60. Życie odnalezione przez śmierć

Start from the beginning
                                    

W dodatku reakcja głównej bohaterki nie przypomina normalnej. Dziewczynka zaczyna denerwować się i mówić urywanymi zdaniami. Nie przypomina to zdrowej relacji w rodzinie i to nie tylko w kwestii okazywania miłości. Sam problem poczucia bycia kochanym to jedna sprawa i, moim zdaniem, w zupełności wystarczająca jako temat utworu (zwłaszcza że mówimy jednak o one-shocie), tymczasem tu został on poszerzony wręcz o lęk przed reakcją rodzica. Tylko w takim razie co sprawiło, że bohaterka zdecydowała się jednak zapytać?

Dalej pojawia się fragment:

,,— Dużą już jesteś dziewczynką. — Przerwała mi nagle. — Zajmij się sobą, rozumiesz? Ja muszę pracować. — Ostatnie słowa wypowiedziała jakby machinalnie. Bez namysłu. Bez uczuć. Bez troski".

Pierwsze zdanie: ,,Dużą już jesteś dziewczynką" ma nienaturalny szyk, który właściwie nie wiem, z czego może wynikać. Dalej znowu pojawia się zbędne pytanie ,,rozumiesz?" podobne do wcześniejszego ,,nie widzisz tego?". Z kolei ostatnie słowa wypowiedzi wspomniane w komentarzu narratora to ,,Ja muszę pracować". Pomijając, że zaimek jest zbędny, bo bohaterka mówi o sobie, to nie widzę powodu, dla którego w brzmieniu tych słów miałyby pojawić się uczucia czy troska. Te słowa nie dotyczą dziecka, nie ma w nich też elementu, który miałby przez swoją funkcję przekazywać emocje.

Dalej można dowiedzieć się, że sytuacja się powtarzała, a więc dziewczynka wracała wciąż z pytaniem o to, czym jest miłość i co to znaczy kochać. Zastanawia mnie tu kwestia wieku głównej bohaterki, bo co prawda z perspektywy czasu, na przykład jako dorosła osoba, może mówić o tych uderzeniach sztyletu w serce, ale już sama powtarzalność każe zwrócić na to uwagę. Jeśli to było na przykład kilkuletnie dziecko, to trochę trudno uwierzyć, że ten temat tak bardzo absorbował jej myśli, że nie mogła spać po nocach. Owszem, mogła czuć się źle, gdy matka odsyłała ją z kwitkiem, za każdym razem wymawiając się pracą, ale raczej nie w takiej skali, żeby mówić o sztyletach. Dlatego bez wątpienia wiek bohaterki powinien być dokładniej określony, bo ma duże znaczenie w odbiorze tekstu.

,,Coś kazało mi wierzyć. Mieć nadzieję. Nadzieję, że mama [w]reszcie mnie zauważy. Popatrzy na mnie. Zainteresuje się mną. Przytuli i pocieszy. [...] Jednak, [zbędny przecinek] ja przecież nie żądałam wiele. Chciałam tylko dowiedzieć się [przecinek] jak to jest kochać i być kochanym." — Przytoczyłam ten fragment, ponieważ odniosłam wrażenie, że w tekście pojawia się ta niewygodna granica: ,,wiedzieć, czym jest miłość" a ,,czuć się kochanym". I niestety to wynika z zamysłu, a przynajmniej tak podejrzewam. Początek tego można znaleźć już w pierwszej scenie, kiedy główna bohaterka nie próbuje po prostu zwrócić uwagi matki na siebie, zainicjować rozmowę, nawiązać kontakt. Ona nie bez powodu pyta o miłość. Chce dowiedzieć się, co to znaczy. I w tym miejscu, moim zdaniem, pojawia się konflikt, jeśli chodzi o powiązanie tematu opowieści z postacią bohatera będącą jednocześnie narratorem, ponieważ jest różnica między pytaniem ,,czym jest miłość?" a ,,jak czuje się osoba kochana?". Może się to wydawać błahym problemem, ale mówimy w końcu o poezji zakładającej istotną rolę języka.

Opuściwszy wstępny dialog, zaczęłam przyglądać się konstrukcji zdań. Te były krótkie, często pojawiały się także równoważniki zdań. Jest to dobry zabieg dynamizujący tekst, który w normalnej sytuacji pozwala wyraźniej oddać ekspresję bohatera lub zwiększyć tempo akcji. W tym tekście efekt był osiągnięty częściowo — krótkie równoważniki zdań zagęszczały się w momentach, w których pojawiały się elementy uczuć głównej bohaterki. Ale jednocześnie czasem odnosiłam wrażenie, że skracanie zdań nie miało zamierzonego celu. Można by przyjrzeć się fragmentowi: ,,Skierowałam się w stronę swojego pokoju. Wchodząc, poczułam przenikliwe zimno. Spojrzałam w okno — było otwarte. Nieprzerwanie od kilku godzin. Odwróciłam pośpiesznie wzrok. To nawet lepiej. Było mi już całkiem obojętne [przecinek] co się ze mną stanie. Gdybym teraz umarła z wychłodzenia, prawdopodobnie nikt nie zauważyłby różnicy. Byłam tylko kolejną nic nie znaczącą istotką". — Fragment jest dość długi, ale pokazuje wyraźnie ten zabieg skracania zdań na jego początku. Można by odnieść wrażenie, że celem było zbudowanie napięcia: weszła do pokoju, w dodatku powoli, jakby z ostrożnością, wewnątrz było zimno, okno otwarte — można by pomyśleć, że ktoś wszedł do jej pokoju — tymczasem nie prowadzi to do niczego poza rozpaczą głównej bohaterki, w dodatku w postaci bardzo przewidywalnych myśli, które nic nie znaczą dla czytelnika. Nic nie znaczą, bo w sytuacji, kiedy główna bohaterka nie ma indywidualnej osobowości, odbiorca może w niej widzieć jedynie pewną ideę, a w tym wypadku idea ta została ledwo zarysowana. Pojawiła się jedna rozmowa, w dodatku nie brzmiąca zbyt naturalnie, i podsumowanie sytuacji głównej bohaterki w postaci jej myśli — nie ma w tym jej działań, zachowań, reakcji, wiemy tylko, że matka nie poświęca jej dużo czasu i takich bohaterów może być całe multum. Dlaczego akurat jej czytelnik miałby współczuć? Znaczy, wiadomo, to wciąż jest dziecko, któremu brakuje miłości, i człowiek jako istota wrażliwa w trakcie czytania może chwilowo temu ulec, ale będzie to raczej uczucie bardzo powierzchowne, które za kilka zdań wyparuje całkowicie. A celem jest chyba zakorzenienie emocji głęboko w myślach odbiorcy.

Recenzje na miarę - zakończoneWhere stories live. Discover now