Rozdział 25

976 63 52
                                    


Kolejne trzy tygodnie minęły nam na męczącej do granic możliwości wędrówce

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kolejne trzy tygodnie minęły nam na męczącej do granic możliwości wędrówce. Trudno było dostosować się do kompletnie odwróconego rytmu dnia, kiedy to chodziło się spać o wschodzie słońca, natomiast kontynuowało marsz w stronę drugiego bunkra o zmierzchu. Trudno było wytłumaczyć chcącemu iść spać zaraz po zachodzie słońca Jake'owi dlaczego nie może tego zrobić. Był tylko dzieckiem, a pojęcie śledzącej nas satelity dla niego nie istniało, ale do akcji wkroczyła Clarke. Dość prostymi słowami powiedziała mu o złych ludziach, których musimy unikać, a chłopiec nie zadawał już więcej pytań. Jak widać kobieta była o wiele bardziej wprawiona w opowiadanie dziecku takich rzeczy – w końcu przez pięć lat musiała w jakiś sposób wyjaśniać mu nieobecność jego ojca.

Dwudziestego trzeciego dnia, w środku nocy podczas kolejnego etapu naszej wędrówki postanowiliśmy klasycznie rozbić chwilowy obóz. Zawsze robiliśmy trzy przerwy, które trwały około dwudziestu minut każda, po czym ruszaliśmy w dalszą drogę. W czasie niemal każdej z nich widziałem Jake'a, który zaraz pojawiał się w pobliżu Octavii i bawił się z nią, natomiast moja siostra, nawet jeżeli była kompletnie wykończona, nie okazywała tego i próbowała spędzić te parę minut zabawiając małego.

Od Clarke dowiedziałem się nieco na temat Czarnego Lata i tych czterech lat, które nastąpiły po nich. Próbowałem pytać o to siostrę, ale wyraźnie unikała tego tematu, dlatego odpuściłem. Niestety mimo to widziałem, że Octavię coś męczy i wyraźnie sobie z tym nie radzi. Jedynymi chwilami, kiedy zauważałem uśmiech na jej twarzy były te spędzone z jej bratankiem, dlatego tym bardziej cieszyłem się, że chłopiec złapał z nią dobry kontakt. Pewnego dnia spytałem go nawet o te „wizyty" u mojej siostry.

- Bo ciocia jest smutna – odpowiedział. – I z nikim nie rozmawia. A ja nie chcę, żeby była smutna, no to ją rozśmieszam. Lubię, kiedy się śmieje.

Nie mogłem się wtedy nie uśmiechnąć i nie poczochrać go po włosach. Powiedziałem mu też wtedy, że to nie jest jego obowiązek i nie musi tego robić, ale jasno przyznał, że lubi spędzać czas z Octavią. Cieszyłem się z tego, że nawet jeżeli ja nie jestem w stanie pomóc mojej siostrze, dopóki sama nie będzie tego chciała, to zrobi to Jake, swoim własnym sposobem.

Przez codzienne, kilkugodzinne wędrówki oraz późniejsze odpoczywanie w jaskiniach miałem czas na rozmowy z innymi. Wszyscy mieli czas. Widziałem, że Clarke nadrabiała stracone chwile ze swoją mamą, Kane'en, Millerem i Octavią, a nawet Matyldą, natomiast ja nie pozostawałem w tyle. Chciałem się dowiedzieć o wszystkim co działo się w życiu moich przyjaciół, ale nie mówili mi oni wszystkiego, podobnie jak moja siostra. Nie wyglądało to jak ich wspólna tajemnica, ale raczej jak przeszłość, o której najchętniej by zapomnieli.

Kiedy kolejnej nocy podczas postoju przechadzałem się po obozie, który rozbiliśmy przy niewielkim jeziorku, obok którego znajdowało się trochę trawy, zauważyłem Clarke siedzącą z dala od reszty na skrawku zieleni, wpatrującą się w niebo. Ostatni raz spojrzałem na kulejącego Murphy'ego goniącego się z Jake'iem po obozie, którzy wywoływali śmiech u naszych znajomych, po czym postanowiłem do niej dołączyć.

Answer me | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz