Rozdział 41.

1.2K 75 16
                                    

Muszę stąd uciec. Ciągle miałam w głowie to jedno zdanie- "Zwierzęta, one Ci pomogą". Zwierzęta, zwierzęta. Fajnie, tylko tu nie ma zwierząt. Myśl Elizabeth, wysil się.
Może spróbuję wezwać jakieś zwierzę chociaż wątpię żeby się udało.
Skupiłam się. Próbowałam nawiązać kontakt z jakimś zwierzakiem. Nagle usłyszałam jakiś szum na dachu. Po chwili zobaczyłam coś białego lecącego w moim kierunku. Był to kruk w kolorze śniegu. Poprosiłam go o pomoc, a on poleciał i zniknął tak samo jak się pojawił. Zaczęłam pakować rzeczy z szafki do walizki, w razie czego. Podeszłam do drzwi i chciałam je otworzyć, lecz zorientowałam się, że jestem tu uwięziona.
***
Minęło kilka godzin, a może minut? Sama nie wiem. Nadal siedzę na strychu, sama. Uwięziona, bez żadnego kontaktu ze światem. Nie wiedziałam co robić. Gdybym miała jaki kolwiek pomysł, to namalowała bym coś. Chociaż dla zabicia czasu. Lecz nic nie przychodziło mi do głowy.
Po chwili zrobiłam się senna. Powieki same mi opadały. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
Przyśniło mi się wujostwo, odbierające mi moce. Usłyszałam tylko jakieś zaklęcie, następnie złoty promień mknął w moją stronę. Chwilę później zobaczyłam budynek. Stary, lecz zadbany.
W tej samej chwili wybudziłam się. Wiedziałam, że pierwsza wizja się spełni. Widocznie tak musi być. Jednak nie miałam pojęcia co to był za budynek. Przypominał jakąś rezydencję.
Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Popatrzyłam w lustro. Włosy miałam skołtunione, cera była bledsza niż zazwyczaj. Ogarnęłam się, po czym wyszłam z pomieszczenia. Usiadłam w kącie i czekałam. Sama nie wiem na co. Czy na pomoc, czy na wujostwo. Nie wiem. Przestaje myśleć racjonalnie. Zamknięta w czterech ścianach.
Minęło trochę czasu, a zobaczyłam białego kruka na poddaszu. W tym samym momencie do pokoju wszedł wuj, a za nim ciotka.
Podeszli do mnie i oboje wyciągneli różdżki.
- Ut tibi omnia mea- dokładnie jak we śnie. Dwa złote promienie pomknęły w moją stronę. Poczułam przeszywający ból. Na początku starałam się opanować krzyk, lecz po chwili nie wytrzymałam. Nagle wokół mnie wytworzyła się jakaś tarcza, wydobywająca się z naszyknika, który dostałam od mamy.
Do pokoju wszedł mój tata wraz z Maxem i Draco. Spetryfikował Krum'ów. Moja "ochrona" zniknęła. Max i Draco od razu znaleźli się przy mnie, a ja bez sił osunęłam się po ścianie.
- Eli, dobrze się czujesz? - zapytał mnie brat. Ja jedynie odpowiedziałam mu skinieniem głowy, po czym zamknęłam oczy i straciłam przytomność.
Uchyliłam lekko powieki, lecz po chwili tego żałowałam, bo poraziło mnie światło lamp.
^^^^^^^^^^^^

Na dzisiaj to niestety tyle jestem wykończona i źle się czuję, więc chyba jednak położę się spać.
Rozdział krótki i nie wyszedł tak jak sobie to wyobrażałam.
Chciałabym bardzo podziękować AlexandraGreengrass za pomysł, bez niej nie było by tego rozdziału. Dziękuję 🙆💕

Loffki
~BoRoka

Zaginiona księżniczkaWhere stories live. Discover now