ROZDZIAŁ 𝐗𝐕𝐈

4.3K 306 34
                                    

DZIEŃ 44

Kiedy Melody wstała, a znowu nastało to później, niż zazwyczaj, jej kroki niemal od razu powędrowały pośpiesznie do łazienki, a dokładniej - pod samą toaletę. Nad dnią spędziła jakieś pół godziny i gdy podniosła się już do pionu, pierwsze oznaki kaca dały o sobie znać bardzo wyraźnie i tym samym, bardzo boleśnie.

Nie pamiętała co działo się poprzedniego wieczoru na spontanicznej imprezie Tony'ego, ale już na wstępie modliła się do wszystkich bóstw, aby okazało się, że zachowywała się jak należy na kobietę.

Zorientowała się, że ma sobie dalej wczorajszą sukienkę, dlatego ostrożnie, uważając na każdy gwałtowniejszy oraz szybszy ruch, zamieniła ubranie na takie, w którym czuła się najwygodniej na świecie. Bluza i zwykłe spodnie to strój dla prawdziwych ludzi sukcesu, ale tylko po godzinach, bo w ciągu dnia trzeba przyciągać spojrzenia. Chyba że uciekasz przed potencjalnym zabójcą - wtedy można ubrać nawet worek po ziemniakach.

Zmyła pozostałości rozmazanego makijażu i wzięła szybki prysznic, dalej myśląc i mając nadzieję, że nie zrobiła z siebie idiotki.

Lecz kiedy wyszła łazienki i spotkała się z rozbawionym uśmiechem Lokiego, czar prysł, a ona właśnie przypomniała sobie tekst o Mercurym i od razu zalała się rumieńcem i zakryła usta z szoku.

- Doszło do ciebie, jak bardzo durne rzeczy robiłaś? - spytał, a ona otworzyła szerzej oczy - Spokojnie. O tym piosenkarzu mówiłaś tylko mi i Rudemu śmiertelnikowi. Za to akcja z wymianą poglądów...

- Słucham.

- Prawie uderzyłaś jakąś kobietę, bo nie zgadzała się z twoimi poglądami.

Usiadła powoli tyłem do Kłamcy i westchnęła ciężko. Musiała naprawdę sporo wypić, skoro doprowadziła siebie do takiego stanu. Szczególnie, że nie pamięta niczego, poza tekstem o piosenkarzu Queen i że takiego kaca miała jeszcze za czasów komuny.

- Wypij to - odezwał się Loki, przerywając jej rozmyślenia.

Melody spojrzała najpierw na niego, a później na zdobiony kieliszek, który trzymał w dłoni. Nie miała pojęcia skąd go wziął, ale w końcu potrafił posługiwać się magią.

- Nie potrzebny mi dodatkowy alkohol, już wczoraj osiągnęłam limit - wtrąciła, na co Loki wywrócił oczami.

- To nie jest alkohol - wytłumaczył - To jest asgardzki lek na kaca. Asgardczycy mają mocniejsze alkohole i mocniejsze głowy, dlatego dla nich owy lek jest niczym specjalnym, ale dla ciebie może być bardzo pomocny.

Przyjęła od Kłamcy kieliszek z zieloną cieczą, przypominającą absynt i skrzywiła się przez kwaśny posmak. Jednak gdy otworzyła z powrotem oczy, ból głowy stopniowo się zmniejszał, a mucha, której dźwięki przypominały głośny helikopter, jakby zaczęła znikać.

Odstawiła naczynie na półkę obok, gdy natrafiła na bezczelny uśmiech Lokiego.

- Na co się tak patrzysz? - zapytała zimno.

- Na ciebie.

Tony obiecał już nigdy więcej nie robić niczego za plecami kobiety, jednak widząc jej wyniki i tym samym postępy leku, który zaczęła przyjmować od niedawna, uśmiechał się wesoło. Tym razem nikomu nie płacił za załatwienie problemu, bo robił to zupełnie sam.

Tak, znowu ją okłamywał, ale bardziej skutecznie, niż poprzedniego razu.

Dlatego, gdy zauważył, że blondynka zaczęła zachowywać się nieco inaczej, niż zwykle, coś podświadomie kazało mu być ostrożniejszym.

Impediment || 𝐋𝐨𝐤𝐢Where stories live. Discover now