Ognisko | Asuma Sarutobi

1.2K 86 12
                                    

Sierpień zmierzał ku końcowi. Słońce świeciło mocno, nie mając zamiaru szybko schować się za linię widnokręgu. [Imię] obudziła się wraz ze wschodem pomarańczoworóżowej kuli. Podniosła się z łóżka, przeciągając się. Hokage dała jej kilka dni temu klucze do nowego mieszkania, którego jeszcze nie zdążyłaś zwiedzić. [Kolor]włosa poszła do łazienki, zgarniając po drodze ubrania. Zajrzała do lustra i spojrzała na [kolor]oką dziewczynę, która się w nim odbijała. Nie była pewna, jakie emocje widzi na jej twarzy. Uśmiechnęła się smutno...

Kunoichi wykonała wszystkie poranne czynności i skierowała się do kuchni. Zrobiła miso i zaczęła je jeść. Dowiedziała się, że o ósmej drużyna dziesiąta ma trening, więc postanowiła zobaczyć, czego nauczył ich jej przyjaciel. I właśnie dlatego niecałą godzinę później kobieta wchodziła na małą polanę.

- Ohayō, co na mnie tak patrzycie? - spytała [Imię].

- Asuma-sensei jeszcze nie przyszedł, więc może poćwiczysz z nami? - wyjaśnił Chōji, uśmiechając się przyjaźnie. Zdziwiła ją postawa brązowowłosego, ale przystała na propozycję. Skinęła lekko głową i udała się za drużyną dziesiątą.

- Kto pierwszy? - spytała kobieta, przybierając obronną postawę. Postanowiła nie dopuścić, aby gennini zorientowali się, że walczą z klonem, ani gdzie znajduje się oryginał. Replika [kolor]włosej zaatakowała ze średniego dystansu, po czym dała znak swojej kopii, żeby użyła techniki uwolnienia wiatru. Ino dała znać brązwowokiemu, aby użył stylu ognia. Chłopak jednak zignorował blondynkę, więc postannowiła wziąć sprawy w swoje ręce i podbiegła do [kolor]okiej, ale nie zatakowała, tylko szybko wycofała się, mając nadzieję na zdezorientowanie [Imię]. Po chwili Chōji zaatakował ze średniego dystansu. W podobnym odstępie czasowym Ino pobiegła z kunai'em prosto na kobietę, która nie patrzyła w jej stronę.

Przynajmniej tak wydawało się trójce genninów. Niebieskooka rzuciła ostrzem, którym chybiła o kilka centymetrów. Klon odskoczył na bok i sam zadał cios. Yamanaka zorientowała się, że coś jest nie tak. Jednak było już za późno. Kopia [kolor]włosej zaserwowała jej soczystego kopniaka w prawy bok. I po chwili po kunoichi pozostało tylko trochę dymu, który szybko rozpłynął się w powietrzu.

- Klon cienia...? - spytała z niedowierzeniem ino, po czym opadła na ziemię. Chwilę później usłyszeli za sobą szelest. Zza krzaków wyłoniła się [kolor]oka, tym razem już prawdziwa. Drużyna dziesiąta od razu stanęła w gotowości do walki, ale ich przeciwniczka podniosła ręce do góry.

- Spokojnie, spokojnie! - odparła uśmiechnięta i wskazała na opartego o drzewo Asumę. Sarutobi podszedł do nich, co jakiś czas wypuszczając dym ze swojego papierosa. Swojej drużynie wygłosił długi monolog na temat wcześniejszej walki.

W międzyczasie [Imię] czekała na czarnowłosego niedaleko, próbując wyczytać z ich ruchu warg, o czym rozmawiają. Po kilku minutach jōnin podszedł do kobiety i zaczęli iść w tylko sobie znanym kierunku. Popołudniowe spacery były już ich swego rodzaju tradycją, którą postanowili odnowić po powrocie kunoichi do wioski.

Za czasów akademii robili tak prawie codziennie. Nawet nie zauważyli, kiedy przerodziło się to w coś więcej niż tylko przyjaźń. Bicie ich serc, kiedy przebywali ze sobą, było słychać aż w sąsiednim kraju.

- Masz naprawdę zdolną drużynę. Też chciałabym mieć trójkę dzieciaków pod opieką. Masz z nimi wszystkimi cudowne relacje... - [Kolor]włosa pogrążyła się w rozmyślaniach. Lubiła to robić. Tak samo jak spacerować z tym wyluzowanym palaczem i rozmawiać z nim o wszystkim i o niczym.

- Wiesz, jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to mogę...

- Nie - przerwała mu, kręcąc przecząco głową. - Chcę, żeby przydzielili mi drużynę tak jak każdemu innemu, nie dlatego, że poprosisz o to Trzeciego. Doceniam to, Asuma, ale tak będzie lepiej. Weź pod uwagę to, że może po prostu nie jestem odpowiednią osobą do opieki nad trójką genninów i Hokage-sama to widzi - młodszy Sarutobi wypuścił dym z ust, zastanawiając się nad czymś głęboko. [Kolor]włosa spojrzała na niego i westchnęła ciężko. - Naprawdę mógłbyś już to rzucić. Czasami mam wrażenie, że palisz jak kotłownia.

Czarnowłosy zaśmiał się gardłowo na słowa kobiety. Rygorystyczne wychowanie kazało mu bezlitośnie traktować wrogów i zabijać ich bez żadnych skrupułów. Jednak syn Hiruzena z natury był charyzmatyczny oraz pewny swoich decyzji i mimo tych zasad wpajanych mu jako wojownikowi zawsze wyciągał pomocną dłoń swoim przyjaciołom.

***

Dziewczyna szła właśnie z Asumą piaszczystą ścieżką nad jezioro. Promienie słońca przedostawały się między koronami drzew, dając niesamowity nastrój. Poukrywane między liśćmi ptaki śpiewały wesoło. Sarutobi wspominał coś o ognisku, więc dlaczego miałaby się nie zgodzić?

Teraz jednak miała ochotę przywalić głową w mur. Odnosiła wrażenie, że podczas tego wyjścia wszytko było przeciwko nim. Mimo krótkiego pobytu nad wodą brązowooki zdążył już podpalić kocyk. Do tej pory dziewczyna nie odkryła, jakim cudem udało mu się to zrobić. W międzyczasie dziewczyna potknęła się o własne nogi i w ostatniej chwili udało jej się unikać spotkania twarzą z szorstkim piaskiem, chociaż i tak miała go pełno we włosach.

Dotychczas rozmawiali tylko o błahostkach i różnych sytuacjach, które miały miejsce na niedawno odbytych misjach, lecz nagle czarnowłosy zamilkł. Przypomniała sobie, o co mężczyzna prosił ją przed spotkaniem.

Kunoichi spojrzała na niego sceptycznie, ale skinęła głową, dając mu znak, że może mówić. Jego twarz, mimo że oświetlona przez ogień, była bledsza niż zazwyczaj, zauważyła u niego także wielkie cienie pod oczami. Wiedziała, że prawdopodobnie w ogóle nie spał i większość czasu spędzał w biurze ojca, pomagając mu z papierami.

[Imię] westchnęła po chwili. Asuma wyjawił jej wcześniej, że ma jej coś ważnego do powiedzenia. Kobieta miała nadzieję, że czarnowłosy nie wymyślił czegoś głupiego. Nie ważne co by usłyszała i tak miała zamiar go wspierać.

- Słuchaj, [Imię], bo ja... - widząc, że palaczowi trudno się wysłowić, kobieta położyła mu rękę na ramieniu, dodając tym samym otuchy. - Podobałaś mi się już od czasów akademii i zastanawiałem się czy może... Ty... Ja... No wiesz... - jōnin odwrócił wzrok na pomarszczoną taflę wody. Dziewczyna przesunęła się bliżej i spojrzała na jego twarz oświetloną ciepłymi promieniami ogniska. [Kolor]oka nie zastanawiała się długo. Musnęła krótko jego usta. Sarutobi odbierając to jako dobry znak, pogłębił pocałunek, łapiąc [kolor]włosą za nadgarstek. Wargi brązowookiego były szorstkie, ale idealnie dopasowane do jej. Dym papierosa, którego nie zdążył zgasić drażnił ich gardła.

- KUSO, DLACZEGO TO NIE WYSTRZELIŁO?! CHŌJI! SHIKAMARU! CO TO MA BYĆ?! SKĄD WY TO WZIĘLIŚCIE?! JA JUŻ DAM TEMU USZUSTOWI! - głos dochodził zza pobliskich krzaków. Po chwili można było dostrzec blondynkę, która zdzieliła swoich kompanów pudełkiem od konfetti, z którego wyleciało zaledwie kilka kawałków papieru, a tak naprawdę w ogóle się nie otworzyło. Para zaśmiała się cicho i odwróciła z powrotem w stronę kolorowej tafli jeziora.

I tak siedzieli, wpatrując się z złociste promienie zachodzącego słońca, nie martwiąc się o nic, bo właśnie takie chwile należy doceniać. Kiedy wszystko jest po prostu dobrze...

***

Tych starych one shotów to już naprawdę chyba nic nie uratuje ha ha. Nawet jak je poprawię i coś dopiszę to mam wrażenie, że i tak w połowie akapitów nie wiadomo, o co chodzi.

One Shots | NarutoWhere stories live. Discover now