(Nie)miłe spotkanie

51 5 0
                                    

W tym dniu nie było żadnych walk zaplanowanych dla naszej drużyny jak i Lena, więc postanowiłam pójść do lasu potrenować. Tak naprawdę chciałam pobyć trochę w samotności i pomyśleć. Cały czas zastanawiałam się czemu Zeke tak bardzo chce mieć ją i Joh w zebranej przez niego grupie szamanów. Co Zeke chce zrobić ze mną i moim bratem? Myślałam o tym wszystkim, co mi się przydarzyło, ćwicząc kolejne ruchy.

 Poczułam, że ktoś mnie obserwuje. To nie mógł Joshi, ponieważ on został z resztą, bo wyraźnie powiedziałam że chce pobyć sama. Usłyszałam czyjeś kroki. Moja czujność z sekundy na sekundę wzrastała. Zamknęłam oczy i zaczęłam się wsłuchiwać skąd nadejdzie ewentualny atak. Czułam, że osoba która mnie obserwuje stoi jakieś trzy kroki za mną. Wyciągnęłam katanę odwracając się. Mój miecz był na wprost czyjegoś czubka nosa. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam osobę, która najprawdopodobniej chciała mnie zaatakować. Bo jakby inaczej?

-To znowu ty? Czego chcesz? - mój miecz ani na sekundę nie zmienił swojego położenia.

-Przechodziłem obok i zobaczyłem, że trenujesz. Więc postanowiłem się przywitać  Gdzie twoi znajomi?- Zapytał.

-To nie twoja sprawa! A teraz lepiej idź zanim ci coś zrobię!

-Czyżbyście się pokłócili?

-Mówię, nie twój interes! - rany jak ten koleś działał mi na nerwy. Chodź muszę przyznać, że jest nawet przystojny.

STOP!

Kami wróć na ziemię i bądź czujna! Przecież to posłaniec Zeka.

-Wiesz co, może odłożysz ten miecz zanim zrobisz komuś krzywdę lub co gorsze sobie. A tego chyba byśmy nie chcieli. Prawda? - on sobie ze mnie kpi! Jak śmie!

-Uważasz, że nie potrafię się posługiwać mieczem?!

-Nie to miałem na myśli. Chcę tylko pogadać. Nic ci nie zrobię. Obiecuję. - schowałam miecz, nie tracąc przeciwnika z oczu, jak i również czujności.

-A więc? O czym chcesz pogadać?

-Dlaczego nie chcesz się dołączyć do Zeka? Co on ci takiego zrobił, że go tak nienawidzisz?

-To ty nie wiesz? Nic ci nie mówił? - żarty sobie stroi czy co?

-No nie, nic nie mówił.

- Zabił moich przyjaciół Rapha i Lea. - zrobił zdziwioną minę. Naprawdę? Dziwi go, że taki człowiek zabija bez powodu? On jest taki sam jak Shreder. Nie zdziwiłabym się, gdyby połączyli siły.

-Ołł, nie wiedziałem. Po co miałby to zrobić? Nie sądziłem, że jest do tego zdolny. - pytam jeszcze raz. Poważnie?!

-Zabił ich, bo stanęli mu na drodze, gdy chciał, abym się do niego przyłączyła.

-Czemu bierzesz udział w turnieju?

-Ponieważ będę miała dość mocy by ich ożywić. Ich i mojego mistrza.

-A mistrz jak zginął? Jeśli mogę wiedzieć? - ciekawsi chłopaczek. 

-Zabił go Shreder.

-Shreder? To ten co przewodzi klanowi fut, ma adoptowaną córkę Karai oraz napakowanego pomagiera? - dobra zyczyna się robić dziwnie...

-Tak! Sąd o tym wiesz?

-Ponieważ oni tez się przyłączyli do Zeka. - no i wykrakałam. 

-Co? Po co? Przecież Shreder z nikim się nie dzieli władzą. - to akurat prawda, nie wiem czemu mi przeszło przez myśl współpraca z Zekem. Może ja jestem jakimś pieprzonym medium?!

-No jeśli chodzi o rządzenie całym światem to chyba nie ma wyjścia musi się z tym podzielić z Zekem bo inaczej go zniszczy tak samo jak jego pomagiera i córkę.

-Wow. Tego się po nim nie spodziewałam. - robi się coraz goręcej. Muszę powiadomić o tym resztę.

-Dlaczego Shreder zabił twojego mistrza?

-Nie za dużo już tych pytań?

- Wybacz, ale w sumie co masz do stracenia? To i tak się już wydarzyło. - trafił w punkt.

-Niech będzie. Chciał wyciągnąć od niego jakieś informacje. Joshi nic mu nie chciał powiedzieć, ale nie wiem jakie informacje. - wyprzedziłam jego kolejne pytanie.

-A czemu masz tylko jedną rękawiczkę? - dobra koniec!

-To już nie twoja sprawa. - warknęłam. - I tak za dużo ci powiedziałam. Musisz się tym zadowolić, a teraz zejdź mi z drogi. - pobiegłam w stronę domków w których przebywali przyjaciele. Wbiegłam do nich jak poparzona cała dysząc.

-Hej, Kami, co się stało?- Spytał Leo.

- Shreder, Karai i Hun tu są. - Leo, Raph i mój mistrz bardzo się na to zdziwili.

- Przepraszam, że kto? - zainteresował się Len. Opowiedziałam im przebieg rozmowy z Martinem.

-Czyli Shreder, Hun i Karai są też tu? I to jako szamani? - zdziwił się Raph.

-No tak.

-Gorzej będzie jak traficie na ich drużynę.- Stwierdził Trey.

-Niby czemu gorzej, Trey? To będzie szansa na zemszczenie się. Za wszystko co Shreder nam zrobił. Już nie pamiętacie, jak zabił mistrza Joshi? - zwróciłąm sie do żółwi i Joshiego. - Albo jak obstawił całe kanały w klanie fut i nie mieliśmy się jak dostać do domu i musieliśmy się ukrywać w jakimś opuszczonym domu?

-Kami ma rację. Jeśli na nich traficie musicie dać z siebie jeszcze więcej niż w innych bitwach szamańskich.- Przytaknął Leo. -Kami, wiesz jak oni się nazywają?

-Drużyna fut.

-Co? Skąd to wiesz Rio?- Zdziwiłam się.

-Bo jutro na arenie mamy się zmierzyć z tą drużyną. Z samego rana.

-A więc dajcie z siebie wszystko. Walczcie z całych sił! - Raph był strasznie nabuzowany. I wdziałam, że gdyby mógł sam stanął  z nimi do walki.

- Yoh, Rio musimy się dobrze przygotować.

Turniej SzamanówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz