ROZDZIAŁ 𝐕𝐈

5.8K 374 81
                                    

DZIEŃ 27

Kobieta czuła się bardzo źle i ze względu fizycznego, jak i psychicznego. Przez śpiączkę straciła sporo na wadze, w dodatku odczuwała pierwsze skutki jej niezrozumianej przez wszystkich decyzji. Ratowanie Lokiego było jak negocjowanie premii ze skąpym pracodawcom. Nie dość, że dodatkowych pieniędzy nie otrzymasz, to nie usłyszysz również słowa podzięki.

Blondynka miała cichą nadzieję, że Kłamca ją odwiedzi, porozmawia i może nawet podziękuję, a tym czasem od chwili wybudzenia się, nie słyszała o nim niczego nowego. Wiedziała tylko, że jest na Ziemi i tyle.

Jednak czego mogła się spodziewać po bożku, który nie traktuje niczego oraz nikogo na poważnie? Który ma okropnie egoistyczne podejście do życia i narcystyczne podejście do samego siebie? Nawet jeśli chodziło o jego życie, duma była zbyt wielka, żeby komukolwiek podziękować. Odyn mógł oddawać tron Lokiemu, pomimo że zabijał, zabija i dalej będzie zabijał, że jest parszywym, chytrym oszustem, a owy przyszły władca dalej będzie sądził, że władza mu sie należała od samego początku i nie widzi żadnych przeszkód.

I była naprawdę zawiedziona, gdy dowiedziała się, że bożek nie przyszedł ani razu, że nawet nie pytał o stan zdrowia blondynki.

Wtedy też zaczęła zastanawiać się, po co to wszystko? Była świadoma, że dla Lokiego liczy się tylko tron. Miał swój twardy, czasem przerażający charakter i nie miała prawa czegokolwiek oczekiwać. Nie był zwykłym człowiekiem, śmiertelnikiem, któremu uratowałeś życie, a ten do końca twojego życia będzie całował cię po stopach. To był Kłamca, bez cholernej empatii.

Dlatego, będąc kolejny dzień w szpitalu, rankiem wstała kompletnie bez humoru. Przywitał ją zbyt uśmiechnięty Tony, na którego widok miała ochotę wyjść gdzieś i już nie wracać. Od pewnego czasu oprócz sytuacji z Kłamcą, męczyły ją ukrywane fakty. Mimo to, zaczęła podejrzewać, co tak naprawdę się działo.

- Steve kupił ci książkę - mruknął nagle, trzymając wojenną książkę w dłoniach - Słodko. Ja kupiłem ci auto.

- Przestań w końcu - mimowolnie parsknęła śmiechem.

- Żartowałem przecież... Zaraz przyjdę, muszę coś załatwić.

- Co musisz załatwić?

- Coś.

Zanim się obejrzała, Starka już nie było w sali. Została ponownie sama, nie licząc licznych myśli, atakujących jej umysł.

Loki nie potrafił dziękować. Nie potrafił wyrażać swoich uczuć względem innych, chyba że chodziło o jego własną osobę. Cóż, podchodziło to pod narcyzm i to dosyć mocny narcyzm, jednak był obojętny w tej kwestii. Mógł być nawet najgorszą istotą na świecie, dalej mało by go to obchodziło.

Ignorował wiele kwestii, dopóki w jego życiu nie pojawiała się jakaś osoba, a jeszcze miesiąc przedtem mógł stwierdzić, że tylko przy matce starał się być najlepszą wersją siebie. Coś się jednak zmieniło, kiedy to poznał Melody, a dokładnie wtedy, gdy mało brakowało, aby przepłaciła życiem za jego błąd.

Czynnością, jaką miał za parę chwil wykonać mógł jeszcze bardziej namieszać. Ale nie liczył się z tym, bowiem kobieta wypełniła przysługę, ratując go, zanim on w ogóle zaczął jej pomagać. Bożek postanowił obejść sprawę jak najszybciej się dało, co na pewno nie będzie Puszce na rękę. Całe szczęście, szukając informacji w jego wspomnieniach na temat pewnej misji, udało mu się przy okazji go nie obudzić i znaleźć rzetelny dowód.

Impediment || 𝐋𝐨𝐤𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz