Rozdział 15

1.6K 100 260
                                    

Po ustaleniu, że następnego wieczora do obozu Więźniów pojadę ja, Bellamy, Murphy, Emori i Jasper, większość osób od razu poszła spać

ओह! यह छवि हमारे सामग्री दिशानिर्देशों का पालन नहीं करती है। प्रकाशन जारी रखने के लिए, कृपया इसे हटा दें या कोई भिन्न छवि अपलोड करें।

Po ustaleniu, że następnego wieczora do obozu Więźniów pojadę ja, Bellamy, Murphy, Emori i Jasper, większość osób od razu poszła spać. Ucieszyłem się na widok Bellamy'ego i Clarke, którzy po dość długiej nieobecności wrócili cali w skowronkach i niemalże jedli sobie z dziubków, podczas gdy jeszcze chwilę wcześniej zabijali się wzrokiem. Nie wiem o co między nimi chodziło, ale sześcioletnia rozłąką zmienia ludzi i najwyraźniej potrzebowali dopiero szczerej rozmowy, która wszystko między nimi wyjaśniła. Cieszyłem się z takiego obrotu spraw, ponieważ podczas naszego pobytu na Ziemi poznałem Clarke dość dobrze i zrozumiałem jak bardzo zależy jej na Blake'u. Oboje zasługiwali na szczęście, a Jake potrzebował rodziców, którzy mogli nauczyć go czym jest prawdziwa miłość.

Na dole zostałem tylko ja, Murphy, Jasper i Clarke, jednak kobieta to jakimś czasie również postanowiła pójść spać. Rozmowa między naszą trójką raczej się nie kleiła, ponieważ praktycznie nie znałem tych facetów, dopóki ze skrytki w kuchni nie wyjąłem zrobionego przeze mnie niedawno bimbru, a raczej jego imitacji. Od zawsze było wiadomo, że alkohol łamie wszelkie bariery i poprawia humor, więc postanowiłem z tego skorzystać.

- Roan – czknął Jasper, kiedy piliśmy już...którąś z kolei szklankę; straciłem rachubę przy trzeciej. – Bo ty mógłbyś być naszym ojcem, nie?

- Jasne, wypominaj mi wiek, śmiało – burknąłem, biorąc kolejny łyk. – Nie jestem aż taki stary! Może z dziesięć lat różnicy, to raczej jak starszy brat.

- Ale twoja córka ma...osiemnaście...

- Szesnaście – poprawił go Murphy.

- Racja! Ma szesnaście lat. To kogo ty wyrwałeś w tak młodym wieku? Bo nie mogłeś mieć nawet dwudziestki. Kurna, pewnie nawet osiemnastu nie miałeś. Kto poleciał na ten twój zarośnięty ryj?

- Jako książę Azgedy miałem branie! Możesz się śmiać, ale byłem powszechnie uznawany za przystojnego – powiedziałem, próbując z gracją odgarnąć włosy, ale raczej wyszło mi to dość nieporadnie. Jasper zaczął się krztusić właśnie pitym bimbrem, dlatego John musiał dopiero kilka razy klepnąć go w plecy, żeby się nie udusił. – A ty niby tak cwaniakujesz, ale jakoś nikogo nie masz, łajzo.

- Panie łajzo, jeśli już – poprawił mnie Jordan, kiedy wreszcie przestał się dławić. – Byłem z Raven, ale po jej poronieniu jakoś to się rozpadło. Zresztą na Arce wszystkie związki się rozpadły, jedynie Monty i Harper wiecznie są razem. Nawet Emori postanowiła zostawić Murphy'ego, bo kto by wytrzymał z taką mendą. I tak długo dała radę.

- Przestań mnie wreszcie podrywać, Jordan – odpadł John. – I tak nie masz u mnie szans. Za wysokie progi na twoje nogi.

Prychnąłem, co zaraz zwróciło uwagę mężczyzny.

- A ty co tam wzdychasz, jęczysz, stękasz? Co ci nie pasuje? Masz jakiś problem? Bo możemy go rozwiązać teraz i zaraz – zaproponował i próbował wstać, jednak nie mógł utrzymać się na nogach dłużej niż parę sekund. Po czwartej nieudanej próbie stanięcia na nogi odpuścił. – Albo jutro jak już wytrzeźwieję.

Answer me | Bellarkeजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें