Po stronie Króla Duchów

45 4 2
                                    

Wróciłam do domku, ale nikogo nie było. Usiadłam w oknie, a koło mnie pojawił się Leo.

-Myślałam, że jest inny, ale się myliłam. - czułam pod powiekami łzy. Naprawdę zaczynałam się do niego przekonywać.

-Kto? Martin? - przytaknęłam. - Nie przejmuj się nim. Jeśli Karai ma rację i naprawdę coś do ciebie poczuł, to podejmie słuszną decyzję.

-Tak myślisz?

-Ja to wiem.

-Obiecuję ci Leo, że zrobię wszystko, żeby wygrać ten turniej. Będę dawać z siebie sto procent, a nawet i więcej. Pragnę przywrócić ciebie, Rapha i Joshiego do życia.

-Właśnie. Jeśli już wspomniałaś o Joshim. Rozmawiałem z nim. Mówił, że wystarczy mu to, że jest twoim duchem stróżem. - zdziwiłam się. Myślałam, że stał się nim, żebym i jego przywróciła do życia, i żebyśmy znów byli normalną rodziną.

-Dlaczego?

-On już swoje życie przeżył.

-A wy? Wy z Raphem? Też nie chcecie wracać do świata żywych? - błagam zaprzecz.

-Chcemy, ale Joshi nie. - ufff.

-Dobrze, że chociaż wy chcecie.

-No to co? Przestań się już tak wszystkim martwić. Idziesz?

-Gdzie?

-Drużyna Lena ma walkę. Idziesz ją zobaczyć?

-Tak chodźmy. - teraz przyda mi się trochę rozrywki. Może się nauczę czegoś nowego.

Tym razem walka odbywała się na pustyni. Na widowni oprócz moich przyjaciół był również Zeke i wszyscy jego wierni szamani oraz oczywiście Martin. Trochę się zdziwiłam co Zeke i jego świta tu robią. Drużyna Lena walczyła z jakąś drużyną morską. Zauważyłam, że nasi mają dość sporą przewagę. Trafiliśmy akurat na samą końcówkę, ponieważ walka zakończyła się sukcesem dla Lena, Trey oraz Choco.

Kilka dni później

Moja drużyna jak i Lena miała dużo przebytych walk. Oczywiście wygranych. Zeke również pokonał dużo drużyn.  Za każdą kryło się zniszczenie oraz śmierć przeciwników.  

Przez całe miasteczko przeszedł ogromny wiatr. Ogłoszono kod czerwony. Znaleźliśmy Silvę i okazało się, że Zeke ukradł informacje jak dostać się do króla duchów bez wszystkich wygranych bitew. 

- Musimy go powstrzymać. - cała nasza paczka zgodziła się z Yoh. Ruszyliśmy za wskazówkami Silvy.

-Zeke!- krzyknęłam, gdy dotarliśmy na polanę o której mówił Silva.

-O liczyłem, że za mną pójdziecie. Przyłączcie się teraz do mnie.

-Zeke, tyle razy ci mówiliśmy, że Yoh i Kami się do ciebie nie przyłączą.- Trey się zirytował.

-Ohh, przyłączą nie będą mieli wyjścia. - był bardzo pewny siebie.

-Nie zmusisz nas! Powstrzymamy cię!- jeszcze bardziej się zdenerwowałam.

-I niby jak chcecie mnie powstrzymać? - zaśmiał się chaotycznie i otworzył portale.

Razem ze swoimi szamanami wszedł w te portale. Martin spojrzała się na mnie przez ramię, szepnęłam, żeby tego nie robił. Pokręcił tylko przecząco głową i wszedł za swoim panem. Nie mieliśmy wyjścia. Też tam musieliśmy wejść.

Pers. Yoh

Wylądowałem z Amidamaru an jakimś pustkowiu.

- Rany, ale się poobijałem. - wstałem z ziemi i otrzepałem spodnie z kurzu. - Chodźmy Amidamaru, musimy znaleźć resztę lub Zeka, żeby go powstrzymać.

Turniej SzamanówWhere stories live. Discover now