Rozdział 31

884 56 142
                                    

Jakąś godzinę przed zachodem słońca udało nam się znaleźć coś z rodzaju nory w ziemi, do której mogła się bez problemu zmieścić nasza dwójka

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jakąś godzinę przed zachodem słońca udało nam się znaleźć coś z rodzaju nory w ziemi, do której mogła się bez problemu zmieścić nasza dwójka. Wprawdzie nie było mowy o wejściu tam na prostych nogach, ale wysokość była wystarczająca. Wejście było nieco zasłonięte korzeniami i krzakami, jednak postanowiliśmy przynieść jeszcze liście i ziemię, aby lepiej zakryć to miejsce. Wioska znajdowała się jakieś trzy minuty drogi dalej, dlatego to miejsce wydawało się wręcz idealne.

Od czasu ataku tamtych ludzi Lux nie odezwała się ani słowem. Zapewne spowodował to lekki szok jakiego doznała, co i tak wydawało mi się dziwne, ponieważ w Bunkrze musiały się dziać gorsze rzeczy. Mimo to postanowiłem nie zaczynać tematu, to nie był mój problem. Dopiero kiedy podczas wchodzenia do naszej nowej kryjówki niechcący kopnąłem dziewczynę w goleń, a ona nie skomentowała tego żadną chamską gadką, zacząłem się nieco martwić. Mogła być ranna, ale do tej pory to ukrywała.

- Wszystko w porządku? – zapytałem, świdrując ją wzrokiem od góry do dołu.

- Jasne – odparła, rzucając swoje rzeczy na ziemię i zaraz kładąc głowę na jednej z chust.

- Na pewno? Nie jesteś ranna ani...

- Powiedziałam, że jest ok – warknęła, przerywając mi.

Nie spuszczałem z niej wzroku, ale jednocześnie nie odezwałem się już ani słowem. Coś było na rzeczy, a ja wolałem to wiedzieć, skoro kolejnej nocy czekała nas wyprawa do Obozu i kilkunastogodzinna obserwacja oraz prawdopodobnie zdobycie jakiegoś jedzenia, ponieważ kończyły się nam zapasy. Wolałbym, aby w tym czasie nagle jej coś nie odwaliło. Mimo to nie kontynuowałem tematu, ponieważ zapewne i tak nie dowiedziałbym się niczego przydatnego i zająłem się sobą w nadziei, że dziewczyna sama poruszy temat. Nie pomyliłem się, ponieważ po półgodzinnej ciszy wreszcie się odezwała.

- Nauczysz mnie strzelać?

Byłem tak zaskoczony tą prośbą, że nie zdążyłem odpowiedzieć.

- Albo przynajmniej trzymać broń – kontynuowała. - Wiem, że w plecaku masz jeszcze jeden pistolet, ale w ogóle go nie używasz.

- Mogę przynajmniej wiedzieć skąd ta nagła odmiana? – zapytałem, zwracając wzrok w jej stronę. Nie patrzyła na mnie tylko na ścianę naprzeciwko siebie. – Do tej pory miecz i nóż ci wystarczyły. Tylko powiedz mi prawdę – dodałem, widząc jak otwiera usta. – Nie chcę słuchać jakichś głupich wymówek, że pistolet ma większy zasięg.

Lux westchnęła. Wyglądała na osobę, której już wszystko jedno czy dowiem się prawdy.

- W Bunkrze nieraz ludzie atakowali mnie, ale zawsze powstrzymywała ich moja straż zanim w ogóle zdołali mnie dotknąć. Zdarzały się też powstania, które zaraz były tłumione i nie odbijały się na mnie bezpośrednio – tutaj przerwała na chwilę, po czym spojrzała na mnie. – Dzisiaj po raz pierwszy poczułam, że naprawdę mogę zginąć. Kiedy ten koleś trzymał nóż przy mojej szyi, zapomniałam wszystkiego czego się nauczyłam w razie ataku od tyłu i nie byłam w stanie się ruszyć. Na treningach bez problemu pokonywałam trzech wojowników, ale w tamtym momencie to po prostu nie istniało. Naprawdę myślałam, że tam zginę.

Answer me | BellarkeWhere stories live. Discover now