Rowery czy kręgle?

41 6 0
                                    

     – Laney... – dziewczyna wyglądała na zamyśloną, ale blondyn postanowił jeszcze raz ją zawołać. – Laney! – tym razem, nawet pomimo gwaru w klasie, zwróciła swe oczy ku niemu. – Mogę zamienić z tobą słówko? – uśmiechnął się lekko, widząc że powoli wstaje.

     Wybrali się na korytarz, gdzie było trochę przestronniej i, o dziwo, ciszej.

     – Słucham – odparła dość chłodno. Chłopak wyciągnął zza pleców bombonierkę z czekoladkami i wystawił je tuż przed jej nos. Nie miał odwagi patrzeć jej w oczy, mówiąc te słowa, więc utkwił wzrok na swoich sportowych butach.

     – Przepraszam... – powiedział dość stłumionym głosem. To jedno słowo bardzo rzadko wydobywało się z jego ust, ale również mocno wykazywało skruchę chłopaka.

     – Za co przepraszasz? – Laney była lekko wstrząśnięta, ale gdy tylko mogła już wydobyć z siebie głos, nie omieszkała zadać tego pytania.

     – Za... za wszystko – nadal okazywał skruchę i żal, jaki czuł w środku, jednocześnie walcząc ze swoim wrodzonym uporem, beztroską i zaciśniętymi mocno szczękami. W efekcie wyglądał bardzo zabawnie, bo jego głos wyrażał co innego niż jego mina. Laney w końcu nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Chłopak, widząc jej szczery uśmiech, zdał sobie sprawę, jak długo nie widział tego na jej twarzy. Mógłby już przysiąc, że jedyny uśmiech, na jaki potrafiła się zdobyć, to szyderczy uśmieszek, kiedy odgryzała się innym; ale teraz już pamiętał. Ten najpiękniejszy uśmiech.

     – Z takim uśmiechem ci do twarzy. Powinnaś częściej przyozdabiać nim swoje usta. – z równie ciepłym uśmiechem wyrecytował jedną ze zwrotek piosenki, której Laney często kiedyś słuchała.

     – Ładnie powiedziane – przyjęła pudełko pełne słodkości i przykuła do niego swój wzrok. Jack mógł zaobserwować coś, czego się po dziewczynie nie spodziewał. Przebiło to nawet jej dobry humor. Mianowicie Laney po raz pierwszy, odkąd chłopak pamiętał, wyglądała na odrobinę onieśmieloną, co bardziej upodabniało ją do tego rodzaju dziewczyn, jakie często miał okazję podrywać. Nawet jej policzki były przyozdobione odrobiną różu czy czerwieni. Jack nie mógł uwierzyć swoim oczom; jak dotąd nigdy nie reagowała aż tak na to, co robił.

     – Nie gniewasz już się, tak? – nagle poczuł potrzebę odezwania się, aby nie wyszło na to, że jedynie się jej przygląda. Poczuł się dziwnie i zdecydował odwrócić wzrok od tego niecodziennego zjawiska. "Dlaczego się na nią gapię? Zachowuje się jakoś dziwnie... Dlaczego tak zareagowała? Przecież nawet ja potrafię przeprosić, kiedy trzeba."

     Jego przemyślenia i zmieszanie przerwał donośny dzwonek sygnalizujący koniec przerwy. Dziewczyna odpowiedziała kiwnięciem na pytanie Jacka i powrócili do gwarnej klasy, gdzie toczyła się zawzięta debata.

     – A co, jeśli zacznie padać? To okres burz i mocnych ulew. Nie chcę skończyć przemoknięta do suchej nitki!

     – A masz lepszy pomysł? Tak jak myślałam, nie, więc póki czegoś lepszego nie wymyślisz, to zainwestuj w płaszcz przeciwdeszczowy!

     – Pan B. uwielbia wycieczki rowerowe, mieliśmy na urodziny zorganizować mu taką wycieczkę klasową! To musi być w tym miesiącu!

     – Pan B. będzie zadowolony nawet, jak wybierzemy się do kręgielni! Chodzi przecież o to, żeby celebrować wspólnie!

     – Ale to będzie najlepszy pomysł, a poza tym... – osoba mówiąca wpadła na Laney, która właśnie chciała niezauważenie przedostać się do swojej ławki.

     – A ty co o tym myślisz, Lady Art? – zapytał ktoś z tłumu i wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę. Klasa była podzielona na dwie grupy. Jedni nie chcieli zmoknąć, drudzy nie chcieli odpuścić najlepszego pomysłu. Laney była w kropce; czegokolwiek by nie powiedziała, teraz albo jedna część, albo druga by się na nią obraziła. Wzięła ciężki wdech i poczuła presję spojrzeń dwudziestu trzech osób z klasy.

     – No to czemu nie połączyć obu pomysłów? – odezwał się jak zawsze lekkodusznie Jack. Większość spojrzeń od razu podążyła w jego kierunku. – Pojedźmy rowerami do najbliższej kręgielni. Jak nie będzie padać, to przejedziemy się dłuższą trasą przez park miejski, a jeśli będzie się zapowiadać na srogi deszcz, to skryjemy się zaraz pod dachem kręgielni. – zasugerował, a klasa zdała się mniej napięta i bardziej skłonna do polemizowania na tym torze. Laney podziękowała Jackowi w niewerbalny sposób. Chłopak tylko puścił do niej oczko w odpowiedzi i zasiadł do swojej ławki.

     – Dobra, to kto jest za tym pomysłem, niech podniesie rękę do góry. – odparł przewodniczący klasy i zaczął liczyć uczniów. Niektórzy dopiero po chwili namysłu podnosili ręce, tak więc parę razy musiał zacząć od początku, niepewny, czy już kogoś policzył czy nie. Jack oczywiście poparł swój własny pomysł ręką uniesioną wysoko. Zaniepokoiło go jednak, że Laney nie podzielała jego zdania.

     – Laney – szepnął, ale i tak zareagowała. – Wybierz się z nami na wycieczkę, musisz się odrobinę bardziej socjalizować. – rzucił jak zwykle swoim ulubionym komentarzem, a dziewczyna wskazała na rękę w temblaku. – Oj, weź, to nie jest wystarczający powód. Wezmę cię na bagażnik - pan B. na pewno się zgodzi – zachęcał dziewczynę. – Chyba że wolisz jechać na bagażniku pana B. - to też da się załatwić... Tylko on może trochę szybciej się zmęczyć. – zażartował i ku jego zaskoczeniu Laney zachichotała, wyobrażając sobie nauczyciela na rowerze próbującego dogonić swoich uczniów. Po chwili zdumiała blondyna jeszcze bardziej, podnosząc lewą rękę do góry.

Ponad przyjaźnią [zakończona]Där berättelser lever. Upptäck nu