Ch. 12 - Przeczucie

1.6K 149 88
                                    

— Idealna — Westchnęła Akane z uśmiechem na twarzy, wpatrując się w bluzę leżącą na łóżku. Odkąd wróciła do domu, nie mogła oderwać od niej wzroku, co też było przyczyną długotrwałej bezczynności z jej strony.

— Bluza jak bluza — Stwierdził Kasai, przyglądając się jej ze znudzeniem. — Nie rozumiem dlaczego tak się nią zachwycasz.

Dziewczyna spojrzała na niego spod byka. Naprawdę tego nie rozumiał, jednak ona nie zwracała na to uwagi. Z prychnięciem złożyła nowy nabytek w kostkę i spakowała do torby, którą następnie zarzuciła na ramię. Był dopiero ranek, jednak mimo to, postanowiła wrócić wcześniej do dormitorium i być może pomóc innym w przygotowaniach do dzisiejszego ogniska.

Upewniwszy się, że wszystko wzięła, wyszła z pokoju, kierując się na dół. Wchodząc do kuchni, nie zastała tam nikogo, tak jak się spodziewała. Ojciec uprzedził ją już kilka dni temu, że nie jest pewny, kiedy następnym razem się spotkają, więc jego nieobecność nie była niczym nowym. Natomiast co do Haruko, nie była pewna. Ostatni raz widziała ją wczoraj, zaledwie przez moment, w chwili gdy wrócili z galerii. Kobieta gdzieś się śpieszyła, więc w wejściu powitała ich kiwnięciem głowy i natychmiast wybiegła.

Zatrzymała się tuż przed stołem, na którym stała miska pełna owoców. Z lekkim uśmiechem sięgnęła po najbardziej czerwone jabłko i odwróciła się z zamiarem odejścia, lecz przed tym usłyszała głos. Zdziwiona, spojrzała w stronę drzwi prowadzących na taras, które w tym momencie były lekko uchylone. Marszcząc brwi, podeszła do nich, starając się nie narobić żadnego hałasu. Była przekonana, że w domu nie ma nikogo oprócz niej, jednak najwyraźniej się myliła.

— Ile mam jeszcze w tym siedzieć? — Haruko. Akane wstrzymała oddech i oparła się plecami o ścianę, wzrok wbijając w podłogę. Słyszała kpinę i złość w jej wypowiedzi, przez co zrozumiała, że nie powinna wiedzieć o jej obecności. Nie rozumiała też o co mogło chodzić. Czyżby miała jakieś problemy? Jeśli tak, to jakie? — Nie, nie udało mi się go znaleźć.

Białowłosa skarciła siebie w myślach. Nie powinna jej podsłuchiwać. Nawet jeśli ostatnimi czasy kobieta dziwnie się zachowywała. Jej ojciec na pewno miał rację. Po prostu była przewrażliwiona i potrzebowała odpoczynku, który miał wkrótce nadejść. 

Gdy teraz o tym myślała, to sama chciałaby, by nadszedł jak najszybciej. Czasami zazdrościła osobom nie posiadającym quirk. Nie muszą przejmować się tym, że w przyszłości mogą sobie nie poradzić jako zawodowi bohaterowie. Mogą wieść spokojne i normalne życie bez zobowiązań. Mimo iż czasami chciałaby być jedną z nich, to tak naprawdę nigdy nie porzuciłaby swojego marzenia. Marzenia o byciu zawodowym bohaterem. Jednak każdy potrzebuje chwili odpoczynku. Z chęcią odpoczęłaby od tego wszystkiego. Od szkoły, od bohaterstwa, od walk i od tego wkurzającego krzyku pewnego blondyna, który słyszy prawie codziennie. Choć w sumie ostatnio nie irytował jej tak jak kiedyś. Czasami nawet bawił, ale to czasami.

Wczoraj nawet umilił jej dzień spędzony w galerii. Gdyby nie on, z pewnością by się tam zanudziła. Na początku nie był chętny do rozmowy, cały czas będąc wkurzonym na matkę, która razem z jej ojcem, postanowiła posiedzieć sobie w kawiarence, zamiast wrócić bezpośrednio do domu i po prostu umówić się któregoś dnia. Jednak ich zdanie nie miało tam jakiegokolwiek znaczenia. Oboje dali im jasny wybór. Chcesz do domu? Proszę bardzo, ale idziesz z buta. Ponieważ żadne nie chciało narazić się na upał, pozostało im tylko czekać.

Cisza między nimi, którą przerywało jedynie życie tętniące w budynku, oraz siorbanie ich napojów, była według niej niezręczna. Dlatego postanowiła ją przerwać. Z początku zadawała mu pytania, na które odpowiadał od niechcenia, jednak z czasem przerodziło się to w prawdziwą konwersację między dwójką ludzi. Czego się kompletnie nie spodziewała, znaleźli wiele wspólnych tematów na które blondyn chętnie się wypowiadał. Można powiedzieć, że odkryła jego drugą, zupełnie inną stronę. To nie był wiecznie wściekły, niezadowolony z wszystkiego Bakugou, który swoim spojrzeniem mógł wręcz zabić. Był całkowitym przeciwieństwem siebie. O łagodnym spojrzeniu, chęci wypowiedzenia się na dany temat bez kpiny w głosie i uszanowaniu zdania swojego rozmówcy. Akane chciała nawet spytać czy wszystko gra, bo nie chciała uwierzyć, że chłopak który koło niej siedzi, to Bakugou. Zrezygnowała jednak z tego pomysłu, nie chcąc zrujnować tej wspaniałej według niej chwili. Tak jej się wydawało, że była wspaniała. Mogła w końcu porozmawiać z nim bez żadnych kłótni.

𝚎𝚡𝚙𝚕𝚘𝚜𝚒𝚟𝚎 𝚕𝚘𝚟𝚎 || 𝚋𝚊𝚔𝚞𝚐𝚘𝚞 𝚔𝚊𝚝𝚜𝚞𝚔𝚒 Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon