Focza dywersja

20 4 0
                                    

– Hej, Laney… – rzucił Jack na powitanie dziewczynie, która siedziała samotnie na ławce.

– Hej… Gdzie Annie? – zapytała, a on wzruszył ramionami.

– Poszła do łazienki. Will? – rozglądnął się i ukrył ręce w kieszeniach.

– Poszedł po coś do jedzenia.

Nagle nastała cisza. Oboje wyglądali, jakby nie mogli nawet trochę cieszyć się pobytem tutaj. Przez chwilę obserwowali wspólnie sufit i przepływającą nad nimi wielką rybę.

– To jak foki? – odezwał się w końcu blondyn.

– Nie znaleźliśmy fok. – odparła krótko.

– Jak to? My z pewnością przechodziliśmy obok nich. Były na piętrze, co prawda, ale Will by ich nie znalazł, skoro już tu był? – zastanawiał się chwilę na głos i spojrzał na smutną minę dziewczyny. – Chodź – wyciągnął rękę. – Pamiętam jeszcze drogę, pokażę ci.

Laney ostrożnie przyjęła jego dłoń, a ten już po chwili pociągnął ją za sobą co najmniej, jakby uciekali.

– A co z Annie i Willem? – padło w końcu to pytanie, a Jack wykrzywił usta na samo wspomnienie.

– Znajdą nas na pewno, w końcu znają to miejsce. – odpowiedział nagląco i ruszył w kierunku schodów. Zważywszy na to, że znał tylko jedną drogę i wracał się nią, nie było problemu z odnalezieniem odpowiedniego miejsca. Kiedy oczom Laney ukazały się foki, gwałtownie ścisnęła jego dłoń i zaczęła przyglądać się każdej z wielką uwagą i zachwytem. Chłopak nie mógł nic poradzić na jej reakcję i sam się uśmiechnął. Pomimo, że widział już wcześniej to miejsce, zdawało mu się, że był tu po raz pierwszy i widok zza szyby był jakiś przyjemniejszy, niż wcześniej jakikolwiek inny.

Ponad przyjaźnią [zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz