I

17.2K 708 460
                                    

1 września 1992 rok...
Staliśmy właśnie na peronie 9¾. Wszyscy żegnali się z rodzicami, pociąg do Hogwartu zaraz miał odjechać. Na peronie słychać było śmiechy jednych, płacze drugich. Niektórzy rodzice byli dumni, że ich dzieci jadą po raz pierwszy lub któryś do szkoły. Moich także rozpierała duma. W tym roku ich drugie dziecko jedzie by rozpocząć rok szkolny w Hogwarcie. Ja, Julie Potter, młodsza córka Lily i James'a Potterów, ukochana siostrzyczka Harry'ego. Chłopca, który przeżył. Gdyby wiedzieli, jak wielki błąd popełnili...

- Julie! - krzyczy mój brat z okna przedziału, w którym siedzi z Hermioną Granger i Ronaldem Weasley - Pośpiesz się, pociąg zaraz rusza! - udając, że nie słyszę swojego brata, podchodzę do matki
- Baw się dobrze córeczko - matka uśmiecha się do mnie, a w jej oczach dostrzegam dumę - Pisz do nas kochana. - mówi, po czym szybko mnie przytula. Gdy odchodzę, pokazuje synowi dłonią, że ma mnie pilnować. Myśli, że tego nie widzę, ponieważ kieruję się w stronę ojca.
- Jestem dumny kochanie - ociera łzę z lewego policzka - Pamiętaj żeby nie trafić do Slytherinu, bo razem z matką Cię wydziedziczymy! - śmieje się mój ojciec, równocześnie tuląc mnie do siebie
- James! - krzyczy moja matka, która nie zrozumiała żartu - Julie, biegnij bo pociąg za moment odjeżdża! - kieruje tę uwagę w moją stronę

Po chwili wchodzę do pociągu. Środek nie różni się od zwykłego pociągu. Może tylko jest większy, ale to przecież świat magii - czego tu się spodziewać? Idąc korytarzem, szukam przedziału, w którym siedzi mój brat i jego przyjaciele. Nie przepadałam za Hermioną i Ronaldem, ale przecież to tylko podróż pociągiem, prawda?
Moje rozmyślanie na temat znajomych brata, przerywa upadek. Cholera, wpadłam na kogoś. Podnoszę się z dumą i otrzepuję ubranie. Draco Malfoy, największy przystojniak w całym Slytherinie, jeśli nie w szkole.
- Przepraszam - mruknęłam z pogardą. Niech sobie nie myśli.
- Yyy... - zabrakło mu słów. Bingo, punkt dla mnie - Nic się nie stało - spojrzał na mnie dokładniej - Jesteś pierwszoroczną?
- Tak. Właściwie to szukam przedziału, w którym siedzi mój brat z przyjaciółmi. - uśmiecham się uroczo - A Ty jesteś... - udaję, że się zastanawiam - Draco Malfoy, czyż nie?
- Tak, we własnej osobie - uśmiecha się - Jak się nazywasz?
- Julie - w głębi duszy śmieję się. Flirtuję z Malfoyem, gdyby Harry wiedział... Chyba by mnie zabił. Szybka avada i mnie nie ma - I jak na razie tyle musi Ci wystarczyć. Do zobaczenia w Wielkiej Sali - uśmiecham się i chwytam moje rzeczy. Malfoy dalej stoi jak słup soli, oczarowałam go. Urok osobisty, piękna buzia i rude, prawie ogniste włosy to najlepsze co odziedziczyłam po matce. Z wyjątkiem intelektu oczywiście.
- Co tak długo? - rzucił Ronald, jak zwykle coś żrąc, kiedy weszłam
- Hej, też się cieszę, że was widzę. U mnie wszystko świetnie, dziękuję, że zapytaliście - odpowiedziałam z ironią, siadając obok Hermiony
- Harry, Ron.. Gdzie wasze maniery? - skarciła ich Hermiona, na co się uśmiechnęłam - Masz jakieś nowe książki, Julie? - skierowała się do mnie
- Kilka. Podrzucę Ci je w Hogwarcie - odpowiedziałam, wyjmując jedną i ignorując całą trójkę przez resztę drogi

Na peronie stał Hagrid, od razu mnie poznał. Był w naszym domu częstym gościem, podobnie jak Snape, najlepszy przyjaciel mojej matki i mój ojciec chrzestny. Do tej pory nie wiem dlaczego wybrała go na mojego chrzestnego. No tak... Pewnie ona i ojciec nie planowali Kate i Will'a.
- Julie! - krzyknął w moją stronę radośnie i podbiegł mnie przywitać - Z dnia na dzień jesteś coraz piękniejsza, dziewczyno. Myślałaś już do jakiego domu chciałabyś trafić? - zapytał Hagrid
- Cieszę się, że Cię widzę - przytuliłam go - Oczywiście. I z pewnością nie jest to Gryffindor - wskazałam na brata i jego przyjaciół stojących dalej
- Domyślam się, że nie chcesz być kojarzona z przygodą z minionego roku - uśmiechnął się
- Zdecydowanie. Najchętniej zmieniłabym nazwisko i pojechała do tej szkoły we Francji, ale rodzice się nie zgodzili. - mruknęłam
Hagrid zaśmiał się na wspomnienie o szkole pełnej pustych lal. Wiedział, że tam nie pasuje. Jestem zbyt żywiołowa i nie znoszę zasad. Wiadomo, są granice, których się nie przekracza. Ale jeśli można zaszaleć, to czemu by nie?
Szybko znaleźliśmy się w Wielkiej Sali. Wszyscy pierwszoroczni zachwycali się salą, jej wielkością, wystrojem. Od razu zaczęli obgadywać nauczycieli. Niezbyt zdziwił mnie gwar i zachwyt. Najwyraźniej w życiu doświadczyli mało magii.
Przy stole Slytherinu siedział uśmiechnięty od ucha do ucha młody Malfoy. Gdy tylko mnie zauważył, pomachał mi. Przybrałam swój słodki uśmieszek i odmachałam mu. Potem już tylko skierowałam się do kolejki, w której stali przerażeni pierwszoroczni. I ja, dumna z tego, że jestem w Hogwarcie, Julie Potter.
Właśnie miała nadejść moja kolej. Widziałam, że Harry, Ronald i Hermiona patrzą na mnie. Oni chcieli mnie w Gryffindorze, a ja za wszelką cenę nie chciałam do niego trafić.
- Julie Potter! - zawołała tiara przydziału, a Malfoy spojrzał na mnie. I co, łyso Ci Draco, że na myśl o młodej Potter'ównie cieknie Ci ślina?
Usiadłam z dumą na stołku, a profesor założyła mi tiarę, która mruczała coś, a po chwili ucięła sobie krótką i niezwykle cichą pogawędkę ze mną.
- Ze względu na rodziców i brata powinnaś trafić do Gryffindoru, panno Potter. Jednak... Ty tam wcale nie chcesz trafić, męczyłabyś się tam - powiedziała cicho - Gdzie ja to mam Cię przydzielić... - powiedziała to zdecydowanie głośniej, a po chwili krzyknęła - Slytherin! - mój brat o mało nie dostał zawału, a Malfoy uśmiechnął się pod nosem
Z jeszcze większą dumą wstałam i skierowałam się do stołu. Brat spiorunował mnie wzrokiem. Był niezadowolony, ale mało mnie to obchodziło. Liczył się mój komfort, nie jego. Sławny Harry Potter nie będzie decydował o moich wyborach. Ojciec pewnie też się wścieknie, ale trudno.
- Nie wiedziałem, że jesteś Potter - po skończonej kolacji podszedł do mnie Draco
- Z pół krwi się nie zadajesz? - zaśmiałam się
- Dla Ciebie mogę zrobić wyjątek - poklepał mnie po plecach
- Jak miło - uśmiechnęłam się, ale po chwili wyraz mojej twarzy się zmienił. Brat zmierzał w moim kierunku i zdecydowanie nie był szczęśliwy. A widok Malfoy'a dodatkowo go zirytował.
- Zostaw ją Malfoy! - odsunął rękę blondyna z moich pleców - Nie masz prawa...  - Draco mu przerwał
- Sądzę, że Twoja siostra umie mówić więc może pozwól jej samej zadecydować - uśmiechnął się do niego. No nieźle, pierwsza godzina w Hogwarcie i drama już zaliczona
- Harry, jeśli pozwolisz, udam się w kierunku lochów Slytherinu. Do zobaczenia jutro, braciszku - cmoknęłam w powietrzu do brata, a po chwili wyszłam z Wielkiej Sali, czekając na prefektów.
Szybko i sprawnie znaleźliśmy się w pokoju wspólnym Slytherinu. Zostały nam przydzielone dormitoria, a gdy zmierzyłam do swojego zobaczyłam, że nikt za mną nie idzie. Weszłam do pokoju z uśmiechem na twarzy. Jedno łóżko, szafa, kominek, biurko i drzwi prowadzące prawdopodobnie do łazienki. Od razu rzuciłam się na łóżko, aż po chwili na twarz spadła mi kartka.

"Droga Julie,
Gdy tylko dowiedziałem się, że jesteś w Slytherin'ie, wyprosiłem u dyrektora osobne dormitorium dla Ciebie. Proszę, spraw bym ani ja, ani Albus tego nie żałowali. Ucz się pilnie, a trafisz do najlepszych. Powodzenia Potter.
S.S"

Wiedziałam, że wiadomość jest od Snape'a. Mój ojciec chrzestny kocha mnie jak własną córkę. Na wszelkie święta dostawałam bardzo drogie i piękne prezenty. Severus darsył mnie ogromną miłością, z czego bardzo się cieszyłam. Smucił mnie fakt, że dostawałam od niego więcej uczuć niż od własnego ojca...

Julie PotterWhere stories live. Discover now