Rozdział 53

857 43 4
                                    

- Wszystko dobrze, Elizabeth? - zapytała mama, wchodząc do pokoju. Z moich oczu wypłynęły łzy. - Co się stało skarbie?
- Zakochałam się w nim, wiesz?
- To chyba dobrze, prawda?
- Przed chwilą zapytał mnie co ma zrobić. Mówił, że podoba mu się pewna dziewczyna, pytał jak dać jej znać, że się w niej zakochał.
- Oh tak mi przykro kochanie- powiedziała i mnie przytuliła- Chociaż i tak wyjdziesz za niego.
- Niby tak, ale nie chcę psuć komuś szczęścia.
- A wiesz o kim mówił?
- Nie.
- Będzie dobrze. Wszystko się ułoży, a teraz prześpij się. Sen dobrze Ci zrobi. Dobranoc. - odparła i pocałowała mnie w czoło.
- Dobranoc. Dziękuję mamo.
- Nie ma za co.
Gdy wyszła, udałam się do łazienki. Wzięłam szybką kąpiel i przebrałam w piżamę. Chwilę później leżałam już w swoim łóżku. Zastanawiałam się, kim była tajemnicza dziewczyna. Pewnie jakaś wysoka, śliczna brunetka z jego roku. Z głową pełną myśli zasnęłam.

Nazajutrz obudziłam się około siódmej. Mama miała rację, sen dobrze mi zrobił. Od razu czuję się lepiej. Cóż nie zmuszę Maxa do zmiany uczuć, jak to mawiają serce nie sługa. Coś w tym jest. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Dziś był poniedziałek. Mimo wakacji, nienawidzę poniedziałków. W sumie mój tydzień wygląda tak: poniedziałek, poniedziałek II, poniedziałek III, poniedziałek IV, piątek, sobota i przedponiedziałek. Mój tydzień jest świetny.
Kiedy się przebrałam, gotowa zeszłam na śniadanie. W jadalni jak zwykle, siedział już tata.
- Dzień dobry- mruknęłam w jego kierunku, zajmując stałe miejsce.
- Tak, dzień dobry. Coś się stało?
- W sumie... To nic takiego.
- Chodzi o niego?
- Mama Ci powiedziała?
- Tak- rzekł na co westchnęłam. Nikt więcej się nie odezwał, dopóki nie przyszedł Draco.
- Dzieńdoberek
- Cześć- burknęłam opierając się na stole.
- Widzę, że masz dobry humor, Draco- powiedział tata.
- Tak, dzisiaj jakoś wyjątkowo. - rzekł, a ja prychnęłam- Co Cię ugryzło Eli?
- Nic.
Przed ósmą do jadalni weszła mama, a o równej ósmej na stole pojawiło się jedzenie.
Nałożyłam sobie na talerz tosta. Gdy go zjadłam oparłam się na krześle.
- Zjedz coś jeszcze - odezwał się tata.
- Nie mam apetytu- westchnęłam.
- Nie wyglądasz za dobrze, może idź się położyć- zaproponował brat.
- Chyba tak zrobię. Dziękuję za śniadanie- wstałam i wyszłam z pomieszczenia.
***
Tymczasem w siedzibie Zakonu Feniksa

Odbywało się kolejne spotkanie Zakonu. Dumbledore przedstawiał plan przebiegu bitwy. Większość osób znajdujących się w pomieszczeniu, znało prawdę. Wszyscy dorośli (prócz Syriusza, Remusa, Tonks i Kingsleya) oraz Ron wiedzieli o wszystkim. Pół godziny później dyrektor chciał porozmawiać z młodym Weasley'em.
- Jak mogłeś dać się tak podejść.
- Dyrektorze, dobrze pan wie, że młoda Malfoy nie jest łatwym celem. W te wakacje też próbowałem jakoś się do niej dostać. Na Pokątnej jej braciszek od siedmiu boleści, nie spuszczał jej z oczu. Ostatnim razem, gdy dostałem się do ich domu, pamięta Pan jak to się skończyło. Jedynie udało mi się podać ten elisir jakiemuś skrzatowi. Od jakichś trzech lat ją podtruwa.
- Wiem, Ron. Musimy się jej pozbyć. Jest bardzo dużym zagrożeniem dla nas. Jeśli rozwinęła swoje moce, a obawiam się, że tak jest, będzie bardzo ciężko ją pokonać.
- Będzie umierać w okrutnych męczarniach... Dopilnuję tego. Przyrzekam. - Wierzę Ci. -zaśmiał się staruszek.

***
01:38
Maraton będzie miał najwyżej 4 lub 5 rozdziałów.

Loffki
~Roka

Zaginiona księżniczkaWhere stories live. Discover now