3.Zawrzyjmy układ

4.7K 282 267
                                    


Obudziłem się o godzinie siódmej, bardzo zadowolony. Wstałem i wesołym krokiem udałem się do kuchni, aby zrobić pożywne śniadanie. Wczorajsze gofry były tylko małym wyjątkiem od reguły, poza tym potrafiłem przyrządzić o wiele więcej. Ciel tymczasem jeszcze nie wstał, co było do przewidzenia. Mógł być najbardziej ekscentryczną osobą, jaką poznałem, jednak nikt nie lubi wcześnie wstawać. Szczególnie nastolatki. Jeśli o mnie chodzi, nie miałem obowiązku iść do pracy, co wiąże się z tym, że nie musiałem budzić się wcześnie. Nie wiedzieć jednak czemu, nie mogłem spać. Jak zawsze zresztą, gdy mam wolne. Przyzwyczajenia robią swoje. Poza tym za ścianą spał Ciel, którego dobro spoczywało na moich barkach. Miałem nadzieję, że dzisiejsza wyprawa mu się spodoba. 

Kiedy nakładałem jajecznicę na talerze, usłyszałem na schodach kroki. Jak widać chłopak ma idealne wyczucie czasu.

- Dzień dobry. - powitałem go z uśmiechem.

- Dzień Dobry. - odpowiedział, przecierając zaspane oczy.

- Siadaj, za chwilę śniadanie. - mruknąłem, dokańczając robienie posiłku.

Usiadł na krześle, na którym siedział już wczoraj, po czym grzecznie czekał. Kiedy jednak postawiłem przed nim talerz, zrobił jedynie zdegustowaną minę.

- Nie jestem głodny. - mruknął, patrząc na jajecznicę wzrokiem, który mógłby zabijać.

- Musisz coś jeść. - odrzekłem, po czym usiadłem naprzeciw niego ze swoją porcją.

- Po prostu nie. - powiedział i skrzyżował przy tym ręce na klatce piersiowej na znak protestu. Gest ten przyprawił mnie jedynie o wewnętrzne rozbawienie. Serio jak z małym dzieckiem.

- A jakby to były naleśniki, to byś zjadł?

- Zastanowiłbym się. - mruknął i to wtedy uświadomiłem sobie, że ciężko będzie karmić go czymś innym niż słodycze.

- To zawrzyjmy układ. Ty zjesz śniadanie i obiad, a w zamian ja zabiorę cię potem na jakieś dobre ciasto. - zaproponowałem.

- Czekoladowe z truskawkami? - zapytał z błyskiem w oku.

- Może być czekoladowe z truskawkami. - potwierdziłem i z zadowoleniem patrzyłem, jak jajecznica zaczyna powoli znikać z talerza.

Moje ustalone od dawna zasady zaczynały powoli znikać, a to wszystko za sprawą niepozornego chłopaka o hipnotyzującym, choć niepewnym spojrzeniu. Korzystając z jego nieuwagi, przyjrzałem mu się. Wygląda na to, że nie spał przez co najmniej pół nocy. Miał sińce pod oczami, jednak nawet z nimi wciąż wyglądał jak mały aniołek. Do tego dochodziły włosy, które były w nieładzie i przez to dodawały mu jedynie uroku. Kiedy skończył, zaniósł talerz do zlewu i chciał udać się na górę, jednak zatrzymałem go głosem.

- Szykuj się, bo za godzinę jedziemy. - uprzedziłem, na co nie krył zdziwienia.

- Co? - zapytał mało inteligentnie, jednak nie miałem mu tego za złe.

- Na wycieczkę, jak już wcześniej mówiłem. - wyszczerzyłem się.

- Nie możemy zostać? - zapytał błagalnie, na co zaledwie westchnąłem. Robiłem to przy nim zaskakująco często.

Jednak bardziej niż na swoje nowe nawyki, uwagę zwróciłem na jego niechęć. Dla osób w jego wieku towarzystwo rówieśników jest bardzo ważną częścią rozwoju. To właśnie wtedy człowiek uczy się obcować z innymi oraz kształtuje swój charakter. Z tego, co wiedziałem Ciel nie miał żadnych przyjaciół. W takim wypadku najlepiej zacząć od zwykłego przebywania z ludźmi w codziennym otoczeniu.

- Nie, musisz wychodzić. Wiem, że to trudne, bo przez długi czas byłeś zamknięty w jakiejś cholernej izolatce, jednak trzeba zacząć się otwierać. - powiedziałem twardo, jednak nie na tyle, żeby się przestraszył. Dałem mu jasno do zrozumienia, że nic nie ugra.

Kiedy odwrócił się i zaczął wchodzić po schodach, by doprowadzić się do porządku po nocy, uśmiechnąłem się zwycięsko. Czułem się źle z tym że go zmuszam, jednak wiedziałem, że to w imię większego dobra. Bo chciałem dla niego jak najlepiej i miałem nadzieję, że w to uwierzy.

***

Kiedy jechaliśmy, Ciel cały czas oglądał krajobrazy za oknem. Wyglądał tak... Majestatycznie. Nie przeszkadzało mi nawet to, że był ubrany w ciemne kolory. Czarna koszulka i dżinsy z wczoraj dodawały mu ponurości, która miała jednak w sobie coś urokliwego. Trudno było mi patrzeć na drogę, kiedy siedział na tylnym siedzeniu.

Po chwili uśmiechnąłem się, bo z daleka zobaczyłem znajomy, szary budynek z charakterystycznym, wypukłym dachem.

- Dojechaliśmy. - oznajmiłem i zaparkowałem, po czym wyjąłem kluczyki ze stacyjki.

Nieśpiesznie wyszedłem z pojazdu i otworzyłem drzwi przy siedzeniu Cielu. Gdy wysiadł, z zaciekawieniem patrzył na budowlę. Stanąłem obok i również patrzyłem przed siebie.

- Sebastian, gdzie jesteśmy? - zapytał po chwili.

- Planetarium. - odpowiedziałem i zmierzwiłem mu włosy, na co ten wywrócił oczami, następnie doprowadzając niesforne kosmyki do poprzedniego stanu. - Będziemy oglądać gwiazdy.

- Jak chcesz oglądać gwiazdy, wystarczy wstrzymać się chwilę ze spaniem. - wymamrotał, na co jedynie szeroko się uśmiechnąłem. Znów. Uśmiech ostatnio przeplatał się z westchnięciami.

Chłopakowi tymczasem najwyraźniej uraza za wyciągnięcie z domu jeszcze nie minęła.

- Ale takich gwiazd jeszcze nie widziałeś. Chodź do środka. - poleciłem, na co ten się niechętnie zgodził.

Co za tym idzie weszliśmy do wnętrza budynku, w którym panował lekki tłok. Mimo to udało nam się znaleźć kasę, gdzie miła pani w okularach sprzedawała bilety. Okazało się, że następny seans jest dopiero za godzinę i musimy poczekać. Zgodziłem się na to, ponieważ miałem już plan jak ten czas wykorzystać. Poza tym dzięki temu dorwaliśmy bilety na samym środku sali, skąd będziemy dobrze widzieć pokaz.

- A teraz twoja nagroda. - powiedziałem, przyprawiając go tym o zaskoczenie.

- Jaka nagroda? - zapytał, jednak nie odpowiedziałem.

W zamian pociągnąłem go w prawą stronę, gdzie znajdowała się nieduża kawiarenka. Z tego, co słyszałem, mieli tu bardzo dobre ciasta, zresztą nie tylko.

- To twoja nagroda.

Weszliśmy do lokalu i już na wstępie uderzył w nas zapach kawy i wypieków. Musiałem przyznać, że wystrój również był niczego sobie. Kremowe ściany z brązowymi ozdobami nadawały miejscu domowej atmosfery. Małe, drewniane stoliczki z białymi fotelami pasowały do reszty. Usiedliśmy przy jednym z nich, a po chwili podeszła do nas kelnerka. Była to niska dziewczyna, której blond włosy były upięte w luźny kok. Nosiła strój podobny do pokojówki.

- Witamy w Star Cafe, co podać? - zapytała uprzejmie, przy czym wyjęła z przedniej kieszonki swojego fartuszka mały notesik wraz z długopisem.

- Ja poproszę tylko kawę, a ty? - zapytałem towarzysza.

- Ciasto czekoladowe z truskawkami. - odrzekł cicho błękitnooki.

- Przyjęłam. - po zanotowaniu zamówienia odeszła w kierunku kuchni.

Co prawda chłopak nie zjadł jeszcze obiadu, jednak postanowiłem ten jeden raz odpuścić. Skoro dobrowolnie ze mną poszedł, nie będę go więcej męczył. Nie oznacza to oczywiście, że podaruję mu zjedzenie posiłku. Po prostu mieliśmy kawiarnię po drodze. Albo tak tłumaczyłem sobie to, że zaczynam się pomału łamać.

- Zamówienie gotowe. - oznajmiła po kilkunastu minutach dziewczyna, która już wcześniej była przy naszym stoliku.

Postawiła na blacie filiżankę i talerzyk z ciastem, a następnie wróciła do swoich obowiązków. Wziąłem wtedy do ręki naczynie i skosztowałem trochę czarnej esencji. Kawa była ewidentnie wybitna, zwłaszcza jak na zwykłą kawiarnię. Delektowałem się więc smakiem, co chwila spoglądając na mojego podopiecznego. Mógłbym przysiąc, że kąciki jego ust były lekko uniesione ku górze. Tyle mi wystarczyło.

***

Weszliśmy do wielkiej sali, której sufit był wypukły. To właśnie na nim wyświetlana była projekcja, która dzięki temu wydawała się piękniejsza i magiczna. Szybko odnaleźliśmy nasze miejsca i usiedliśmy na nich, będąc tym samym na środku sali. Tymczasem światło zgasło, a fotele zostały lekko opuszczone do tyłu. Zaczął się pokaz. Nie mogłem się jednak skupić, ponieważ Ciel siedział obok i wyglądał na przestraszonego taką ilością ludzi. Zaryzykowałem więc i złapałem go za rękę. O dziwo nie próbował się wyrywać, tylko przyjął gest, a nawet go odwzajemnił. Co za tym idzie cały seans trzymaliśmy się za ręce. Ani mi, ani jemu to ani trochę nie przeszkadzało.


Witam moje jelonki. Wolę nie myśleć ile nie było rozdziału, jednak już jestem i będę. W każdym razie miałam maraton z książki Tomarry ,,EVIL...ale czy na pewno?'' i zajęło mi to trochę czasu. Postaram się być już regularnie.

PSYCHOLOG || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz