22. Zepsute serce

546 58 19
                                    

Tytuł: Zepsute serce

Autor: Muffinkowaaa

Kategoria: Opowiadanie, one-shot


Zacznijmy od paru słów wstępu.

Patrząc na okładkę, na opis i tagi, tak naprawdę nie wiemy, czego się spodziewać po tym tytule. Opis jest prosty — „Często cieszymy się życiem, jesteśmy szczęśliwi, kiedy ból i cierpienie przesiąkają pobliską ziemię." Na pierwszy rzut oka to jedno zdanie jest niezrozumiałe, nie zaprzeczę, ale nie dajcie się zwieść — po przeczytaniu całej historii wszystko staje się jasne. Może to i dobrze, że zarys historii, a także jej sedno, nie są podane na tacy. Mnie spodobał się ten zabieg, a dzięki stopniowemu rozwiewaniu tej nuty tajemnicy, która obejmuje całą opowieść, na samym końcu poczułam pewnego rodzaju... zmieszanie, być może zadowolenie, że historia skończyła się właśnie w taki, a nie inny sposób.

Ale poczekajmy z podsumowaniem i przejdźmy do kwestii poprawności technicznej, do której tak naprawdę nie mam zarzutów. Autorka konsekwentnie używa czasu teraźniejszego, który jest, nie ukrywajmy, nieco cięższy w prowadzeniu niż przeszły. Dodatkowo nie zauważyłam miksu czasów — za wyjątkiem jednego momentu, gdzie pojawiła się postać sąsiada koszącego trawnik.

„Już od kilku lat jest szczęśliwym emerytem, jednak weekend zawsze kojarzył mu się z dobrze spędzonym czasem, najczęściej w rodzinnym gronie. Nic się w tej kwestii nie zmieniło na przestrzeni upływających miesięcy. Brat bliźniak odwiedzał go regularnie co niedzielę. Uwielbiał grać w szachy, a że starszy o kilka minut gospodarz domu nie potrafił odmówić, tak wyglądały ich spotkania: kieliszek koniaku, partyjka i rozmowa o wydarzeniach z kraju i świata."

Nie miałabym do tego fragmentu zarzutów, gdybyś, autorko, na początku napisała „Już od kilku lat był szczęśliwym emerytem...", a jednak używasz czasu teraźniejszego, więc musisz mieć na uwadze, że opisując osobę żyjącą, która coś robi czy myśli w danym momencie, nie możesz przeskakiwać do przeszłości. O ile dobrze zrozumiałam, bracia wciąż się spotykają, by porozmawiać o wydarzeniach ze świata czy rozegrać partyjkę szachów, dlatego nie powinnaś ujmować tego w czasie przeszłym, bo to nie jest ich przeszłość, a teraźniejszość — coś, co trwa do tej pory.

„Już od kilku lat jest szczęśliwym emerytem, jednak weekend od zawsze kojarzy mu się z dobrze spędzonym czasem, najczęściej w rodzinnym gronie. W tej kwestii nie zmienia się nic, mimo upływających miesięcy. Brat odwiedza go regularnie co niedzielę. Uwielbia grać w szachy, a że starszy o kilka minut gospodarz domu nie potrafi odmówić, tak wyglądają ich spotkania: kieliszek koniaku, partyjka i rozmowa o wydarzeniach z kraju i świata."

Rozumiesz, autorko, co mam na myśli? Opisujesz osobę, która żyje, a także czynności, które do tej pory lubi/wykonuje/preferuje, dlatego musisz konsekwentnie używać czasu, jakiego się podjęłaś, bez przeskoków czy zawirowań.

Wprawdzie to jedyna wpadka związana z miksem czasów, jaką wyłapałam, ale to dobrze — narracja najwyraźniej jest pod kontrolą. Wpadki mogą zdarzyć się każdemu, a to idealny przykład jednej z nich. Jak już mówiłam — narracja w czasie teraźniejszym jest ciężka, łatwo się w niej pogubić, dlatego należy mieć stale na uwadze szczegóły, jak choćby to, czy opisujesz myśli osoby bądź jej czynności występujące/wykonywane w danym momencie, czy raczej robisz drobną retrospekcję czegoś, co się wydarzyło. Lepiej mieć to na uwadze.

A skoro już o czasach mowa, warto wspomnieć, że mocnym punktem tej historii jest prowadzenie dwóch perspektyw. I nie mam tutaj na myśli typowego pójścia na łatwiznę, wręcz przeciwnie — podkreślenie życia dwóch osób, których przypadki różnią się diametralnie, jest bardzo dobrym zabiegiem na wprowadzenie pewnego kontrastu. Pierwsza perspektywa — prowadzona w czasie teraźniejszym — jest związana z życiem pana koszącego trawnik, o którym mowa była wyżej, a także mówi o jego żonie i synu. Natomiast druga — utrzymywana w czasie przeszłym, dodatkowo podkreślona kursywą — opisuje drugą stronę medalu: kobietę, które życie jest zupełnie inne, cięższe. Muszę jednak znowu doczepić się do pewnej kwestii, a mianowicie: jasności. Przy pierwszym spotkaniu z opisem drugiej perspektywy pomyślałam, że to po prostu jakaś retrospekcja, coś na zasadzie wspomnienia. A jednak okazuje się, że wydarzenia z obu perspektyw nakładają się na siebie, że mają miejsce w tym samym momencie. To może mieć duży wpływ na płynność, zwłaszcza że bezpośrednio pierwszy fragment to opis pustego mieszkania, do drzwi którego „nikt nie puka". Zaraz po tym następuje przeskok na drugą perspektywę, gdzie bohaterką jest Sara. Dziewczyna siedzi na łóżku i odrywa nitkę od swetra. Tutaj pojawiają się wspominki, jak na przykład moment zakupu mebla. Dowiadujemy się, że bohaterka nie lubi dostawać rzeczy od innych — czy to prezentów, czy innych pierdół. Jeśli chodzi o dawanie — skłania się ku temu o wiele bardziej. W tej chwili autorka też wspomina o mężu kobiety i, póki co, nic nie wskazuje, aby ich relacja była niepokojąca. Do czasu, ponieważ już po chwili zostaje nam przedstawiony kolejny fakt — mąż zostaje określony mianem tyrana. Jest także związany ze śmiercią córki bohaterki, o której zresztą dopiero się dowiadujemy. I to jest ten moment, który stawia czytelnika pod znakiem zapytania — czy fragment podkreślony kursywą to przeszłość? Skoro w pierwszym fragmencie spotykamy się z opisem pustego pomieszczenia, a następnie dostajemy coś podobnego do wspomnienia, naturalnie, że zaczynamy myśleć, iż te dwie kwestie są ze sobą w jakiś sposób połączone. A jednak z biegiem historii przestaję dostrzegać związek między fragmentem pierwszym a drugim. Ta rzecz mnie nurtuje, gdyż jest dość niejasna. Pamiętaj, autorko, że nikt z nas nie siedzi w twojej głowie. Musisz mieć to na uwadze.

Recenzje na miarę - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz