Rozdział 21

1.9K 89 18
                                    

Szłam ciemnym korytarzem nagle usłyszałam szelest za plecami. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się... To co zobaczyłam a raczej kogo napawało mnie strachem. Dokładnie jak w moim wakacyjnym śnie. Były opiekun z nożem w ręku.
- Witaj Elizabeth... Tęskniłaś?
Pozbyłam się strachu jaki mnie ogarnął.
- Za tobą? Chyba śnisz!
- Widzę że przybyło ci odwagi. - uśmiechnął się przebiegle. Zaczął do mnie podchodzić. Światło wschodzącego słońca padło na jego twarz.

- Nie mam czasu na ciebie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Nie mam czasu na ciebie.
- A i owszem, masz- w jego oczach było tyle nienawiści.
- Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?
- Skąd taki pomysł?
- Widzę to w twoich oczach, z nich można wyczytać najwięcej. Twoje płoną żywą nienawiścią.
Usłyszałam krzyk. Odepchnęłam Davida. Z biegłam w dół po schodach, wyciągnęłam różdżkę.
- Lumos- szepnęłam, a z końca mojej różdżki wydobyło się światło. Mijałam cele, lecz każda pusta. Kiedy już traciłam nadzieję że znajdę tu kogokolwiek zobaczyłam że w ostatniej ktoś leży.
- Draco- szepnęłam
- Eli? Jak mnie tu znałaś? Uciekaj stąd!
- Nie zostawię cię. Nigdy.
- Uciekaj już! On tu zaraz przyjdzie.
- Kto?
- Czarny Pan.
- Dołączę do niego. Jeśli cię to uratuje.
- Nie możesz.
Nagle uderzyło we mnie jakieś zaklęcie. Upadłam na ziemię. Draco coś mówił, ale słyszałam go jakbym miała zatkane uszy, widziałam go jakby przez mgłę. Nie mogłam się poddać, nie teraz... Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Podniosłam się. Draco nie było w celi. Ujrzałam go na końcu korytarza. Pobiegłam do niego. Chwyciłam go za rękę i pobiegłam do wyjścia. Nareszcie wyszliśmy z tego przeklętego domu. Znów biegłam przez ulicę kilka kilometrów. Zatrzymałam się dopiero przed Malfoy Manor. Weszłam do środka. Tata chodził po pokoju zdenerwowany.
- Tato- szepnęłam. Nie miałam siły mówić głośniej.
- Elizabeth, Draco! Gdzie wyście byli? - zapytał, Draco opowiedział wszystko z jego perspektywy.
- Tato... On tam był... - ponownie szepnęłam.
- Kto?
- David Whitin... - cały czas mówiłam cicho. - Spokojnie tu i w Hogwarcie jesteś bezpieczna.
- Ja chyba pójdę się położyć. Słabo mi... - wstałam z fotela. Doszłam do schodów. Przytrzymałam się barierki.
- Eli wszystko w porządku?
-Tak, tak nie przejmuj się mną. - Szepnęłam
- Jesteś pewna?
Kiedy miałam odpowiedzieć osunęłam się na ziemię. Zobaczyłam tylko dwie sylwetki podbiegające do mnie.
(Maraton 2/5)
############
Dzisiaj pojawi się chyba jeszcze jedna część, o ile zdąże. Reszta jutro

Loffki
~R.

Zaginiona księżniczkaWhere stories live. Discover now