ROZDZIAŁ 𝐕𝐈𝐈

5.4K 333 82
                                    

DZIEŃ 28

- Mówiłam, że nic mi nie jest - powiedziała Melody - I nie zostanę ani jednego dnia dłużej w tym cholernym szpitalu.

Kobieta podpisała się szybko na stercie papierów i obdarzyła wściekłym spojrzeniem Tony'ego.

- A ty - zwróciła się do niego, wskazując palcem - Już nigdy więcej nie wtrącaj swojego bogatego nosa w nie swoje sprawy, rozumiesz, Stark? - rzuciła w jego stronę czarnym notatnikiem, którym trafiła w jego reaktor. Zeszycik spadł na ziemię, a Tony wstrzymał na dłuższy czas oddech.

Zostawiła mężczyznę w tyle, który nieruchomy stał w niemałym szoku i odprowadzał ją wzrokiem aż po samo wyjście ze szpitala.

Gdy blondynka stała już na zewnątrz, nieco oślepiło ją blade niebo. Obok niej pojawił się Kłamca, który chwycił jej ciężką torbę z ubraniami w dłoń. Dla niego nie była żadnym obciążeniem, a dla słabej kobiety mogłaby okazać się zgubą.

Melody spojrzała na niego smutnymi oczami.

- Zabierzesz mnie do mojego domu? - zapytała, na co on jedynie lekko się uśmiechnął.

Chwilę później stali już w salonie blondynki. Westchnęła ciężko i ruszyła w stronę sypialni.

Dom Melody był ciemny. Mało światła trafiało do jego wnętrz, bowiem wszelkie rolety albo zasłony zasłaniały wszystkie okna. Turkusowe ściany idealnie wpasowały się do białych mebli oraz przyjemnego dla oka światła lamp, które stały w niemal każdym pomieszczeniu.

- Dzięki - mruknęła - Torbę możesz położyć gdzie tylko chcesz, dam sobie radę. Możesz iść.

Loki odłożył torbę na bok, jednak nie zamierzał wychodzić. Nieco się zdenerwował za traktowanie przez blondynkę. Nie był jej podwładnym, a ona właśnie nieumyślnie i nieświadomie uderzyła w jego kompleks władcy.

- Posłuchaj - powiedział, teleportując się na koniec schodów, po których Melody właśnie wchodziła do góry.

Zatrzymała się, wiedząc już, że to nie skończy się dobrze.

- Słucham - odparła, a w głębi duszy zaczęła się troszkę bać obrotu sytuacji.

- Nie możesz mi rozkazywać, to ja jestem bogiem, nie ty - syknął.

- Nie rozkazuję ci, Loki - rzuciła zdziwiona.

Bożek zaczął schodzić ze schodów w dół, w stronę kobiety, która na ten widok, zaczęła się powoli cofać. Jego oczy płonęły zielenią, a na zazwyczaj kamiennej twarzy, pojawiła się złość.

- To, że raz mi pomogłaś, nie oznacza, że teraz będziesz mną sobie władać - warknął - Przypominam ci, że mogę cię w jednej chwili zabić i skończysz jak ta twoja cała Blue.

Melody nagle zatrzymała się. Stanęła, jak wryta. Tak samo, jak ona trafiła w kompleks Kłamcy, tak on teraz trafił prosto w jej słabość, nabytą poprzedniego dnia. 

Kłamca zrozumiał co właśnie powiedział, jednak dalej schodził niżej, dziwiąc się, że kobieta nie rusza się z miejsca. Jakby kompletnie przestała się go bać.

Impediment || 𝐋𝐨𝐤𝐢Where stories live. Discover now