Rozdział 5 "Biały kot"

1.6K 103 76
                                    


Marinette nie spała całą noc. Nie mogła. Myślała w jaki sposób mogłaby odnaleźć Kota. Może poprosi anonimowo Alyę przez Internet, aby wstawiła ogłoszenie na biedrobloga? Zada tam pytanie, na które tylko Kot byłby w stanie odpowiedzieć. Wiadomo, że czeka ją duży spam, ale może... Może zobaczy tą jedną, jedyną odpowiedź. Tak, to był dobry plan. O ile on zajrzy na biedrobloga.

Nie mogła myśleć o niczym innym. Gdy przerywała planowanie zalewały ją wspomnienia z wczorajszego popołudnia. Wspomnienia o nadziei, o odrzuceniu, o Adrienie...

- Marinette, ktoś do Ciebie! – zwołała z dołu Sabine – Szybko to załatw, bo za niedługo musisz się zbierać do szkoły.

Czyżby Adrien przyszedł i chciał z nią wszystko wyjaśnić? Z jednej strony nie chciała go widzieć, jednak z drugiej... Miała jakąś nadzieję, że to jednak on. Zbiegła po schodach tak szybko jak nigdy w życiu. Jednak gdy tylko zobaczyła gościa na jej twarzy odmalował się zawód. Stał przed nią mistrz Fu. Zmartwiony mistrz Fu.

- Coś się stalo? – zapytała zaniepokojona.

- Oh, Marinett... Popełniłem straszliwy błąd. – zasmucił się i wciągnął w jej stronę pudełeczko. Serce podskoczyło jej do gardła. Drącymi rękami przyjęła je i niemal natychmiast przytuliła się do Tikki, która nawet nie zdążyła nic powiedzieć.

- Ktoś znalazł Nooroo?- bardziej stwierdziła niż zapytała, zakładając kolczyki. Fu pokiwał głową.

- Czy Czarny Kot ma już pierścień? – zapytała, a w jej sercu zatańczyły radosne iskierki. Zobaczą się.

-Oh tak, ma pierścień. – mruknął smutno Fu – Tylko, że nie ten co powinien... - powiedział i pokazał jej pudełeczko z czarnym pierścieniem- I nie jest już taki Czarny. Nie widziałaś wiadomości?

-To znaczy, że Kot...

- Stracił nadzieję, że Cię odnajdzie Marinett. – rzekł smutno Fu – Może powinienem dać wam jeszcze ten dzień... Wtedy nic by się nie stało. – podał jej pudełeczko z pierścieniem, które przyjęła- Oddaj mu go, gdy go uratujesz.

- Miraculum nie mogą służyć celom osobistym. Postąpiłeś słusznie, mistrzu. Gdyby nie jego akuma opętałaby pewnie kogoś innego. Poza tym, jestem Biedronką. Uratuję mojego Czarnego Kota. – uśmiechnęła się pocieszająco- Tikki, kochana, kropkuj!

Po chwili pędziła już w czerwonym stroju przez Paryż. Zaśmiała się do siebie. Świat nawet nie wiedział, że na chwilę stracił bohaterów. Z drugiej strony ludzie mogą trochę podupaść na duchu widząc, że jeden z nich został zakumanizowany.

Nie trudno było go znaleźć. Burzył jeden budynek po drugim. Na szczęście były to jakieś biurowce, a godziny pracy jeszcze się nie zaczęły. Pewnie zajęcia szkolne zostaną dzisiaj odwołane przez atak akumy, więc nie musiała się spieszyć. Spojrzała ponownie na swój cel.

Faktycznie nie był już taki Czarny. Jego strój wyglądał dokładnie tak samo, jednak był śnieżnobiały.

Nie spodziewał się jej. Nawet nie wiedział kiedy został unieruchomiony jojo i powieszony do góry nogami na latarni. Zaśmiała się dźwięcznie. Ta sytuacja wydawała się jej znajoma.

Wisiał odwrócony do niej plecami, nie widział jej. Próbował dotknąć w jakikolwiek sposób linki jojo ręką, którą siał zniszczenie, jednak na razie mu to nie wychodziło.

Gdyby toczyli otwartą walkę byłby zdecydowanie jej najsilniejszym przeciwnikiem. Jednak nie bała się go. Odwróciła go w swoją stronę. Ich oczy były na tej samej wysokości. Z lekkim smutkiem zauważyła, że zamiast ich zwykłej, głębokiej zieleni są teraz złote. Wciąż były piękne, ale kryła się w nich pustka. Znieruchomiał natychmiast, gdy ją poznał. To był jej Kot. Co do tego nie miała już w tej chwili żadnych wątpliwości. Ten sam, który kochał ją przez ten cały czas. A teraz, dosłownie oszalał z miłości do niej, prawda? Jak mogła go odrzucić?

Uczucia znajdą drogę... [ Miraculous FanFiction]Where stories live. Discover now