Ch. 5 - Impreza

1.9K 151 55
                                    

Odkąd postanowiła się zdrzemnąć, minęło mniej więcej pięć godzin. Przez ten czas słońce zdążyło całkowicie pojawić się na niebie, przez co na zewnątrz nie było już tak zimno. Pomienie odbijały się w kroplach porannej rosy, co dawało przyjemny dla oka efekt. Ze strony lasu słychać było śpiew ptaków, obwieszczających nowy dzień. To wszystko współgrało ze sobą, dając obraz typowego, leśnego poranku.

Zapewne spałaby jeszcze dłużej, gdyby nie Ochaco, która wparowała do jej tymczasowego pokoju, brutalnie ją przy tym budząc. Nie miała jej tego za złe. W końcu sama o to poprosiła kilka godzin temu. Mieli obudzić ją gdyby coś się stało, i faktycznie coś się wydarzyło. A mianowicie przybycie białowłosej, na widok której dziewczyna bez słowa się na nią rzuciła, przez co obie zaliczyły bliższe spotkanie z podłogą. To normalne po tym jak się o nią martwiła. Nie miała większych obrażeń, oprócz kilku zadrapań i rozciętego policzka, a o nodze już nie wspominając.

Aktualnie obie siedziały na tarasie przed domkiem, owinięte w szare, puszyste koce, które zapewniały im ciepło. U ich stóp stały dwa kubki z gorącą czekoladą, która już trochę zdążyła ostygnąć. Mimo to nie musiały się martwić o to, że zmarzną. Oprócz koców, ogrzewało je także poranne słońce.

— Martwiłam się, wiesz? — Momo spojrzała na dziewczynę, której wyraz twarzy pozostał taki sam, niewzruszony, a przynajmniej tak jej się wydawało do momentu, gdy ta się uśmiechnęła, opierając głowę na jej ramieniu.

— Niepotrzebnie — Westchnęła, po czym zamknęła oczy. Przyjemne promienie słońca grzały ją w twarz, więc nie zamierzała zmieniać tej pozycji.

Momo spoglądając na nią kątem oka, mimowolnie się uśmiechnęła. Gdy tylko dowiedziała się, że to właśnie białowłosa jako pierwsza dotarła do mety, nie licząc jej partnera, cieszyła się jak małe dziecko.

— Jak było? — Postanowiła przerwać ciszę, która nastała po krótkiej wymianie słów. Akane wpatrując się w głąb lasu, w głowie przetwarzała zadane jej pytanie. Domyślała się, że nie chodziło jej tylko i wyłącznie o te kilkanaście godzin, ale o samego Bakugou. Co miała jej odpowiedzieć?

— Wiesz — Zaczęła niepewnie. — Nie spodziewałam się, że będzie tak znośnie.

Mówiąc znośnie, miała na myśli wiele rzeczy, oczywiście nie licząc tego iż została upomniana, że jest słaba. Nie spodziewała się, że aż tak to do niej dotrze, jednak szybko się ogarnęła, odstawiając ten temat na bok, całkowicie skupiając się na swoim celu. Momo nie przerywając, wpatrywała się w ten sam nieistniejący punkt co ona. Była ciekawa jak wyglądała ich współpraca, o ile można to tak nazwać.

Akane opowiedziała jej wszystko co ich spotkało przez ten czas w lesie. Była pewna, że Kirishima powiedział jej o tym jak ją znalazł, a gdy ta skinęła lekko głową, ucieszyła się, że nie musi jej tego streszczać, więc od razu przeszła do tej drugiej części, nie wspominając o tym co usłyszała od blondyna. Niby to tylko Bakugou, ale jednak ją to zabolało. Nie chciała o tym mówić i nie zamierzała tego zrobić. Zresztą nie chciała niepotrzebnie jeszcze bardziej martwić czarnowłosej. Gdy ruszyli jako drużyna, nie spodziewała się jakiejkolwiek współpracy z jego strony, ale życie jak to życie, potrafi zaskoczyć. Gdy spotkaliy Fumikage i Tsuyu, podczas walki z nimi, poczuła coś w rodzaju więzi z chłopakiem. Nie wiedziała jak to opisać. Do tej pory szli kilka metrów od siebie w ogóle się nie odzywając, ale nie podczas walki. Ona osłaniałam go, gdy nie miał jak się obronić, a on ją, gdy była w podobnej sytuacji, tak jakby rozumieli się bez słów. Nie miała pojęcia co o tym myśleć. Być może to efekt treningów, w końcu oboje ciężko trenowali.

𝚎𝚡𝚙𝚕𝚘𝚜𝚒𝚟𝚎 𝚕𝚘𝚟𝚎 || 𝚋𝚊𝚔𝚞𝚐𝚘𝚞 𝚔𝚊𝚝𝚜𝚞𝚔𝚒 Where stories live. Discover now