Rozdział 4.

4.4K 201 6
                                    

I nagle... Ktoś chwycił mnie za ramiona
-BUUU!! 👻👻
Dalej była tylko ciemność.

Draco:
-BUUU!! 👻👻
Nagle Eli zemdlała.
Ale ze mnie idiota. Szybko położyłem ją na łóżku. Po chwili Eliza sie ocknęła...
-Uff... Przepraszam że cię wystraszyłem. To nie miało tak wyjść.
Chciałem ją przytulić ale uciekła.
- Boisz się mnie?
- Ja... Ja.... Muszę iść...
Czyli tak... Nie chciałem żeby tak wyszło...
Rozmyślając położyłem się i zasnąłem.

*Rano*
Po śniadaniu poszliśmy na Pokątną. Elizabeth nie odzywała się do mnie i chodziła jak najdalej ode mnie. Byłem zły na siebie. Poszliśmy do Esów i Floresów kupić potrzebne książki.

Elizabeth:
Od tamtego czasu nie odzywam się do brata i unikam go. Bałam się go sama nie wiem czemu. Weszliśmy do Sklepu z książkami. Nagle ktoś na mnie wpadł.
- Oj przepraszam nic ci się nie stało? -zapytała szatynka wyciągając do mnie rękę.
- Nie nic takiego. -już miałam wyciągnąć rękę gdy usłyszałam:
- Nie dotykaj jej ty brudna szlamo. -krzyknął Draco biegnąc w moja stronę.
Obok dziewczyny pojawił się chłopak w kruczoczarnych włosach oraz rudowłosy.
- Zamknij się Malfoy! Powiedział jeden z chłopców
- Sam się zamknij rudzielcu.
Po chwili Draco chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął.
-Co ty sobie wyobrażasz!? - krzyknął i ścisnąć mój nadgarstek.
- Draco puść to boli- wykrzyczałam a łzy spływały mi po policzkach. Draco chyba nie miał zamiaru mnie puszczać. Szarpałam się a wtedy jeszcze mocniej ścisnął mój nadgarstek. Gdy mnie puścił zobaczyłam mój nadgarstek był cały siny podobnie jak dłoń. Starałam się ukryć to przed rodzicami. Poszliśmy kupić różdżkę i wróciliśmy do domu.
Chwilę potem była kolacja.
- Córeczko co ci się stało w rękę? - zapytała mama z przerażeniem w oczach.
- Nic - pokazałam mamie "zdrową" dłoń.
- W tę drugą -dodała.
Uciekłam do pokoju. Wskoczyłam na łóżko. Gdy już się trochę uspokoiłam podeszłam do klatki Cassiopeii. Wypuściłam ją i usłyszałam.
- Witajjj sss.. Jessssteś moja panią? - wysyczał
- Tak- powiedziałam w jakimś dziwnym języku.
- Jak ssssię nazywam?
-Cassiopeia
- Tsss ładne ss.. - powiedział wąż. Położyłam się na łóżku a on wpełzł na mnie .
Do pokoju wszedł tata
- Powiedz mi co się stało?
- Kto to jesssst? - wysyczał wąż
- To jest mój tata- odpowiedziałam mu
- Rozmawiasz z wężem!? - zapytał a raczej wykrzyczał tata.
- No tak... Jakoś tak wyszło.
Tata wyszedł z pokoju bez słowa. Po chwili moja Sowa zahuczała.
- Nie przejmuj się. -teraz to już kompletnie zgłupiałam. Czytałam o tym w jakiejś książce ale nie wiedziałam że to prawda. Potrafię rozmawiać ze zwierzętami.
Pobiegłam do gabinetu taty. Po usłyszeniu "proszę" Weszłam i usiadłam w fotelu.
- Co chcesz? - tata popatrzył na mnie z pogardą.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - Lucjusz podniósł pytająco brew- z pogardą...
- Jesteś dziwadłem... Jesteś wężousta a to znaczy że nie możesz być moją córką bo tylko potomkowie Salazara Slytherina to potrafią.
-Ale ja... Potrafię rozmawiać ze wszystkimi zwierzętami... Nie jestem wężousta i jestem twoją córką ale jeśli uważasz inaczej to trudno...- powiedziałam ze łzami w oczach. Wybiegłam z gabinetu i zamknęłam się w pokoju. Drzwi zastawiłam aby nie mogli tu wejść bo wiem ze mogli by otworzyć je za pomocą różdżki. -Co się sssstało pani? -zapytał mój wąż. On do mnie przypełzł a Sowa podleciała. Opowiedziałam im o całej rozmowie z ojcem i o tym co się stało na Pokątnej... Nagle...

Zaginiona księżniczkaWhere stories live. Discover now