ROZDZIAŁ 𝐈𝐕

6.4K 410 164
                                    

DZIEŃ 10

Zostało 40 dni do opuszczenia Ziemi, a dla Lokiego ostatnie 10 wydawały się wiecznością. Był rozdrażniony przez całą sytuację, jednak sprawnie ukrywał to pod maską obojętności i niebywałej nonszalancji. Midgard nauczył bożka czym naprawdę jest nuda i zanieczyszczone powietrze.

W dodatku albo to on był cieniem Melody, albo ona jego. Przeszkadzało mu to, ponieważ często rozmawiali o wielu rzeczach, a ich dobre relacje wzmacniały się z każdym wypowiedzianym słowem. Czuł się w jej towarzystwie wyjątkowo dobrze, nawet jeśli czasem zachowywała się, jak typowa śmiertelniczka. Nawet jeśli nie wiedział o niej praktycznie niczego i pewnego dnia stwierdził, że jest jedną, wielką tajemnicą.

Podczas tych 10 dni próbował nabroić parę razy. Kobiecy głos Starka, podmieniony alkohol, czy ścięte włosy brata Lokiego, były niczym w porównaniu do tego co robił i co zamierza robić po objęciu tronu. Mężczyzna jednak zamierzał pożegnać Midgard z klasą prawdziwego Kłamcy, jednak za każdym razem, gdy obmyślał plan albo powoli go realizował, pojawiała się blondynka i jej niesamowity dar wykrywania kłamstwa.

Loki nie wiedział jakie moce miała kobieta i dlaczego je straciła. Intrygowało go to, bo nikt nie mówił o tym głośno i otwarcie, a kiedy w postaci doktora postanowił podsłuchać rozmowę dwóch pielęgniarek, żadna z nich nie mówiła o sytuacji bezpośrednio. Jedyną osobą, która cokolwiek wiedziała, był Tony Stark - zardzewiała puszka z kompleksem męskości, do którego Loki nie posiadał ani grama empatii - jak z resztą do każdego śmiertelnika i do większości (o ile nie wszystkich) istniejących stworzeń.

Kłamca westchnął ciężko, widząc stos książek, które zdążył już przeczytać. Tylko niektóre zasługiwały na pochwałę z jego strony.

- Przeczytałeś? - usłyszał głos za plecami.

To zazwyczaj on kogoś zachodził. Odwrócił się na pięcie i spojrzał w dół, na uśmiechniętą blondynkę.
Pokiwał lekko głową ze znudzonym wyrazem twarzy.

- Wybieram się do biblioteki miejskiej, może chciałbyś pójść ze mną? - zapytała.

Na Odyna, jakie to ludzkie pomyślał obrzydzony i założył ręce na piersi.

- Co będę z tego miał?

- Książkę.

Kłamca skrzywił się, widząc przekonującą twarz Melody.

- Nie mam całego dnia, a książki czekają.

- A więc chodźmy.

- Naprawdę?

- Tak, ale moimi sposobami.

Melody otworzyła szerzej oczy, widząc szeroki i przebiegły uśmiech mężczyzny, z którym chwilę później wylądowała w jakiejś ciemnej uliczce.
Kobieta z racji tego, że już kiedyś została w ten sam sposób potraktowana przez Lokiego, zareagowała na teleportacje znacznie lepiej, niż za pierwszym razem. Wzięła parę głębszych oddechów i obdarzyła go wściekłym spojrzeniem, na który zareagował jeszcze szerszym uśmiechem.

- Nawet się nie zgodziłam - syknęła.

- Ale ja się zgodziłem - powiedział krótko i odwrócił się w stronę ulicy - Prowadź do biblioteki, Śmiertelniczko, bowiem nie wiem gdzie się ona znajduje.

- Czy ty cokolwiek wiesz.. - burknęła cicho, starając się, żeby Loki nie usłyszał, ale niestety prawie szept dotarł do jego uszu i postanowił nie reagować.

Jego uśmiech jednak momentalnie zmalał, przypominając sobie wewnętrzny monolog na temat tajemniczej postaci blondynki.

- Chodź. - wyrwała go z transu i wyprzedziła o parę kroków.

Impediment || 𝐋𝐨𝐤𝐢Where stories live. Discover now