżdżając wzrokiem na dłoń, którą trzymałem w ciepłym uścisku. Na kciuku znajdował się srebrny pierścień z niebieskim kamieniem, który służył za ten zaręczynowy, natomiast na serdecznym palcu połyskiwała złota obrączka. Oto jak cztery lata potrafią całkowicie zmienić życie.

-Szef zadecydował, że puści was dzisiaj wcześniej. - oznajmiła wesoło, odnajdując wreszcie wykazy naszych obowiązków.

- Szef ma dzień miłosierdzia? - zapytał chłopak, praktycznie wyjmując mi to z ust. Cóż, nasz pracodawca nie był łaskawcą.

- Chyba nawet on nie miałby serca trzymać was długo w taki dzień. - powiedziała, czochrając chłopakowi włosy, na co ten fuknął jakieś przekleństwo, poprawiając fryzurę.

Byliśmy jedynym małżeństwem pracującym w firmie, co za tym idzie, mieliśmy ułatwione zadanie, jeśli chodzi o urywanie się wcześniej czy urlopy. Tylko kilka kobiet miało dzieci, więc byliśmy za nimi, ale w gruncie rzeczy wciąż w pierwszym szeregu w walce o wolne.

- Co masz? - zapytałem go, gdy w drodze do gabinetu prześledziłem swoją listę zadań.

- Dwie sesje, do tego jakiś nowy pacjent na jutro. - oderwał się od kartki, całkiem zadowolony takim rozdysponowaniem czasu. W porównaniu do mnie będzie dziś mało ślęczał przy biurku. - A ty?

- Dużo papierkowej roboty. - westchnąłem, patrząc na niego z małym, lekko zmarnowanym uśmiechem. - Ale i tak na osiemnastą będziemy w domu.

Pov.Ciel

- Padam. - ziewnąłem, zapinając pas bezpieczeństwa.

- Ja też. - przyznał Sebastian, wycofując się z miejsca parkingowego przed firmą.

Ja tymczasem rozłożyłem się na siedzeniu pasażera i obserwowałem śmigające za oknem ulice tego wiecznie żywego miasta. Godzina szczytu, może się wyśpię, zanim dojedziemy do domu.

- W lecie tak wolno się ściemnia. - zauważyłem w pewnym momencie. - W ogóle jest gorąco, wolę zimę.

- Szukaj pozytywów. - zaśmiał się, ukradkiem na mnie spoglądając. - Według wielu osób lato w Nowym Jorku jest najpiękniejsze.

- To fajna pora roku, kiedy lubisz chodzić na festiwale i koncerty, wychodzisz ze znajomymi na basen lub lubisz nocne spacery. - cóż, miałem więcej znajomych niż kiedyś, ale dalej nie ekscytowały mnie ani wspólne wyjścia, ani eventy w dużym gronie. - Ja co roku się męczę w tym upale i natłoku ludzi. Poza tym to dopiero czerwiec, początek sezonu.

- Pomyśl o urlopie. - upomniał, lekko rozmarzony na samą myśl. - Barcelona?

- Karaiby? - uśmiechnąłem się.

- Paryż? - zaproponował, stając w korku.

- Malediwy? Fajnie było. - przypomniałem sobie nasze ostatnie wakacje.

- Podobało mi się, ale nie wiem, czy pojechałbym tam znowu. - powiedział, ja tymczasem zamknąłem oczy, opierając głowę o szybę.

- Nie ważne gdzie pojedziemy, ważne, że razem. - mężczyzna na te słowa uśmiechnął się, po czym ujął moją dłoń i pocałował jej wierzch.

- Racja, księżniczko. - zamruczał z zadowolonym uśmiechem.

Pov.Sebastian

Weszliśmy do mieszkania, gdzie chłopak ziewnął, uwieszając się na mojej szyi. Najwyraźniej drzemka w samochodzie mało mu dała.

- Zrobię ci gofry, hm? - zaproponowałem sennemu mężowi.

- Tak. - ucieszył się, całując mnie szybko w policzek.

Poszedłem więc do kuchni i pomogłem mu wdrapać się na blat. Tak nam wyszło, że zamiast na osiemnastą, byliśmy w domu na dwudziestą. Cóż, praca bywa nieprzewidywalna, tak samo zresztą, jak Nowy Jork. Błądziłem wokół tego tematu myślami, kątem oka obserwując Ciela, który nieudolnie próbował odpiąć guzik umiejscowiony na rękawie koszuli.

- Daj. - podszedłem do niego, bez większego problemu uwalniając jego nadgarstek. - Ty to chyba potrzebujesz kamerdynera od ubierania i rozbierania cię.

- Kogoś do rozbierania już mam. -zarzucił mi ręce na szyję i przyciągnął do siebie, całując.

Pov.Ciel

Kiedy Sebastian nalewał wina, ja udałem się do pokoju, który miał być kiedyś moim tymczasowym lokum. Było już ciemno, jednak nie zapaliłem słabej, żółtej żarówki. Zamiast tego szedłem po ciemku przed siebie, patrząc na spore okno bez jednej smugi. Otworzyłem je po chwili, usiadłem na parapecie i spojrzałem na swoje nogi, które zwisały bezwładnie w dół. Dwadzieścia trzy piętra. W dole widać było jedynie zarysy budynków i świateł, które ledwie przebijały się przez białe, chmurne obłoki. Potem spojrzałem w górę, na gwiazdy i księżyc w pełni. Ze spokojem przyjąłem to, że ktoś oplata ręce wokół mojej talii.

- Uważaj. - usłyszałem przy uchu szept.

Mężczyzna dał mi do ręki kieliszek czerwonego wina, siadając obok. Powąchałem alkohol, po czym upiłem drobny łyk.

- Wysoko. - mruknąłem, zamykając oczy. Oddałem się na chwilę wiatrowi, który pachniał słodką wolnością i nadchodzącym, znienawidzonym przeze mnie latem.

- Kiedy byłem mały, miałem na suficie swojego pokoju fluorescencyjne gwiazdki. Marzyłem o tym, że kiedyś będę miał mieszkanie gdzieś wysoko i będę mógł codziennie obserwować te prawdziwe. - zamknął oczy, również pozwolił sobie na uczucie przyjemnej beztroski i zapomnienia.

- Wierzysz w to, że gwiazdy to osoby, które zmarły? - spojrzałem na niego kątem oka.

- Tak. Raczej tak. - wzruszył lekko ramionami. - Pokazują się na niebie każdej nocy, żebyśmy o nich nie zapomnieli. Koją smutek po ciężkim dniu.

- Coś w tym jest. - przysunąłem się bliżej i złapałem go za dość chłodną dłoń.

- Zawsze, kiedy było mi w życiu ciężko, mówiłem sobie, że muszę doczekać do nocy, żeby zobaczyć gwiazdy. - powiedział, zapatrując się w nocne niebo. Ładne niebo. Jedyne w pełni prawdziwe, bez dziennej agresji i tłoku.

- Nie lubiłem patrzeć w niebo. Myślałem wtedy o moich rodzicach. Nie wiem, czy byliby zadowoleni, gdyby mogli na mnie spojrzeć.

- Na pewno by byli. - mocniej ścisnął moją dłoń. - Wyrosłeś na wspaniałego człowieka.

- Dziękuję. - powiedziałem cicho. - Dobrze mieć przy sobie kogoś, kto poczeka z tobą do nocy.

- Myślę, że jeśli noc miałaby już nigdy nie nadejść, to chciałbym tą ostatnią spędzić z tobą. Siedząc na parapecie i patrząc w niebo, tak jak teraz. - wyznał tą, trzeba przyznać dość uroczą dla mnie myśl.

Pov.Sebastian

Spojrzałem kątem oka na Ciela, który położył głowę na moim ramieniu. Pogłaskałem go wtedy z zamyśleniem i zerknąłem na jego twarz, która pogrążona była we śnie. Uśmiechnąłem się i czule objąłem go ramieniem.

- Chciałbym już zawsze oglądać z tobą gwiazdy, Ciel. - szepnąłem w nocny bezkres.


Witam moje jelonki! Zgodnie z obietnicą prezentuję wam pierwszy rozdział drugiej części. Od poniedziałku powróci stary tryb wrzucania rozdziałów bez poślizgu. Przypomnę, będą się pojawiać w każdy poniedziałek. Na razie możecie powiedzieć mi, jak się wam podobał początek.

PSYCHOLOG || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz