Podwójna randka

22 5 2
                                    

- Ślicznie wyglądacie - Will i Jack w tym samym momencie podzielili się swoim zdaniem i ze zdumieniem spojrzeli po sobie. Dziewczyny w dobrym humorze również jednocześnie podziękowały i ich głos stopił się w jedno. Ostatecznie cała czwórka roześmiała się, rozbawiona podwójnym zbiegiem okoliczności.

- Bilety dla dwóch par? - zapytał sprzedawca, kiedy do niego podeszli.

- Tak! - odparł szybko Will, zanim Jack zdążył cokolwiek powiedzieć.

- Mamy dziś podwójną randkę - dodała Annie, zapewniając sprzedawcę przez przytulenie się do ręki Jacka. On jednak miał kwaśną minę. Mimo tego, sprzedawca bez oporów sprzedał im bilety i przeszli szybko jak po maśle.

- Udało nam się trochę zaoszczędzić dzięki tej chytrej sztuczce - uśmiechnęła się szeroko Laney.

- Taa... - rzucił niechętnie blondyn.

- Ale randka to dalej randka - dorzucił pogodnie Will i chwycił Laney za rękę. Dziewczyna szybko oblała się rumieńcem.

- Cóż za para! - zaśmiała się Annie, a Jack jedynie burknął coś pod nosem. Widocznie był rozdrażniony. Wszystkie drogi, postoje i nawet sklepik z pamiątkami rozdrażniały Jacka jeszcze bardziej.

- Tu będą meduzy! O spójrz, tu jest jedna! - Annie pociągnęła go za rękaw, wskazując dolną krawędź szyby. Laney skrzywiła się lekko i spojrzała błagalnie na Willa.

- Możemy pójść pooglądać coś innego? - patrzyła niczym małe dziecko proszące o lizaka, więc Will nie miał serca jej odmówić.

- Możemy poszukać fok, jeśli chcesz. - rzucił pierwszą myśl, która mu się nasunęła.

- Ale ja chcę chwilę popatrzeć na meduzy. Jack, zostaniemy tu chwilę dłużej? - Annie też nie chciała odpuścić i robiła oczka smutnego szczeniaka. Blondyn spojrzał po Laney i Willu połączonych splecionymi dłońmi i na Annie przyklejoną do jego ramienia. Odpowiedź nie była prosta, ale nie czuł, żeby miał jakiś wybór.

- Idźcie przodem - rzucił, a Annie podziękowała mu, ściskając bardziej jego ramię. Will uśmiechnął się zwycięsko i pociągając za sobą Laney, bez uprzedzenia pobiegł przed siebie. Jack ruszył się automatycznie o krok, po czym zastygł. "Co ja robię... Niech sobie idą, co mnie to obchodzi", zastanawiał się, spoglądając na ścieżkę, z której już zniknęli.

Ponad przyjaźnią [zakończona]Where stories live. Discover now