Rozdział 29.5 "Czym jest szczęście"

954 80 101
                                    

Płakał. 

Najsławniejszy, najbardziej poważany przez wszystkich  projektant płakał jak małe dziecko. 

Słone krople powoli spływały po jego twarzy, a on wykrzywiwszy twarz w grymasie niewypowiedzianego bólu desperacko pociągał nosem.

To nie mogła być prawda, nie mógł się z tym pogodzić.  Jak oni wszyscy mogli od niego wymagać czegoś takiego? Co do cholery dało im prawo do decydowania w tak ważnej dla niego kwestii? 

- Gabrielu... Wiem, że to dla Ciebie ciężkie... Ale dzięki tej decyzji w końcu wszystko się skończy. W Paryżu w końcu zapanuje spokój. - usłyszał głos Carmilli, która delikatnie pogładziła go po plecach dodając otuchy. 

- Ze wszystkiego co posiadam... Z całego mojego majątku... Dlaczego? Dlaczego właśnie to?! - krzyknął niemalże histerycznie hamując kolejny napad szlochu.

- Największą wartość ma zawsze to, co obdarzyliśmy największymi uczuciami... - mruknął stojący przed nim starzec w czarnej masce. - Otaczający Cię ludzie i przedmioty są dla ciebie wyjątkowe właśnie dzięki temu. 

- Ale dlaczego chcesz akurat tego?! Jesteś... Jesteś potworem! - krzyknął w jego stronę projektant chowając twarz w dłoniach. 

- Panie Agreste... Od pańskiej decyzji zależy szczęście wielu istot. - powiedziała poważnie stojąca obok starca Biedronka.  

Westchnął ciężko. Naprawdę nie miał wyboru? Nie było innego sposobu? 

Nagle zobaczył podbiegającego do niego Czarnego Kota.

- Ty stary pierdzielu, dawaj je w końcu! - rzucił się na niego bohater tracąc cierpliwość.

- Nie! Puszczaj! Zostaw! - krzyczał bezradnie próbując obronić się przed chłopakiem wyrywającym mu z rąk jego największe szczęście, które do tej pory tulił desperacko do piersi od chwili w której usłyszał żądania Maga. 

Kim jednak był, żeby dać radę superbohaterowi? Patrzył jak Czarny Kot oddaje w ręce starca tak ważną dla niego rzecz i czując jak jego serce wypełnia pustka. 

I tak oto Mag raz na zawsze zniknął z tego świata, a w Paryżu zapanował w końcu spokój. 

Jednak... Za jaką cenę?

Gabriel stał w swoim gabinecie patrząc się z nostalgią przez olbrzymie okno. 

Westchnął ciężko i podszedł do swojego biurka biorąc z niego ramkę ze zdjęciem. Z czułością przejechał po szkle. W jego sercu na zawsze pozostanie rana. Nic przecież nie zastąpi czegoś, co było dla niego tak ważne przez wiele lat. Jego szczęścia.

Samotna łza spadła na fotografię czerwonych rurek. 

Uczucia znajdą drogę... [ Miraculous FanFiction]Where stories live. Discover now