Nie ma limitu wiekowego na brodzik

72 11 3
                                    


     – Cześć, Jack! – dwie szatynki przyjaźnie powitały go, przechodząc obok. Blondyn naturalnie obdarzył je swoim uśmiechem i odpowiedział.

     – Cześć, dziewczyny! Gdzie się tak spieszycie? – zapytał, ignorując to, co właśnie mówił jego kolega.

     – Właśnie szłyśmy do biblioteki szkolnej po nową lekturę. – odpowiedziała jedna z nich.

     – Łał! To w naszej szkole jest biblioteka? Chodzę tu już dwa lata, a jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się znaleźć tej komnaty tajemnic! – ledwie dokończył mówić, a szatynki już chichotały między sobą.

     – Jak chcesz, możemy ci pokazać drogę. – zaproponowały w końcu, ale jeden z kolegów pociągnął go za koszulę. Chłopcy właśnie ruszyli do kolejnej klasy.

     – Jasne! – odparł bez wahania.

     – Jack! Ty idziesz z nami. – odezwał się ten, który pilnował, aby blondyn nie wymigał się od ciężkiej pracy, jaką było przenoszenie atlasów na drugi koniec korytarza.

     – No to następnym razem – pomachał im, będąc ciągnięty za koszulkę w stronę sterty atlasów. Dziewczęta zachichotały i odmachały mu. Kolega Jacka postarał się o to, aby chłopak wystarczająco się zmęczył i nadał mu tak dużo na ręce, że jedno zgięcie wystarczyło, aby wszystko runęło.

     – W ogóle kim były te dziewczyny? – zapytał w końcu, przyjrzawszy się, jak w odpowiedzi na powitania koleżanek odpowiada niestrudzonym uśmieszkiem.

     – A bo ja wiem? Pierwszy raz je widziałem, ale były urocze, nie sądzisz? – zapytał, powracając wspomnieniami do chwili spotkania. Jego kolega, gdyby tylko mógł, strzeliłby sobie właśnie ręką w czoło z niedowierzania. – Sugerując się tym, że znają moje imię, to pewnie któreś z fanek piłki nożnej. – powiedział po zastanowieniu.

     – Chyba raczej twoich fanek. – poprawił go kolega. Na korytarzu rozległ się głośny dzwonek, oznajmiający, że błoga przerwa się skończyła. – Pospieszmy się! Zaraz zacznie się w-f.

Chłopcy zanieśli mapy do kantorka i pobiegli jak na wyścigi do szatni. Upał był taki, jak poprzedniego dnia i słonko prażyło, ale dziś na w-f mieli zajęcia na otwartym basenie szkolnym. Z chęcią wskakiwali na bombę do zbiornika wodnego. Dziewczyny piszczały, ochlapywane zimną wodą, ale szybko się rewanżowały i tak oto lekcje pływania zamieniły się w brodzik dla przedszkolaków spragnionych zabawy. Nauczyciel i tak nie zwracał uwagi na to, co się działo w basenie, myślami był już na wakacjach we Włoszech.

     – Co powiecie na siatkę wodną? – zaproponował wysoki chłopak, prezentując wszystkim piłkę. Pomysł się spodobał i klasa szybko podzieliła się na dwie grupy. Rozpoczęła się rozgrywka. Wysoki chłopak w przeważaniu celował w pozycję Jacka, ale ten zwinnie oddawał z podwójną siłą. Na tle klasy widać było ich prywatną rywalizację, ale nie zdawało się to sprawiać większych problemów. Wszyscy mieli okazję odbijać, a że oni przejmowali co trudniejsze przyjęcia, to już tylko bonus. W końcu piłka uderzyła o krawędź basenu i poleciała wysoko do góry, a po powrocie zaczęła toczyć się w stronę ogrodzenia. Tam siedziała dziewczyna okryta bluzą i szkicownikiem w rękach.

     – Lady Art! Lady Art! – zaczęli ją nawoływać, aby podała im piłkę. W końcu spojrzała na nich zmęczonym wzrokiem i poturlała piłkę w stronę wody. Rozgrywka zaczęła się na nowo, ale tym razem jeszcze szybciej niż poprzednio piłka postanowiła odwiedzić Laney. Tym razem odbiła się od głowy jednego z chłopaków z klubu piłkarskiego. Zaraz polała się fala śmiechów.

     – Hej! Hej Lady Art! Może się dołączysz? – jedna z dziewczyn podpłynęła i uśmiechnęła się do niej znacząco, ukazując biel swoich zębów.

     – Nie. Dzięki. – odparła krótko i, popchnąwszy piłkę w jej stronę, wstała i poszła do cienia w kierunku nauczyciela.

     – Ale ona sztywna – skomentowała jedna z dziewczyn, a inna jej przytaknęła.

Laney nie cieszyła się zbytnią popularnością w klasie, w zasadzie lubiło ją może z parę osób na krzyż, reszta traktowała ją raczej jak powietrze. Jack nigdy nie mógł pojąć, dlaczego tak zabawna dziewczyna nie znajduje wśród nich rozgłosu. Jedyne osoby, które naprawdę doceniały jej komiczne zdolności, to członkowie popołudniowych klubów sportowych. Często zagadywali ją, aby pożartować, ale ona rzadko kiedy odpowiadała na zaczepki.

Ponad przyjaźnią [zakończona]Where stories live. Discover now