ROZDZIAŁ 𝐈𝐈

7.5K 461 158
                                    

DZIEŃ 2

Melody trzymała w prawej dłoni szklankę z wodą i patrzyła w zazdrością w oczach na grupę przebierańców, którzy siedzieli na kanapie, rozmawiając o jakiejś ciekawej misji, w której blondynka nie mogła uczestniczyć. Czuła ogromną złość z tego względu. Nie mogła robić większych wysiłków, nie mogła ćwiczyć. Chudła, słabła i miała szczerze mówiąc wszystkiego tego dosyć. Czuła również presję za każdym razem, kiedy to pewien bożek musiał wciskać wszędzie swój nos.

Loki stał parę metrów dalej, oglądając okładkę jakiejś książki, którą znalazł w domu kobiety. Miała rację, pare z nich przypadły mu do gustu, jednak stały na bardzo wąskiej krawędzi.

Kłamca westchnął cicho, wspominając rozmowę z Odynem, do którego czuł ogromną niechęć. Przypomniał sobie ostatnie słowa przybranego ojca, które wypełniły jego umysł i całkowicie go pochłonęły. Stał jednak niewzruszony, nie dając po sobie oznak zmartwienia czy czegokolwiek innego. Kamienny wyraz twarzy, poważne oczy i mógł ponownie zacząć rozglądać się swoim wścibskim wzrokiem.

- I wtedy pojawiłem się ja. - Stark wyprostował się, opowiadając - I nie chcę się chwalić, ale nie minęła minuta, a ja załatwiłem 30 robotów.

Loki zwrócił swój wzrok ku Melody, która zgrzytała zębami, starając się przy tym stać w ciszy i udawać oazę spokoju.

Kłamca uśmiechnął się przebiegle, gdy widział złość w jej oczach. Mógł to sprytnie wykorzystać.

Nagle pojawił się zaraz obok niej. Nikt z pozostałych nie zwracał na ich dwójkę swojej uwagi, tylko zajmowali się obliczaniem kto pokonał więcej wrogów podczas misji.

Blondynka została całkowicie zbita z tropu przez bliskość z mężczyzną, który poprzedniego dnia chciał ją udusić. Spojrzała na niego kątem oka i zrobiła krok w bok, aby oddalić się od niego jak najszybciej. To niestety nie poskutkowało, bo Loki zrobił to samo i znaleźli się ponownie w tej samej odległości.

Speszona ponownie obdarowała go spojrzeniem i założyła ręce na piersi, próbując zachować spokojną i pewną siebie postawę.

- Doszedłem do pewnego wniosku - odrzekł dumnie wyprostowany.

Melody zmarszczyła delikatnie brwi.

- Jakiego wniosku? - zapytała podejrzliwie.

- Że jednak umiesz czytać - rzucił i pokazał jej książkę, którą chował za plecami.

- Byłeś w moim domu? - stanęła, jak wryta - Mogłeś wcześniej dochodzić do tych swoich wniosków, może uniknęłabym siniaka na szyi.

- To że teraz się uśmiecham, nie znaczy, że nie zrobię ci kolejnego siniaka albo czegokolwiek gorszego - wysyczał - Jeżeli wczoraj do ciebie to nie dotarło, to dotrze dzisiaj, ale tym razem nie będę taki dobry.

Na widok zielonych oczu, kolana kobiety lekko się ugięły.

- Chyba że obiecasz poprawę, śmiertelniczko.

Melody pokiwała głową, patrząc na Kłamce od dołu. Czuła jego wyższość i widziała w nim złego władcę, który miał zamiar pozabijać wszystkich i wszystko, co kiedykolwiek żyło. Bała się Kłamcy, a jeszcze dobę temu czuła pewność siebie i brak obaw. Zdziwiła się aż, kiedy uświadomiła sobie jak szybko wywołał u niej strach.

- Nie podoba mi się tu - odezwał się nagle, łagodniejąc, jednak na jego twarzy widniało obrzydzenie - I sądząc po twojej minie mogę powiedzieć to samo.

- Masz rację - powiedziała niepewnie i zaczęła rozglądać się po całym pomieszczeniu.

- Proponuję przenieść się gdzieś indziej.

Impediment || 𝐋𝐨𝐤𝐢Where stories live. Discover now