XIV

6.7K 312 20
                                    

Hogwart to ogromna szkoła i mogłoby się zdawać, że mało kogo obchodzą moje spacerki z Draco czy niewinne pocałunki. Plotki jednak rozchodzą się w oszałamiającym tempie i następnego dnia pół szkoły, włączając to mojego brata i Pansy Parkinson wiedziało o związku Potter - Malfoy. Zarówno ja i Draco byliśmy tym faktem wstrząśnięci. O ile wczoraj reakcja Lucjusza nas nie obchodziła, o tyle teraz zaczęliśmy się bać i spodziewać wizyty mężczyzny.
Po obiedzie postanowiłam przejść się do biblioteki, by poszukać jakiegoś rozwiązania, normalnego wyjścia z tej sytuacji. Wysłałam sowę do mojego brata i ukochanego z prośbą o szybkie przyjście. Wzięłam pierwszą lepszą księgę przeznaczoną dla mojego rocznika i usiadłam przy stoliku obok okna. Biblioteka o tej porze była pusta, większość uczniów siedziała w Wielkiej Sali, wymykała się na błonia, odrabiała zadania domowe, odpoczywała w dormitoriach czy siedziała na popołudniowo-wieczornych zajęciach.
Myśl o problemach, których mógł narobić mojej rodzinie Lucjusz Malfoy była coraz bardziej dobijająca. Wszyscy wiedzieli, że jest wysoko postawionym urzędnikiem i nie zdziwiłby mnie fakt, gdyby załatwił mojemu ojcu przymusowy urlop w ministerstwie, które od wielu lat było jego oczkiem w głowie. Nie wiem czy to nie doprowadziłoby do rozwodu. Ojciec wielokrotnie podkreślał jak bezsensowny zawód ma moja matka. Prowadzenie kawiarni jego zdaniem było głupie i nie przepadał za tym miejscem. Ja z kolei je uwielbiałam, bo prawdę mówiąc w wakacje właśnie tam spędzałam najwiecej czasu. Piekłam z mamą magiczne ciasta i tworzyłam ziołowe herbatki, wieczorami z pomocą różdżki sprzątałam stoliki i podłogi, a przy otwarciu sprawdzałam świeżość naszych produktów.
Praca dla moich rodziców była urwaniem się z domu. Dla taty każdy dzień w ministerstwie był spełnieniem marzeń, podczas gdy mama uśmiechała się dzięki codziennemu pieczeniu ciast. Lubiłam gdy chodziła szczęśliwa. Często mówiła, że odkąd Voldemort zaatakował naszą rodzinę docenia każdy dzień i stara się z niego jak najwiecej wyciągnąć. Ale myślę, że z urlopu ojca nie wyciągnęłaby nic dobrego.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Oczekiwanie na chłopaków dłużyło się. Co jeśli Lucjusz zabrał Dracona ze szkoły? Albo co gorsza, zrobił coś mojemu bratu? Odchodziłam od zmysłów i nienawidziłam takich chwili, chwili paniki i braku opanowania. Byłam Julie Potter, a nie pospolitą czarownicą. Radziłam sobie w każdej sytuacji. I chociaż Lucjusz Malfoy narobiłby sobie do szaty, nie poddam się.

— Julie, nic Ci nie jest? — Usłyszałam przyjęty głos Harry'ego, który dodał mi otuchy. Jakby MI mogło coś być? — Napisałaś, że mam natychmiast przyjść do biblioteki i... Przestraszyłem się — kucnął przede mną i dotknął chłodnymi dłońmi mojej twarzy. Po jego twarzy widać, że cholernie się zmartwił.
— Nic aż tak poważnego się nie dzieje — uspokoiłam go.
— Julie, mój ojciec jeszcze nic nie wie. Większość osób z Slytherinu myśli, że nasz związek to właśnie jego pomysł. Jak na razie nikomu nie przyszło do głowy by do niego napisać — odetchnęłam z widoczną ulgą, a moja twarz delikatnie rozjaśniła się — jednak mimo wszystko poprosiłem Hermionę, by żadne listy z sowiarni  nie dochodziły do mojego domu ani gabinetu w ministerstwie.
— Lucjusz może narobić ojcu problemów. Jeśli się dowie, powiedz, że to sposób na ośmieszenie mnie i mojego brata. Musisz kłamać — spojrzałam na niego smutno.
— Dobrze wiesz, że będę. Jesteś dla mnie cholerni ważna, Potter — uśmiechnął się.
— Ty dla mnie też, Malfoy — delikatnie cmoknęłam go w usta.
— To ja poszukam Hermiony i zapytam co z listami — mruknął mój brat, ale widziałam na jego twarzy uśmiech.
— To będzie piękny rok szkolny, Potter.
— Zdecydowanie, Malfoy — powiedziałam i ułożyłam głowę na jego ramieniu.

Julie PotterWhere stories live. Discover now