Rozdział 31

380 24 8
                                    

Perspektywa Draco

-To się nie uda.-zawołałem, gdy wysłuchałem po raz kolejny planu Patil. Potter, Parkinson , Blaise i Ruda siedzieli jeszcze z nami

-Chyba warto spróbować, prawda?

-Nie przybędą tutaj, bo tak chcę!

-A ja myślę, że Parvati ma rację. Poza tym mamy asa w rękawie.-odparł Harry, a ja zacisnąłem jeszcze mocniej pięści.

Diabeł, Ginny i Bliznowaty obrócili głowę w stronę czarnowłosej. Zarumieniła się delikatnie i uniosła brwi.

- O nie! Nie spotkam się z Nim, nie ma mowy. To, że kiedyś byłam z Nim w związku, nie oznacza, że macie to wykorzystywać. A poza tym nie chcę Go widzieć. Przespał się ze mną kilka razy i odszedł. -przenosiła wzrok po kolejnych osobach z naszej czwórki.

Nabrałem powietrza i wypuściłem dość głośno. Ręce zaczęły mi się trząść. Tu chodzi o Granger, a Patil nam mówi, że nie zamierza Nam pomóc?

-Nic mnie to mnie obchodzi! Spotkasz się Nim z czy tego chcesz czy nie.-warknąłem i odkaszlnąłem. Blaise wstał i poklepał mnie po plecach.

-Już spokojnie. Pamiętasz, że nie możesz się denerwować?-usadził mnie ponownie w fotelu. Przetarłem twarz dłońmi. Czułem na sobie zdezorientowane spojrzenia innych. Zignorowałem to po prostu.

-Dobra... Skoro Patil nie chce się z Nim spotkać, to go porwiemy.

-Nie sądzę.-powiedziała Ginny.

-Jeśli Wy nie chcecie, sam to zrobię. Bo jakbyście chcieli wiedzieć to zależy mi na Granger i dlatego chcę Ją odnaleźć.-warknąłem przez zaciśnięte zęby.

Perspektywa Hermiony

Przez pewien czas panowała cisza. Williams uważnie mnie obserwował.

-Powiedz mi, Kochana. Powiedz mi wszystko o Malfoy'u. Gdzie się ukrywał, co robi? Z kim się spotyka?-zapytał, a ja przełknęłam ślinę.

-No cóż. Zapewne planuje mnie odnaleźć.-syknęłam przez zaciśnięte zęby. Marcus zaśmiał się. Zawtórowali Mu inni.

-Och, Skarbie. Nie zdąży.

-Zaraz o czym Wy mówicie? Mój syn nie żyje.-Lucjusz odważył się odezwać. Spuściłam głowę. Kurwa... Jego rodzice nie tak mieli się dowiedzieć. Dracon opowiadał mi jak się chce ujawnić.

-Ależ żyje.

-To prawda, Panie Malfoy. On nie umarł.-powiedziałam spokojnie. Narcyza pisnęła, a ja kątem oka zauważyłam jak Lucjusz przytula Ją mocniej do siebie.

-Tak, jest cały. No może niekoniecznie zdrowy.

Serce zaczęło mi szybciej bić. Wiedzą coś. Godryku, wiedzą coś. Co On ukrywa przede mną?

-Jak to?-spytałam cicho.

-Odpowiedź za odpowiedź, moja droga.

Uśmiechnęłam się słabo. Miałam pewien pomysł.

-Dobrze. Wy pierwsi. Co to znaczy niekoniecznie zdrowy?

Wstrzymałam oddech, gdy przywódca tej całej zgrai wstał i powoli podszedł do mnie.

-To znaczy, że jest chory. Nieuleczalna choroba, nawet w świecie magii albo jej pomocą. Teraz Ty.-przejechał długim i ostrym paznokciem po moim policzku.

Wygięłam wargi w złośliwym uśmiechu. Przejęłam się informacją na temat zdrowia byłego Ślizgona, ale nie mogłam tego po sobie poznać.

-Dracon lubi grać w Quidditcha. Wiedziałeś?-usłyszałam czyjś cichy chichot. Po chwili poczułam pulsujący ból na policzku. Syknęłam, gdy ktoś krzyknął coś głośno. To był chyba Jared. Po kilkunastu sekundach znowu dostałam, tym razem w drugi policzek. Upadłam na podłogę, podtrzymywałam się tylko rękami.

Marcus wyciągnął różdżkę i powiedział tylko jedno słowo. Crucio. Krzyknęłam, a po chwili zapanowała ciemność.

Perspektywa Draco

Nie mogłem spać w nocy. Nie mogłem znieść myśli, że nic nie byłem w stanie zrobić. Cóż, przynajmniej na razie. No więc siedziałem w salonie apartamentu Hermiony i upiłem się Ognistą.

Jeszcze tylko dzień. Dzień i porozmawiam sobie z tym całym, jebanym przywódcą. O tak, przycisnę Go tak, aby mi wyśpiewał wszystko oraz miejsce, gdzie przytrzymuje Hermionę.

Zacisnąłem palce na szklance i zamknąłem oczy, wyobrażając sobie Ją i rodziców. No kurwa. Przecież to wszystko przeze mnie. Zachciało mi się pomagać Patil. Czemu wtedy nie mogłem być tym samolubnym, egoistycznym Ślizgonem? A co jeśli stało się coś mojej matce?

Wrzasnąłem i rzuciłem szkłem o ścianę. Rozwaliło się na tysiąc, może nawet milion kawałeczków.

Nie wiem może to przez tę całą chorą sytuację, a może przez dużą ilość alkoholu, po prostu się rozpłakałem. Schowałem twarz w dłoniach.

-Draco... Mam to!-usłyszałem głos Blaise'a i od razu podniosłem głowę. Wszedł do salonu razem z Ginny i Parvati.

-Och... Smoku...-tym razem odparła Ruda. Chciałem na Nią nakrzyczeć, żeby tak nie odzywała się do mnie, ale nie miałem na to siły. Tymczasem Diabeł westchnął, a Jego wzrok zatrzymał się na dwóch, pustych butelkach Ognistej.

-Malfoy... Wiem co sobie myślisz. To nie jest Twoja wina, rozumiesz? Nie Twoja.-wyszeptała Patil i podeszła do mnie. Chwyciła moją dłoń i przytuliła mnie do siebie. Powoli objąłem Ją niezgrabnie. Potrzebowałem pocieszenia, naprawdę potrzebowałem. A najbardziej potrzebowałem chociażby jednego uścisku.

-To przeze mnie. Mówiłem Jej, że to niebezpiecznie, abym zamieszkał u Niej. Miałem tego nie robić, ale ta cholerna... cholerna tęsknota za Hermioną, nie pozwoliła mi. Ja... Ja po prostu Ją kocham i nie chcę, żeby coś Jej się stało.

"Po prostu mi zaufaj, Granger"|| DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz