Coś Ty Powiedział?!

4.7K 208 10
                                    

*Camila*

- Ally, zaraz się spóźnimy! - krzyczę do mojej współlokatorki.
- Już idę! - odkrzykuje, a po chwili pojawia się przede mną.
- Nareszcie. - szepczę pod nosem. Po założeniu butów i płaszczów wychodzimy z bloku i wsiadamy do samochodu.
- Dyrektor mówił, byśmy się nie zaprzyjaźniali z uczniami. Podobno niektórzy mają bardzo ciężki charakter. - zagaduje w połowie drogi.
- Rozumiem. - odpowiadam, a w moim umyśle automatycznie pojawia się zielonooka. Naprawdę jest taka zła jak jest napisane w papierach? Uratowała mnie przed tym facetem w sklepie.
- Słuchasz mnie? - wracam do rzeczywistości, gdy słyszę głos Ally.
- Tak...? - mówię niewinnie. Ta kręci głową z dezaprobatą i uśmiecha się głupio.
- O kim myślisz?
- O nikim. - mówię pośpiesznie i lekko zdenerwowana.
- Yhym. Właśnie widzę. Kto to? - nie daje za wygraną.
- Nikt ważny. - mówię i spuszczam głowę. Jest ważna, i to cholernie ważna. Coś mnie do niej ciągnie.
- Jesteśmy. - informuje mnie przyjaciółka. Biorę swoją teczkę z tylnego siedzenia i wychodzę z samochodu, po czym wchodzę do budynku pełnego młodzieży.
- Najpierw mamy iść do dyrektora? - pytam, gdy przechodzimy między korytarzami.
- Tak. Mamy jeszcze ustalić kilka spraw. - przytakuję głową i staję przed drzwiami. Pukam w nie lekko, a po usłyszeniu cichego "proszę" wchodzę do środka.
- Dzień dobry. - mówię równocześnie z Ally.
- Dzień dobry. Proszę usiąść. - pokazuje gestem ręki byśmy zajęły miejsca. - Mam papiery do podpisania. - jeden podaje mi, a drugi mojej przyjaciółce. Biorę długopis do ręki i podpisuję w odpowiednich miejscach. - To jest teczka z uczniami, którzy chodzą do psychologa. - tym razem podaje mi sterte kartek z imionami i nazwiskami wybranych uczniów. - Panią Ally do klasy zaprowadzi sekretarka, a Panią Camilę zapraszam za mną. - przytakujemy i wstajemy z krzesełek. Wychodzimy z gabinetu, rozdzielamy się i idziemy w swoje strony, ja akurat podążam za dyrektorem rozglądając się na wszystkie strony. Stajemy przed drzwiami z napisem "psycholog szkolny", a po chwili znajdujemy się w środku.
- To jest pani gabinet. W biurku zapewne są jeszcze wyniki z badań od poprzedniego psychologa. - skinam głową, a dyrektor wychodzi z pomieszczenia.

Pierwsza, jak i druga godzina lekcyjna mija mi spokojnie. Natomiast, gdy dzwoni dzwonek zwiastujący trzecią przerwę na korytarzu można usłyszeć głośne krzyki.





*Lauren*

- Coś ty powiedział?! - krzyczę na wystraszonego pierwszaka.
- N-nic. J-ja tyl-tylko...
- Nie obchodzi mnie to! - syczę i pcham go na szafki, które po zderzeniu wydają z siebie głośny dźwięk.
- Lauren, daj spokój. - słyszę głos Dinah, ale ignoruję go.
- Posłuchaj mnie. - podchodzę do niego i przytrzymuję przy szafkach. - Nikt niegdy nie będzie tak o nas mówił, zrozumiano? - pytam, ale on i tak nie odpowiada. - Zrozumiano?! - pięścią uderzam koło niego.
- Lauren! - słyszę krzyk, którego miałam nadzieję, że uniknę. - Puść go. - podchodzi i kładzie mi ręce na ramiona. Teren zakazany. Wzdrygam się na ten dotyk i odsuwam od niej.
- Nie dotykaj. - syczę przez zęby.
- Chodź ze mną. - mówi i znów próbuje do mnie podejść. Rozglądam się dookoła i spoglądam na każdego, który przyszedł zobaczyć tę scenkę.
- Czego się gapicie! - drę się, a każdy momentalnie się rozchodzi, a Camila podskakuje na mój krzyk.
- Chodź. - wyciąga rękę i pokazuje mi bym szła za nią. Idziemy przez korytarza, a ja piorunuję każdego wzrokiem. - Zapraszam. - Camila otwiera drzwi i przepuszcza mnie w nich. - Siadaj. - nakazuje. Zajmuję posłusznie miejsce i czekam na rozwój wydarzeń. - Co tam się stało? - pyta, gdy i ona usiądzie przy biurku.
- Nie twoja sprawa. - mówię i cisnę w jej stronę piorunami.
- Lauren. - mówi łagodnie. - Jesteś na liście chodzący uczniów do psychologa szkolnego. - wzruszam ramionami. - W zeszłym roku, ile razy tu byłaś? - pyta.
- Może z trzy. - odpowiadam i spoglądam na nią.
- Ze mną masz być przez cały rok. - mówi pewnie.
- Mam być z tobą? - uśmiecham się do niej zadziornie.
- Wiesz o co mi chodzi. - odpowiada.



*Camila*

Właśnie przeprowadzam rozmowę z Lauren, lecz nie jest to łatwe, gdyż co chwilę zielonooka rzuca jakieś sprośne komentarze.
- Lauren! - mówię już wyprowadzona z równowagi.
- Tak? - pyta głupio.
- Uspokój się. - upominam ją.
- A pomożesz mi z tym? - Spokojnie Camila. Dasz radę. Odwracam się do okna i biorę kilka głębokich wdechów. Jak do niej dotrzeć? Jak pomóc osobie, która nie chce pomocy? Camila myśl!
- Więc tak, będziesz tu przychodziła trzy razy w tygodniu. W poniedziałek, środę i piąt.... Lauren? - pytam, gdy się odwracam w stronę tam gdzie powinna być zielonooka. Lecz nigdzie jej nie ma, natomiast drzwi są uchylone. - Pięknie... - szepczę do siebie.

——————————————————
Jak się podoba?

Dajcie znać w komentarzu.

Unfulfilled desires Where stories live. Discover now