Ch. 17 - Postanowienia

1.2K 154 87
                                    

Następne dwa tygodnie, zleciały jej wyjątkowo szybko. Prawie codziennie po szkole, wychodziła z Bakugo i jego starymi znajomymi, którzy w pewnym sensie uratowali ich wtedy przed deszczem. Bardzo polubiła w szczególności Bunte, który rozbawiał ją swoim poczuciem humoru. Już nawet zdążyła przyzwyczaić się do tego, że nazywa ją dziewczyną Bakusia, co z jednej strony jej się podobało. Blondyn nie przywiązywał do tego większej uwagi, z tego co dało się zauważyć. We czwórkę jeździli tu i tam, czasami też szli na piechotę, ale to tylko wtedy, gdy do rzekomego miejsca nie było dojazdu. Bardzo dobrze się czuła i bawiła w ich towarzystwie. Może to dlatego straciła poczucie czasu, przez co te dwa tygodnie przeleciały jej koło nosa w zadziwiająco szybkim tempie. Do tego, przez ten cały czas nie myślała o swoich problemach, co było dużym plusem.

Nawet teraz, gdy było już grubo po pierwszej w nocy, razem z Bakugo wracała do dormitorium, które na ich szczęście było już niedaleko.

— Widziałeś minę tej kobiety, gdy nas tam zobaczyła? — Zaśmiała się, spoglądając na chłopaka. O dziwo także się uśmiechał. Najwyraźniej cała ta sytuacja go rozbawiła. — Myślałam, że zawału dostanie. Jeszcze tego by brakowało. Doprowadzić do śmierci starszej pani. Super, nie ma co.

— Ciekawe co ty byś powiedziała, gdybyś zobaczyła w swoim oknie jakiegoś dzieciaka, wspinającego się po murze — Odparł, opanowanym tonem. — Mieszkając na dziesiątym piętrze.

— Nie wiem — Wzruszyła ramionami. — Ale właśnie przyznałeś, że jesteś dzieckiem.

Posłała mu ciepły uśmiech, w momencie gdy spojrzał na nią spod byka. Nie zanosiło się jednak na to, by miał coś jeszcze dodać. Gdy doszli do budynku, otworzył jej drzwi i ruchem głowy wskazał, by szybko weszła do środka. Było dość chłodno i do tego oboje byli padnięci, więc jedyne o czym myśleli to ciepłe łóżka. Wchodząc do salonu, zastali ogień w kominku, który najwyraźniej będzie się jeszcze długo palił. Zastanawiali się czy on w ogóle kiedykolwiek gaśnie i kto dba o to, by tak się nie stało. Nie zdziwiłoby ich, gdyby to była sprawka magii. Tyle ostatnio widzieli, że dosłownie nic by ich nie zdziwiło.

— Bakugou — Złapała dłoń chłopaka, nim ten zdążył odejść w stronę swojego pokoju. Przełknęła ślinę, nie mogąc nic powiedzieć. Zawsze gdy o tym myślała, była przekonana, że to takie łatwe i na pewno jej się uda, jednak gdy dochodziło co do czego, nie mogła nic zrobić. Westchnęła. — Dziękuję za dzisiaj. I za ostatnie dni, które razem spędziliśmy. To było, miłe i dobrze się razem bawiłam.

Bakugou ścisnął jej dłoń, uśmiechając się słabo, by po chwili ją puścić. Wsadził ręce do kieszeni i stanął bokiem do niej, gotów odejść w każdej chwili.

— Ja też się dobrze bawiłem w twoim towarzystwie, Watanabe — Uśmiechnął się, po czym ruszył przed siebie. Akane przyłożyła tą samą dłoń do serca, wpatrując się w jego oddalającą sylwetkę. Nie chciała by odchodził. Chciała spędzić z nim jeszcze więcej czasu, lecz wiedziała, że to nie takie łatwe. Odwróciła się i ruszyła w przeciwnym kierunku, w głowie mając mętlik.

— Coś ci nie wyszło — Kasai, nie martwiąc się o to, że ktoś go zauważy, usiadł beztrosko na jej ramieniu, czekając na to, co mu odpowie.

— Co ty nie powiesz — Westchnęła, wchodząc do pokoju. Nie zapalając żadnego światła, rzuciła się na łóżko z chęcią natychmiastowego zaśnięcia.

Kilka dni temu obiecała przed sobą i przed demonem, że powie blondynowi o swoich uczuciach. Jednak to nie było takie łatwe jak myślała. Za każdym razem, gdy już miała to zrobić, w jej głowie pojawiały się wizję tego, jak wyglądałoby ich życie później. To jak Bakugo z pewnością by ją wyśmiał i urwałby kontakt, czego oczywiście nie chciała. Przywiązała się do niego, lecz nie dała rady tego zrobić. Momentami było to dość śmieszne. Przecież nie takie rzeczy już robiła. Ratowała ludzi, wykonywała niebezpieczne misję i nieraz ocierała się o śmierć, a tym czasem nie umiała powiedzieć paru prostych słów. 

𝚎𝚡𝚙𝚕𝚘𝚜𝚒𝚟𝚎 𝚕𝚘𝚟𝚎 || 𝚋𝚊𝚔𝚞𝚐𝚘𝚞 𝚔𝚊𝚝𝚜𝚞𝚔𝚒 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz