60. Życie odnalezione przez śmierć

313 34 1
                                    

Tytuł: Życie odnalezione przez śmierć

Autor: WiecznieRozmarzona

Kategoria: poezja

Oceniono: 28.04.2019

Kolejny raz miałam okazję analizować prozę zgłoszoną do kategorii ,,poezja". Jest to o tyle prostsze, że cechy typowe dla epiki obowiązują, a jedynie zmienia się, a przynajmniej powinien się zmieniać, styl wypowiedzi, co niemniej pociąga za sobą kolejne skutki. Zresztą rozważam napisanie kiedyś tekstu o znaczeniu użycia odpowiedniego stylu językowego; co sprawia, że niektóre teksty prozatorskie można nazwać prozą poetycką, a innych do tego zbioru się nie włączy. No ale najpierw zastanowię się, w jaki sposób to ująć.

Cała praca została zatytułowana ,,Życie odnalezione przez śmierć", ale już opublikowana część — ,,Ile trzeba dać, by żyć?". Nie są to wyrażenia o jednakowym wydźwięku, dlatego też zastanawia mnie trochę ta różnica. Pierwszy tytuł sugeruje zaistnienie zdarzenia, w którym główny bohater mógłby mieć styczność ze śmiercią w jakiejkolwiek postaci i wyciągnąć wniosek, który zastosowany miałby pozytywny wpływ na życie i wpływałby na świadomość tego życia. Natomiast drugi jest nastawiony na życie samo w sobie i trudno odnaleźć jakieś skojarzenie ze śmiercią. Interpretacja na podstawie tytułu mogłaby być zatem całkiem różna i całkiem inne może być wyobrażenie tego, co można znaleźć w tekście.

Przejdę jednak do treści, bo to jej ma dotyczyć recenzja. Początek w pewnym sensie mógłby sugerować temat utworu, którym jest miłość. Główna bohaterka pyta, czym ona jest. Punkt wyjścia jest więc niezbyt oryginalny, zwyczajny, nie zaskakuje. Ze względu na to, że dobór słownictwa w tego typu tekstach powinien mieć szczególne znaczenie, moją uwagę zwróciło, że dziewczynka, która to pytanie zadała, była ,,zaintrygowana". Wspominam o tym, bo użycie słów o precyzyjnym znaczeniu jest ważne w podobnych tekstach. Tam, gdzie ograniczona jest rola fabuły i bohaterów, rośnie znaczenie języka. Tymczasem ,,zaintrygowanie" przywodzi od razu na myśl czynnik, który doprowadził do zaintrygowania w danej chwili, który skłonił bohaterkę do zadania pytania. Z kolei w treści takiego czynnika nie widać i nic nie wskazuje na jego istnienie. Bohaterka po prostu podchodzi do matki i zadaje jej pytanie, bo jest ciekawa. I ja widzę tylko to zaciekawienie, w pewnym sensie typowe dla dziecka, które poznaje świat i myślę, że to byłby dobry punkt wyjścia. Rzeczywistość, w której pierwsze lata życia człowieka są przestrzenią do nauki życia, jest tym, co warto wykorzystać, skoro już bohatera umieszcza się w takim przedziale czasowym.

Podobnie mogłoby być ze słowem ,,rodzicielka", którego w codziennej sytuacji raczej rzadko się używa. Pomijam tu kwestię wieku dziecka, bo narracja jest prowadzona w czasie przeszłym, więc nie wiadomo, ile lat ma bohaterka w momencie wspominania tego zdarzenia. Jest to słowo, które, jeśli już podejmuje się decyzję o użyciu go w takim tekście, powinno nieść ze sobą konkretny cel. Nie chciałabym powiedzieć, że to słowo jest wyjątkowe, ale niesie ze sobą... pewną powagę? Z takich słów korzysta się raczej świadomie.

Jeśli chodzi o wstępny dialog, to trochę brakuje mu naturalności. Wystarczy przyjrzeć się pierwszej wypowiedzi matki: ,,Dziecko, nie teraz. Jestem zajęta, nie widzisz tego?", gdzie słów jest więcej niż treści. W zwykłej sytuacji osoba, która nie ma czasu, odpowiedziałaby po prostu: ,,Nie teraz. Jestem zajęta", prawda? I to byłby już jasny komunikat. Natomiast pytanie ,,nie widzisz tego?" zabrzmiało dla mnie trochę jak umyślna złośliwość względem córki... Domyślam się, że równie dobrze mógłby to być zabieg celowy, ale myślę, że lepiej nie pokazywać matki od razu jako bezwzględnie złej. Na razie jej wadą jest ignorowanie córki i nie poświęcanie jej czasu, co też jest formą nieokazywania miłości, ale mniej obciążającą niż celowe sprawianie przykrości dziecku złośliwościami.

Recenzje na miarę - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz