Za duży zbieg okoliczności

43 7 0
                                    


     Jack czuł się winny temu, co się stało. Wiedział, że nie doszłoby do tego, gdyby użył lepiej dobranych i milszych słów. Od mamy Laney usłyszał jedynie, że dziewczyna ma stłuczoną rękę; odrobina ciężaru spadła z jego serca, ale dalej źle się czuł. "Co we mnie wstąpiło, żeby tak to ująć?"

     – Lady Art – Jack jak na zawołanie zwrócił wzrok w kierunku dziewczyny – słyszałam, że wczoraj spadłaś ze schodów. Jak to się stało? Zrobiłaś sobie coś poważnego? – dziewczyna w warkoczu dopytywała się szczegółów, a Laney niechętnie odpowiadała.

     – Nie pamiętam... jakoś obudziłam się w szpitalu z ręką na temblaku... – odpowiedziała cichym, zachrypniętym głosem. Dziewczyna, nie zdobywszy żadnych nowych informacji, odpuściła i poszła sobie. Laney miała prawą rękę na temblaku i parę plastrów na twarzy. Siedziała cicho, wpatrzona w swój szkicownik.

     – Laney... – Jack odezwał się, a dziewczyna od razu uniosła wzrok, widząc go jednak powróciła wzrokiem do poprzedniej czynności. "Pewnie jest zła", pomyślał i dał jej spokój.

     Laney do końca dnia nie odzywała się do Jacka, do innych uczniów, do nikogo. Nawet nauczyciele omijali ją przy wywoływaniu do odpowiedzi. Kiedy jednak lekcje się skończyły, Laney wcale nie ruszyła do pracowni.

     – Lady Art! Lady Art!

     – Poratuj! – chłopcy z klubu piłkarskiego prosili ją ładnie, aby obudziła Jacka, który jak zwykle zasnął na historii (albo przynajmniej udawał, aby mieć pretekst do rozpoczęcia rozmowy). Minęło już tyle godzin, że Laney na pewno przestała się gniewać. W każdym razie na to liczył chłopak.

     – Halo...? Przepraszam... – odezwała się do śpiącego i niepewnie szturchnęła go w ramię. Chłopcy, pełni nadziei, okrążali ich, więc dziewczyna czuła dodatkową presję. Jack jednak dalej udawał, że śpi.

     – Ekhm, chyba... chyba mi się nie uda... Poproście kogoś innego. – zaproponowała i tłumem wstrząsnęła fala rozczarowania.

     – No weź! Lady Art!

     – Nie możesz być odrobinę zabawniejsza?

     – Jak go nie obudzisz, to wszystko stracone! My nie damy sobie z nim rady, a jak się nie pojawi, to w końcu trener go wyrzuci! – złe komentarze i obelgi zaczęły się pojawiać, a Laney czuła się zagrożona i zmęczona tłumem.

     – Przepraszam... Ja nie umiem... – powiedziała ledwie słyszalnym głosem, ale chłopcy nie odpuszczali i blokowali jej drogę. Coraz bardziej naciskali, aby spróbowała ponownie, aż w końcu dostali to, czego chcieli.

     – Jack! – uradowani zauważyli, że chłopak się przebudził.

     – Jesteście strasznie nieznośni i głośni... Zajmijcie się sobą – powiedział jak nigdy ponurym tonem, co wprawiło resztę w osłupienie. Jack, widząc nieporadną minę Laney, złapał ją za rękę i pociągnął za sobą, wyprowadzając z klasy. – Chodź, Laney...

     Szedł korytarzem, a dziewczyna w milczeniu podążała za nim. W końcu przystanęła, a chłopak zrobił to samo.

     – Dziękuję, ale powinnam już chyba pójść do domu. – odparła chłodno, nie patrząc na chłopaka.

     – Nie idziesz do klubu plastycznego? – odezwał się dotąd niedostrzeżony przez nikogo Will, wskazując na wejście do klubu zamieszczone nieopodal. Po chwili ciszy spojrzał to na milczącego Jacka, to na wyobcowaną dziewczynę, która odwróciła wzrok. Gdy w jego oczy rzucił się temblak, na którym bezwiednie leżała jej ręka, poczuł się głupio.

     Laney pokręciła głową i szybko się zmyła.

     – Czyli teraz mnie nienawidzi? – westchnął blondyn, kierując się w stronę własnego klubu.

     – Może i by cię nienawidziła, gdyby wiedziała, kim jesteś. – odparł Will, wymijając go.

     – Weź sobie nie żartuj, nie wychodzi ci to. – odparł z niesmakiem Jack, dorównując mu kroku.

     – Laney straciła pamięć... – widząc zdziwienie chłopaka, sam nie krył swojego. – I najwyraźniej jeszcze tego nie wiesz –dodał.

     – Nie wrobisz mnie tym razem. To by był za duży zbieg okoliczności. – prychnął rozbawiony, ale jego oczy zdradzały cień wątpliwości. Zaczął się niepokoić.

Ponad przyjaźnią [zakończona]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt