V

9.6K 400 146
                                    

" Mamo!
Niebawem się zobaczymy. Nie mogę się doczekać świąt! W szkole idzie mi świetnie, jednak męczą mnie kłótnie z bratem. Nie wiem co mam na to poradzić. Harry zdecydowanie wdał się w ojca. Mam wrażenie, że mnie nienawidzi...
Za 8 dni wyjeżdżamy. 22 grudnia będziemy już w Londynie. Mam nadzieję, że odbierzesz mnie z dworca. Nie jestem pewna czy Harry będzie chciał jechać do domu na święta.
Do zobaczenia mamo.
Julie"

Dałam sowie list i wypuściłam ją przez okno. Malfoy już poszedł, a ja nawet nie wyszłam z dormitorium. Byłam pogrążona w swoich myślach, wręcz bardzo zajęta nimi. Był poniedziałek, a Snape kazał mi zostać w dormitorium. Ominęły mnie zajęcia, co sprawiło mi dużą radość.
Błogą ciszę przerwało pukanie do drzwi. Miałam nadzieje, że tym razem nie był to Harry. Podeszłam i otworzyłam. Severus. Zaprosiłam go gestem do pokoju, rozejrzałam się po korytarzu i zamknęłam wrota.
- Jak się czujesz? - zapytał siadając na kanapie, na której tego samego dnia spał Malfoy
- Już lepiej, dziękuję, że pytasz. Harry jeszcze rano tu był.. Walił w drzwi, ale chyba ktoś go stąd zabrał - wzruszyłam ramionami
- Obiło mi się o uszy. Byłem w innej części zamku, więc nie zdążyłem zareagować, wybacz mi.
- Nie ma o czym mówić. Mam nadzieję, że zostanie ukarany - popatrzyłam na ojca chrzestnego
- Rozmawiałem z Minewrą, powiedziała, że osobiście tego dopilnuje, więc raczej o to nie musimy się martwić. Czujesz się na siłach by pojawić się jutro na zajęciach, czy wolisz jeszcze zostać tu? - spojrzał z troską
- Wolałabym tu zostać do dnia wyjazdu. Nie chcę na razie widzieć Harry'ego.
- Rozumiem. Napiszę Ci w takim razie usprawiedliwienie. Nie musisz się o to martwić - uśmiechnął się do mnie - Malfoy zaopiekował się Tobą? Nie zrobił Ci krzywdy? Wysłanie go tu było ryzykowne, ale nie mogłem sam się pojawić.
- Tak, przyszedł i rano opuścił moje dormitorium. Nic mi nie zrobił, a jego obecność poprawiła mi humor. Dziękuję - przytuliłam profesora
- Nie ma za co, Julie - wstał z kanapy - Wybacz mi, ale niebawem zaczynam kolejne zajęcia więc muszę już iść. Nie zapomnij zjeść prezentu od Hagrida - wskazał wzrokiem na stolik - Miłego dnia, moja droga - otworzył drzwi i wyszedł

21 grudnia 1992 rok... Hogwart, wieczór...

Spakowałam potrzebne rzeczy do swojego kufra. Zabrałam tylko cześć ubrań, ponieważ 2 stycznia miałam pociąg powrotny do Hogwartu. Mama nie odpowiedziała na mój list, jednak wiedziałam, że go przeczytała. Zawsze gdy nie miała ochoty albo czasu odpowiadać na listy, do nogi sowy przyczepiała białą różę.
Wyszłam z dormitorium. Ciągnęłam za sobą kufer. Nie zwracałam uwagi na innych ślizgonów, którzy biegali po korytarzu jak szaleni. Weszłam do pokoju wspólnego, by się pożegnać. Draco siedział smutny, widać było, że czymś się przejmuje. Podeszłam do niego.
- Co jest Malfoy? - zapytałam, siadając na wolnym miejscu obok niego
- Wolałbym nie rozmawiać o tym tutaj. Odprowadzę Cię na peron, tam Ci mogę powiedzieć - wstał z miejsca i skierował się do wyjścia.
Początkowo szliśmy w zupełnej ciszy, jednak kiedy wyszliśmy za mury zamku chłopak odezwał się.
- Za dwa dni wigilia. Nikt o tym nie wie, jednak moja matka wychowuje córkę swojej siostry... - parsknął
- Bellatriks ma córkę? - spojrzałam na niego
- Niestety. Mimo, że Paris nigdy nie widziała ciotki, bo matka bardzo jej pilnuje to obawiam się, że gdy za rok pójdzie do szkoły to.. To... Dowie się prawdy. O matce, o sobie, o swoim ojcu.
- Kto jest ojcem Paris? - widziałam, że chłopaka bardzo boli rozmowa o tym
- A jak sądzisz? - widziałam niezadowolenie w jego oczach
- Nie mów, że on...
- Mnie to także nie cieszy. Matka również nie jest zadowolona. Oczywiście, to duża duma dla rodziny jeśli patrzeć pod tym względem. Pieprzeni śmierciożercy... - wyszeptał
- Jej matka jest w Azkabanie, a ojciec zniknął krótko po tym, jak próbował zabić moich rodziców. On próbował wrócić, ale jestem pewna, że mu się to nie uda. Bądź spokojny Malfoy - powiedziałam z opanowaniem
- Nie rozumiesz, Julie. Bellatriks jest ślepo zapatrzona w Czarnego Pana. Czarnego Pana nie interesuje Paris. On jej nie chce. Za to ciotka wierzy, że Voldemort wróci po ich córkę. To wszystko jest okropne... - Malfoy był tylko rok starszy niż ja, jednak problemy z jakimi się zmagał również były poważne
- To chore. Wierzę, że sobie poradzisz.
- Lubię Paris. Jest zupełnie inna niż ciotka. Matka trzyma ją praktycznie cały czas w zamknięciu, zdecydowanie wolałaby żeby uczyła się w domu. Hogwart to nie miejsce dla małej, zagubionej dziewczynki, jaką jest moja kuzynka.
- Wykorzystaj te święta by miło spędzić z nią czas. Skoro praktycznie nie ma nikogo z kim może porozmawiać, porozmawiaj z nią Ty. Kup jej jakiś prezent, w Londynie będziesz miał chwilkę. Zrób coś, co sprawi, że ten dzień będzie dla niej miły. - Powiedziałam patrząc na niego.
- Masz rację. Moja kuzynka zasługuje na trochę rozpieszczenia. Przekonam jutro rano matkę do nauki w domu. To będzie bezpieczniejsze dla niej. Ojciec wróci w Wigilię rano, mam trochę czasu.
- Dokąd wyjechał? - zapytałam z ciekawością. Chłopak rzadko opowiadał o swojej rodzinie, to mogła być moja jedyna okazja na większa dawkę informacji
- Nie wiem. Matka też nie wie. Oznajmił, że wyjeżdża w delegacje i wraca w czwartek. - Zaczął. - Wiesz... Może to dziwne, ale u nas nie drąży się takich tematów. Nie ma dzień dobry rano, rodzinnych obiadków i wesołych opowieści co u nas. Posiłki jemy w wielkiej jadalni, w trójkę. Paris jest zmuszona jeść samotnie, ponieważ ojciec jej nie cierpi - wzruszył ramionami - Głównie to rodzice rozmawiają - ojciec mówi matce co w pracy. Często mówi też o.. - zawahał się - Czarnym Panu. Wierzy, że wróci. Przygoda Harry'ego z tamtego roku na to wskazuje. Szczerze to podziwiam go. A jednocześnie się boje. Jego umiejętności... To wszystko. Ehh. - jęknął
- Mam nadzieję, że jeśli ten potwór wróci, to szybko zostanie zabity. Za to co zrobił... I za to co chciał zrobić. Nienawidzę go. - mruknęłam
- Prawie zabił Ci rodziców i brata. Nic dziwnego. - Wzruszył ramionami.
Pociąg wjechał na peron. Wstałam z ławki i spojrzałam w stronę Draco. Uśmiechał się. Nie miał przy sobie kufra. Co prawda, pociąg odjeżdżał dopiero za godzinę, a chłopak nie miał żadnego bagażu przy sobie. Wszedł razem ze mną i usiedliśmy w wolnym przedziale. Praktycznie nikogo nie było, Hogwart Express dopiero przyjechał i śmialibyśmy sądzić, że byliśmy pierwszymi pasażerami. W Londynie mieliśmy być dopiero o 11. Rozwiedliśmy się wygodnie. Chwilę później oparta na ramieniu Draco odpłynęłam w krainę Morfeusza...

______

Jestem ciekawa, co sądzicie o tym rozdziale. Jeśli macie ochotę to podzielcie się swoją opinią. Wracając, dodałam postać "Paris" do opowiadania. Dla tych, którzy nie czytali HP ani nie oglądali - Paris nie istnieje. Owszem, Bellatriks ma córkę z Voldkiem, jednak Delphini rodzi się w marcu 98. Oczywiście, dziewczyna pojawi się w opowiadaniu, ale na razie zajmę się losami słodkiej i uroczej Paris, która nie będzie mieć żadnych złych cech swoich starych. Całkiem spoko, nie? Miła odmiana. Jednak Delphini nie zmienię i będzie mieć taką samą osobowość jak w Przeklętym Dziecku.
Pozdrawiam,
J.

Julie PotterWhere stories live. Discover now