Rozdział 25

514 27 26
                                    

Perspektywa Hermiony

Następne dni minęły mi dość normalnie, wręcz nudno. Jeszcze tylko raz spotkałam się z Dracon'em. Wkurzał mnie strasznie, znów zaczął temat o nas.

-Zamknij się już, Malfoy. Takie gadanie nic nie zmieni.-odpowiedziałam Mu za każdym razem, gdy mówił do mnie komplementy lub co mnie kompletnie wyprowadziło z równowagi, gdy błagał mnie o wybaczenie.

Powiedziałam sobie, że dużo czasu minie, zanim dam Mu szansę na coś więcej. Muszę Go poznać od początku, od nowa. Wiem, że zmienił się, ale nie wiem czy na lepsze czy na gorsze.

-Hermiona, słuchasz mnie?-głos Jared'a wyrwał mnie z rozmyślań. Zmarszczyłam brwi. O czym mógł mówić? Westchnęłam i spojrzałam na Niego pytającym wzrokiem.

-Pytałem, czy masz ochotę iść ze mną do kina.-uśmiechnął się nieśmiało.

-Tak.-odpowiedziałam bez entuzjazmu. Poczułam Jego wzrok na sobie.

-Hermiona... Co Ci jest? Przez ostatni okres czasu jesteś ciągle rozkojarzona i odlatujesz myślami.-wzruszyłam ramionami.

-Nic się nie stało. Po prostu ostatnio dużo się wydarzyło.

-Masz na myśli Malfoy'a, prawda?-westchnął. Pokiwałam lekko głową obserwując Jared'a uważnie. Każdy szczegół Jego twarzy, lekkie dołeczki przy policzkach, długie zaczesane do tyłu blond włosy. Shinoda był przystojny. Każda kobieta w Ministerstwie Magii oglądała się za Nim.

-Musiał być dla Ciebie ważny.-wybąkał cicho. Na moje policzki wpłynął rumieniec.

-Tak, był... Teraz nienawidzę Go tak bardzo, jak Go pokochałam.-łza spłynęła mi po policzku. Poczułam jak Crich mnie obejmuje, a ja... No cóż. Długo nie czułam takiej bliskości drugiej osoby. Wtuliłam się w Niego i wybuchnęłam płaczem.

-Widocznie Cię nie kochał i nie traktował poważnie, skoro odszedł. 

-Jared... Nie rozumiesz. On nie odszedł, bo Mu się znudziłam. On jest debilem, który dał się zabić.

-Miona, nie wygaduj bzdur. Przecież widziałem, On żył. Musiało coś Ci się pomieszać.

-Nie! Cały Hogwart widział. Dracon sam na siebie wydał wyrok śmierci. Zostawił mnie wcześniej mówiąc, że mnie kocha. To nie jest normalne, prawda?

-Pewnie miał swoje powody. 

-Gdyby został byłoby o wiele lepiej.-zapanowała cisza, a ja odetchnęłam z ulgą. Musiałam w końcu wydusić co myślę. A to, że padło akurat na Jared'a Shinodę to był czysty przypadek.

................................

Odprowadziłam Jared'a do drzwi. Było już po północy. Rozmowa trochę nam się przedłużyła. 

-Do tego kina jeszcze umówimy się, prawda?

-Oczywiście.-stanęłam na palcach i pocałowałam Go w policzek. Zawsze tak się witaliśmy i żegnaliśmy. 

-Do zobaczenia.-uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech. Przez Jego ramię zauważyłam jakąś postać. Czołgała się w naszą stronę. 

-Jared... Ktoś tam jest.-powiedziałam zaniepokojona i zmarszczyłam brwi.

 Wyciągnęłam różdżkę, On również. Razem szepnęliśmy: "Lumos"i ruszyliśmy przed siebie. Złapałam chłopaka za dłoń. Bałam się, przecież był środek nocy. Już prawie dochodziliśmy do tego kogoś. Jak się okazało to był chłopak. Z początku nie rozpoznałam Go. Leżał na brzuchu, a Jego twarz opadła mu na podłogę. Oświeciłam Go różdżką i cicho krzyknęłam z przerażenia. Odskoczyłam na bok.

-Boże...-Jared był równie przerażony jak ja. Wpatrywałam się w Dracon'a leżącego przed nami. Włosy miał poplamione krwią. Ubranie miał porozrywane.

-Proszę... Pomóżcie... Miona...-wyszeptał odwracając twarz w moją stronę. Na policzkach miał poprzecinaną skórę.  Z ran sączyła się krew. Wyglądał tragicznie. Coś we mnie pękło. Zapomniałam o wszystkim co mi zrobił. Co Mu się stało?! 

-Wezmę Go.-odparł Jared i podniósł Malfoy'a. Założył Jego ramię na szyję i ruszyliśmy do mojego apartamentu. Cały czas trzymałam Dracon'a za rękę. Zresztą nawet gdybym chciała ją puścić, On nie dałby mi się wyrwać. Jego palce kurczowo zacisnęły się na moich.

Dopiero, gdy Jared położył Go na kanapie, a ja zapaliłam światło, mogliśmy dokładniej zobaczyć w jakim jest stanie. Koszulę miał porozrywaną i poplamioną krwią. Wszędzie miał siniaki. Zakryłam usta dłonią.

-Pomożesz Mu?-zapytałam z drżącym głosem Shinodę. Pracował kiedyś w Mungu, musiał Mu pomóc.

-Trzeba Go przetransportować do szpitala. 

-Nie!-krzyknęłam razem z Dracon'em. 

-Nikt nie może wiedzieć, że żyję.-odparł były Ślizgon. 

-Okej, okej. Wiele tutaj nie zdziałam.-zastrzegł zirytowany Jared. 

-Chyba masz różdżkę, prawda?-burknęłam. Blondyn westchnął i podszedł Dracon'a. Machał nad Nim różdżką i mruczał cicho nieznane dla mnie zaklęcia. 

-Wampiry?-usłyszałam. Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła. Drugi blondyn pokiwał głową i jęknął. 

-Jared, chodź na słówko.-wyjąkałam nie patrząc na Dracon'a. Przeszliśmy na bok.

-Bardzo z Nim źle?-wyszeptałam bawiąc się palcami. 

-Ma kilka ugryzień. Stracił mnóstwo krwi. Trzeba będzie się Nim zająć. Nie jestem w stanie nic więcej zrobić. Przykro mi, Miona. To bardziej zaawansowany rodzaj magii, bardzo stary. Tylko nie wiem, ktoś taki Dumbledore powinien wiedzieć jak się tym zająć.

-On odpada... Snape!

-Co z Nim?-wywróciłam oczami.

-Tylko Jemu, Dracon ufa. Musisz Go przyprowadzić. Jared, proszę Cię.

-Przyprowadzę Go.

-Dziękuję.-powiedziałam i wyminęłam Go podchodząc do byłego Ślizgona. 

-W co Ty się Malfoy wpakowałeś? Ehh... Trzeba Cię oczyścić.-mruknęłam. Uniósł brwi, a ja delikatnie Go podniosłam i usadziłam. Wydał z siebie ciche syknięcie i obserwował mnie uważnie. Emocje zawładnęły całym moim ciałem. Bałam, że Go stracę. 

Delikatnie i bardzo powoli rozpięłam Jego koszulę. Jęknął cicho i skrzywił się z bólu. Zagryzłam dolną wargę i na chwilę zamknęłam oczy. Nie byłam w stanie znieść widoku tylu krwi na ciele. I to jeszcze na Jego ciele.

-Nie kręć się tak, Malfoy!-zawołałam, gdy próbowałam ściągnąć z Niego koszulę. Nie pozwalał mi na to. Pomimo bólu próbował się odwrócić.

-Nie krzycz tak.-wyjąkał. Wywróciłam oczami. Nie będzie mi mówił, co mam robić! 

-Idę po wodę. A Ty masz tu leżeć spokojnie, jasne?-warknęłam a On pokiwał głową i uśmiechnął się słabo.

Poszłam do kuchni. Napełniłam miskę ciepłą wodą, a gdy miałam już wracać, prawie na kogoś wpadłam.

"Po prostu mi zaufaj, Granger"|| DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz