Twoim Szczęściem, Skarbie

3K 130 18
                                    

*Lauren*

Reszta wycieczki minęła nam spokojnie. Zero kłótni, sprzeczek czy bójek. Totalny spokój. Obecnie siedzę na lekcji, która jest fizyką. Nie lubię tego przedmiotu. Po chwili otrzymuje powiadomienie na jednym z portalu społecznościowym.

Od : Chancho
Hejka

Marszczę w skupieniu brwi i zastanawiam się, czy znam tą osobę.

Do : Chancho
Hejka..? Znamy się?

Spoglądam na nauczycielkę, by sprawdzić czy nie patrzy na mnie.

Od : Chancho
Nie, ale zawsze możemy się poznać. Jestem Karla 😉

Do : Chancho
W takim razie miło mi, jestem Lauren

Od : Chancho
Piękne imię dla pięknej dziewczyny😁

Co? Co tu się dzieję? O co chodzi?

Do : Chancho
Nie jestem piękna

Chowam telefon i skupiam się na reszcie lekcji. Spoglądam na zegar wiszący na ścianie. Jeszcze 10 minut. Wytrzymasz Jauregui. Po upływie tego czasu, pakuję się i wychodzę z klasy. Idę przez szkolny korytarza kierując się do mojej szafki. Po dotarciu na miejsce chowam nie potrzebne mi książki, a biorę te, które mi się przydadzą. W pewnej chwili czuję znów wibracje mojego telefonu.

Od : Chancho
Każdy jest piękny 😁

Do : Chancho
Kim ty jesteś?

Wysyłam wiadomość i chowam telefon do kieszeni, po czym idę w stronę gabinetu Camili. Gdy dotarłam na miejsce zapukałam w drzwi, a po usłyszeniu "proszę" weszłam do środka.
- Dzień dobry Lauren. - mówi radośnie.
- Dzień dobry. - odpowiadam i siadam na jednym z krzesełek. - Jaki będzie dzisiejszy temat? - pytam ciekawa.
- Ogólny. Co tam u Ciebie słychać? - kładzie papiery na biurku i zwraca wzrok na moją osobę.
- Nic ciekawego, oprócz tego, że napisała do mnie jakaś dziewczyna. - wzruszam ramionami.
- Jaka dziewczyna? - zadaje kolejne pytanie.
- Ma na imię Karla i nie kojarzę, by jakąś Karla chodziła do tej szkoły. - mówię.

Camila patrzy chwilę na mnie i kieruje wzrok na leżące przed nią papiery. Zapisuje coś i odkłada długopis.
- A co u Ciebie? - pytam zanim zdąży się odezwać. - Jak minął Ci dzień?
- Spokojnie. Zero problemów z pozostałymi uczniami. - uśmiecha się. - Widzę, że się zmieniłaś. - moja mina się zmienia, co zauważa. - Na lepsze oczywiście. - mówi szybko. - Pamiętasz pierwszą wizytę tutaj. - spoglądam na nią. Zamyślam się na chwilę i próbuję przypomnieć o wspomnianym dniu.

- Więc tak, będziesz tu przychodziła trzy razy w tygodniu. W poniedziałek, środę i piąt.... Lauren? - pytam, gdy się odwracam w stronę tam gdzie powinna być zielonooka. Lecz nigdzie jej nie ma, natomiast drzwi są uchylone. - Pięknie... - szepczę do siebie.

Po chwili uśmiecham się pod nosem.
- Oczywiście, że tak. Uciekłam wtedy, gdy ty do mnie mówiłaś jak stałaś do mnie tyłem. - śmieje się.
- Taak. - mówi ciągle się śmiejąc. - Początki zawsze są ciężkie. - dodaje.
- Tak, tak to prawda. - myślę przez chwilę. - Chciałabyś gdzieś ze mną pojechać?
- Wiesz, że nie powinnyśmy. - mówi pochmurniejąc.
- Pojedziemy do miasta obok. Będzie mniejsze ryzyko, że nas ktoś zobaczy. - odpowiadam. - Proszę?
- No.. Dobrze. - wzdycha teatralnie, na co się śmieję.
- Do zobaczenia. - mówię i wstaję ze swojego miejsca. Podchodzę jeszcze do brunetki, nachylam się nad biurkiem i muskam lekko jej wargi.
- D-do zobaczenia. - uśmiecham się pod nosem na jej reakcję i wychodzę z pomieszczenia. Po chwili dostaję wiadomość.

Od : Chancho
Twoim szczęściem, skarbie 😉

Co?



------------------
Przepraszam, za taką przerwę. 😢

Co sądzicie o tym rozdziale? 🤔

Do następnego 😉

Unfulfilled desires Where stories live. Discover now