Rozdział 13

1.5K 87 95
                                    

Wymknięcie się z obozu nie było problemem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wymknięcie się z obozu nie było problemem.

Po ucieczce Clarke zapanował chaos, którego nie można było opanować. Przyjaciele kobiety, którzy odwrócili uwagę większości i ściągnęli ich na druga stronę wioski postanowili podpalić jeden z niewielkich szałasów, a to właśnie tam znajdowały się nasze zapasy jedzenia. Była to jeszcze żywność pozostała z naszej podróży przez kosmos oraz owoce zebrane już tutaj, ale nie zmieniało to faktu, że wyżywienie kilkuset Więźniów nagle stało się nie lada problemem.

Taran wściekał się i wyżywał na wszystkich, dlatego każdy starał się schodzić mu z drogi. Momentalne był zmuszony do wysłania ponad setki ludzie po jakiekolwiek jedzenie, dlatego patrole wokół obozu, zwłaszcza aż milę od niego, stały się jednym z mniejszych zmartwień. Wiedziałem, że tak się stanie i dzięki temu mogłem na spokojnie spotkać się z ludźmi z kapsuły. O ile w ogóle by przyszli.

Wiedziałem, że zaraz ktoś zauważy moją nieobecność w obozie, zwłaszcza, że każdy miał teraz jakąś pracę do wykonania, więc z opuszczeniem wioski zwlekałem do ostatniej chwili. Chciałem szybko wszystko załatwić i wrócić na miejsce, gdzie czekały na mnie moje obowiązki. Mimo to musiało minąć około pięciu minut, zanim pojawiła się Clarke i jej przyjaciele.

Kobieta przyszła razem z dwójką mężczyzn, jednak dobrze wiedziałem, że w pobliżu znajduje się jeszcze przynajmniej dwójka ich ludzi. Przed aresztowaniem i wylotem w kosmos byłem snajperem, więc mojej uwadze nie uszedł niewielki ruch: najpierw po mojej prawej stronie, pomiędzy krzakami oraz po lewej, gdzieś wśród drzew. Uważałem, że to był dobry ruch z ich strony i najwyraźniej potrafili się dobrze organizować, więc doszedłem do wniosku, że łatwiej będzie się z nimi dogadać.

Na samym przodzie ich pochodu szedł mężczyzna, który był jednym tych, którzy uwolnili blondynkę, więc najwyraźniej musiał tutaj dowodzić albo zależało mu na kobiecie bardziej niż reszcie. Co do pierwszego nie miałem pewności, ale kiedy szedł z moją stronę wyraźnie próbował nieco osłonić Clarke, więc zapewne była dla niego kimś więcej. Ten drugi był nieco wyższy i troszkę bardziej postawny, za to na pewno starszy ode mnie o jakieś dziesięć lat. Jego wyraz twarzy wyraźnie mówił, żebym nie próbował żadnych głupich sztuczek, bo będę jedyną osobą, która zginie podczas tego spotkania.

- Artem – przywitała się blondynka, wychodząc na przód, co nie podobało się zbytnio pierwszemu z jej towarzyszy.

Kiwnąłem jej głową. Kobieta przez cały ten czas zachowywała pokerowy wyraz twarzy, jakby to było spotkanie w interesach grupy nieznających się ludzi. W pewnym stopniu część się zgadzała.

- Dlaczego chciałeś się spotkać? – zapytała, bez owijania w bawełnę.

- Mogę wam pomóc – odparłem. – Wiem, że chcecie uwolnić swoich ludzi spod powierzchni ziemi, a my posiadamy maszyny, które bez problemu sobie z tym poradzą.

Answer me | BellarkeWhere stories live. Discover now