III

12.3K 487 239
                                    

13 grudnia 1992...
Czas w Hogwarcie płynął bardzo, bardzo szybko. Nim zdążyłam się obejrzeć, był już grudzień, nadeszła zima, a razem z nią moje urodziny. Byłam przeszczęśliwa - to pierwsze urodziny w szkole! Na całe szczęście wypadały w niedziele, dzień wolny od zajęć to najlepszy prezent.
Kiedy otworzyłam oczy koło mojego łóżka stało kilka prezentów. Pierwszy, który wzięłam w dłonie był od Draco. Młody Malfoy podarował mi srebrne kolczyki z podobizną węża. Slytherin zobowiązuje. Kolejny prezent miał kartkę z podpisem S.S. Rozpoznałam pismo Severusa i szybko otworzyłam dużą paczkę. W środku znajdował się nowy pokrowiec na różdżkę, czarny i bardzo miękki koc oraz elegancki wisiorek z wygrawerowaną datą moich urodzin. Byłam uradowana, że chrzestny nie zapomniał o moich urodzinach. To było niezwykle miłe. Sięgnęłam po trzeci, przedostatni prezent. Był od brata, z którym ostatnio bardzo rzadko rozmawiałam. Bolał go fakt, że jestem w Slytherin'ie. Nie tak wyobrażał sobie edukację swojej młodszej siostry. Harry podarował mi książki, za które byłam mu wdzięczna. Ostatnio cierpiałam na brak nowości, a kochałam czytać. Ostatni prezent był od rodziców. Sukienka. Czarna i bardzo elegancka, sięgała mi do kolan. Do prezentu był dołączany krótki list.

"Droga Julie!
Mam nadzieję, że sukienka Ci się spodoba. Twój ojciec nadal jest zły na Ciebie za trafienie do Slytherin'u, ale nie martw się tym - niedługo mu przejdzie. Wszystkiego najlepszego córeczko! Jestem z Ciebie taka dumna. Od opiekuna Twojego domu usłyszałam, że masz świetne oceny i bardzo dobrze radzisz sobie w szkole. Tak trzymaj młoda damo. Bratem także się nie przejmuj - Harry w głębi serca też jest bardzo dumny. Widzimy się na święta, do zobaczenia córciu!
Mama"

Na moich ustach pojawił się ogromny uśmiech. Tęskniłam za mamą, która po raz pierwszy napisała do mnie w tym roku. Ojciec co jakiś czas wysyłał mi wyjce, których nawet nie otwierałam. Był wściekły. Ale już mnie to nie obchodziło.
Postanowiłam włożyć sukienkę do szafy i zająć się poranną toaletą. Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam swoje rude, lśniące włosy i ubrałam się dużo luźniej niż zwykle. Postanowiłam tez założyć kolczyki od Malfoya i wisiorek od chrzestnego. Rozpuściłam włosy i ruszyłam w kierunku pokoju wspólnego. Zastałam tam blondyna i jego kolegów, nie zwracając uwagi na nich, usiadłam na kanapie.
- Wszystkiego najlepszego księżniczko Slytherin'u! - wykrzyknęli moi towarzysze
- Wszystkiego najlepszego Potter - Malfoy podszedł i podniósł mnie i przeniósł po pokoju wspólnym, po czym postawił na podłodze
- Masz jakieś życzenie? - zapytał blondyn
- Tak - pomyślałam o skończeniu roku z najlepszymi ocenami
- Mam nadzieję, że się spełni - blondyn podrapał się po głowie
Harry uważa, że nie powinnam mieć kontaktu z Malfoy'em. Sądzi, że chłopak jest okrutny i arogancki. To oczywiste, że chłopak przejawia te cechy. Ale to nie jest tylko jego wina. Normalny rodzic uczy dziecka innych zachowań, ale zacznijmy od tego, że Lucjuszowi i Narcyzie do normalności dużo brakuje. Najbardziej cierpi na tym chłopak.
- O czym myślisz? - zapytał, wyrywając mnie tym z swojego rodzaju transu
- O niczym szczególnym. No wiesz.. Chcę się pogodzić z bratem - skłamałam, tak naprawdę nie zależało mi na tym. To Harry miał ze sobą jakiś problem. Pieprzony książę Gryffindoru.
- Idź do niego - posmutniał - Wiesz... Niebawem święta, wypadałoby się pogodzić - mruknął
- Zrobię to przy śniadaniu - uśmiechnęłam się do chłopaka
- Czasami zazdroszczę Ci rodzeństwa, Potter.
- Ty przynajmniej nie masz rano kolejki do łazienki - zaśmiałam się na myśl o wiecznych kłótniach rano
- Jestem strasznie samotny - wyszeptał - Co sądzisz o urodzinowym spacerze, Julie? - zaskoczył mnie mówiąc do mnie po imieniu
- Chętnie, ale może najpierw zjedzmy śniadanie. Nie mam zamiaru wychodzić z pustym żołądkiem - zaśmiałam się
Chwilę po tym kierowaliśmy się już do Wielkiej Sali. Nie zwracałam uwagi na innych, chciałam się cieszyć dzisiejszym dniem, moim dniem. Urodziny są tylko raz w roku i należy dobrze spędzić ten dzień. Tak po prostu. Żeby było miło. Kątem oka spojrzałam na stół Gryffindoru. Nie było tam mojego brata, ani Weasley'a, siedziała tam samotnie Hermiona. Czytała książkę, którą podarowałam jej przed obrazem Grubej Damy. Uśmiechnęłam się i podeszłam do Granger.
- Jak podoba Ci się książka? - popatrzyłam na nią
- O, Julie. Jest rewelacyjna, dziękuję - uśmiechnęła się - Niedługo Ci ją oddam.
- Spokojnie. Nie musisz mi jej oddawać - znam ją na pamięć - popatrzyłam na nią - Muszę już iść.
- Julie, zaczekaj - wstała od stołu i podeszła do mnie - Wszystkiego najlepszego! - przytuliła mnie, a po chwili podała mi małe pudełeczko - Wiem, że nie jest to nic wartościowego, ale mam nadzieję, że będzie Ci się podobać - uśmiechnęła się
Odpakowałam prezent od dziewczyny niemal od razu. Był to malutki pierścionek w kształcie węża. Założyłam go na palec i uścisnęłam dziewczynę. Nie sądziłam, że dostanę cokolwiek od Granger. Była przyjaciółką mojego brata, nie moją. Jednak to było dla mnie bardzo miłe, niespodziewane prezenty są zawsze świetne.
- Dziękuję Ci. Jest piękny - przytuliłam ją
- Nie ma za co. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
Odeszłam od przyjaciółki brata i skierowałam się do swojego stołu. Siedział przy nim tylko Draco zajęty śniadaniem. Reszta ślizgonów siedziała w pokoju wspólnym albo smacznie spała. Każdy wykorzystywał niedziele do tego by się wyspać. Mi też to bardzo odpowiadało, chociaż dzisiaj wstałam wcześniej.
- Ładny pierścionek, Potter - rzucił Malfoy, gdy usiadłam przy stole
- Dziękuję - uśmiechnęłam się
- Jak się czuje księżniczka Slytherin'u? - spojrzał na mnie
- Cudownie, korony mi tylko zabrakło - zaśmiałam się
- Da się załatwić - oboje się zaśmialiśmy
Całe śniadanie spędziłam na rozmowie z Draco. Tak jak się umówiliśmy, postanowiliśmy iść na spacer. Przechodząc korytarzem zauważyłam otwarte drzwi, a w nich dyrektora i mojego chrzestnego. Draco w ostatnim momencie złapał mnie za rękę i popchnął do tyłu, by nauczyciele nas nie zauważyli.
- Severusie, już dawno powinieneś jej powiedzieć. Albo chociaż Lily. Przecież tak nie może być - powiedział dyrektor

Severus P.O.V

- Gdyby to wszystko było takie proste, Julie wiedziałaby od razu. Ale tak nie może być. Sam James o tym nie wie... Lily z dziećmi nie miałaby dokąd pójść. Pomyśl też o niej. A dla Julie i Harry'ego to byłaby trauma do końca życia. Potter znienawidziłby siostrę i bliźnięta. Razem z Lily powiemy im to kiedyś. Kiedyś na pewno. Jednak to jeszcze nie jest dobry czas. Oni są jeszcze młodzi. Albusie, proszę Cię tylko o jedno. Nie mieszaj się w to aż tak, nie niszcz ich rodziny. James jest już wystarczająco wściekły na Julie za to, że trafiła do Slytherin'u. Co chwilę wysyła wyjce, które na szczęście daję radę przechwycić. To nie może wyjść teraz na światło dzienne. Czarny Pan... On niedługo powróci. Czuję to. - Powiedziałem ze łzami w oczach. Moja mała Julie jest w niebezpieczeństwie. Lily, James, Harry i bliźnięta także. Ale Lily błagała by chronić tę dwójkę tak długo, jak będę mógł - Jeśli wtedy ktoś powie im prawdę... To dojdzie do rozłamu. James ich nie ochroni, ani tym bardziej nie pozwoli mi na to. Podejrzewam, że zbuntuje się i przejdzie na stronę Voldemort'a. A do tego nie można dopuścić. Albusie, błagam, nie rób tego.
- Masz rację. Ale kiedyś nadejdzie ten dzień, kiedy Ty i Lily będziecie musieli wyznać światu prawdę. Wyznać prawdę Julie, Katherine i William'owi. Oni są jeszcze dziećmi, ale Julie już nie. Nie powinna żyć tak długo w nieświadomości. - westchnął - Kiedy to wszystko się skończy, musicie jej powiedzieć. Nie pozwolę na to by żyła w niewiedzy dłużej niż do skończenia szkoły. Macie na to wystarczająco dużo czasu. Jeśli wy tego nie zrobicie - to ja osobiście to zrobię - powiedział - Wybacz mi, ale muszę już iść. Mam dziś wiele spraw do załatwienia.
- W takim razie, do zobaczenia profesorze. - powiedziałem i czekałem aż wyjdzie.

Julie P.O.V

Malfoy wciągnął mnie do pierwszej lepszej pustej i otwartej sali. Dumbledore wychodził z otwartej sali i nie mógł nas zauważyć. Ich rozmowa dotyczyła mnie, więc gdyby nas zobaczył, wiedziałby, że podsłuchiwaliśmy. Niewiele z niej wyniosłam, ale wiedziałam, że jest to coś bardzo ważnego i dotyczy zarówno mnie, rodzeństwa, mamy, ojca i Severus'a. Pogubiłam się w tym trochę, więc kiedy kroki obu profesorów ucichły, Draco pociągnął mnie w stronę wyjścia. Szybkim krokiem przeszliśmy przez zamek, blondyn otworzył przede mną drzwi. Poczułam się od razu lepiej. Nie chciałam myśleć o tym, co właśnie usłyszałam. To było trudne i psuło cały dzisiejszy dzień.

________________________
Jak myślicie, o co chodziło profesorom? Mam nadzieję, że rozdział się podoba! Wybaczcie, że tak długo, ale ostatnio trochę brakowało mi weny na urodziny Julie. Kolejny rozdział za kilka dni!
J.

Julie PotterHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin