X

7.6K 369 240
                                    

Impreza trwała w najlepsze. Ognista lała się strumieniami, wiele osób było najzwyczajniej pijanych. Ale tym się nie przejmowałam. Jedno zaklęcie i szli słodko spać. Bez żadnych problemów dla nas i dla nich. Siedziałam na podłodze oparta o łóżko Malfoy'a. Popijałam alkohol z gwinta uśmiechając się przy tym. Ten rok szkolny zaczął się przyjemnie. Miałam nadzieje, że skończy się tak samo. Przyjemnie.
   Zostało rzucone hasło - zagrajmy w butelkę! Większość osób smacznie spała, w gronie żywych zostałam ja, Draco, Pansy, Blaise, Greg i Vincent. Sześć osób. Świetna zabawa... Pansy położyła jedną z pustych butelek po alkoholu na środku. Usiedliśmy w kołku. To ona zaczęła kręcić. Siedziałam na przeciwko przystojnego blondyna, obok niego usadowiła się Pansy, a po lewej stronie Vincent. Po mojej prawej stronie siedział Blaise, po lewej Greg. Dziewczyna zakręciła. Wypadło na... Mnie.

— Pytanie czy wyzwanie? — Rzuciła jakby zadowolona z siebie. Nie lubiłam Pansy, można by powiedzieć, że ona najchętniej rozszarpałaby mnie jeśli tylko miałaby okazję.
— Na początek może... — Udałam, że się zastanawiam. Branie wyzwania od Pansy było jak wejście do paszczy lwa. Nigdy w życiu. — Pytanie. Taka dobra rozgrzewka. — Uśmiechnęłam się. Pytaniem nie zrobi mi krzywdy.
— W takim razie... Jak to jest żyć i obsługiwać mugoli w kawiarni matki?  — Prawie zachłysnęłam się ognistą. Czy ona jest poważna?
— Kawiarnia mojej mamy jest głównie dla czarodziejów, rzadko kiedy zjawiają się tam mugole. — Odparłam zgodnie z prawdą.
— Kręcisz. — Burknęła pod nosem. Wzięłam szklaną butelkę w dłoń i ułożyłam na ziemi. Zakręciła delikatnie. Zamknęłam oczy. Wypadło na Draco.
— Wyzwanie księżniczko. — Uśmiechnęłam się.
— Skoro tak, to idziesz do mojego brata i mówisz mu, że jest miłością Twojego życia. — Wzięłam ostatni łyk ognistej. Blondyn spojrzał na mnie, a po chwili się zaśmiał.
— Okej. Zaklęcia prosimy. — Rzuciłam parę zaklęć, by nikt nas nie zobaczył. Szwendanie się nocą było surowo zabronione. Ale zasady są po to, żeby je łamać.

   Do pokoju wspólnego gryfonów dostaliśmy się szybko. Hasło odpadłam w minutę. Niebezpieczeństwo. Łatwizna. Wszyscy szliśmy gęsiego nie rozmawiając ze sobą. Doszliśmy do dormitorium mojego brata. Draco otworzył cicho drzwi, a my weszliśmy niezauważeni za nim. Rzuciłam szybko zaklęcie wygłuszające, by nie obudzić nikogo po za chłopakami. Opłacało się uczyć nowych zaklęć...

— Harry Potterze, Ty piękny bohaterze! — Wydarł się chłopak do ucha mojego brata, który natychmiast się obudził.
— Co jest do cholery... — Mruknął w poszukiwaniu okularów, które trzymałam w dłoni. Nie chciałam żeby domyślił się o co chodzi. Lepiej dla niego jeśli rano pomyśli, że miał dziwny sen.
— Twa odwaga, Twe męstwo, Twa uroda! To istne szaleństwo kochać Ciebie, a być nikim! — Draco darł się dalej, a mój brat siedział zastanawiając się co właśnie się stało.
— Piękna Twa buzia, piękne Twoje ciało. Oddaj mi się dzisiaj, mi Ciebie jest mało! — Zaśmiałam się po raz kolejny, podobnie jak reszta. Pijany Draco był cholernie zabawny.
— Twoje nogi, Twoje dłonie. Moje serce ciagle płonie! — Wykrzyknął po raz ostatni.

   Szybko stamtąd uciekliśmy. W połowie drogi do pokoju wspólnego Gryffindoru uświadomiłam sobie, że trzymam okulary Harry'ego. Wróciłam się, ale nie sama. Młody Malfoy szedł ze mną. Prawdopodobnie bał się, że coś mi się stanie. Urocze. Weszłam do pokoju brata i cicho odłożyłam okulary na jego szafkę nocną. Wyglądał na zmęczonego wrzaskiem blondyna, bo zasnął bardzo szybko i w dosyć dziwnej pozycji.
   Wyszłam i cicho zamknęłam drzwi. Wtedy ktoś pociągnął mnie za rękę i przycisnął do ściany. Malfoy... Jego włosy tworzyły teraz niesforny ład. Nigdy go takiego nie widziałam. Fryzurę i ubiór każdego dnia miał idealną. Ale w nocy, gdy nikt go nie widział, mógł być kim chciał. Na przykład poetą...

— Nieładnie tak szlajać się po nieswoim domu, skarbie. — Blondyn zaakcentował ostatnie słowo przyciskając mnie do ściany mocniej.
— Bardzo ładnie. — Odburknęłam. I nagle poczułam jego usta na moich. Język, który jeździł po moich wargach. Aż w końcu wtargnął do środka. A może sama mu na to pozwoliłam... Nie jestem pewna. Całowaliśmy się niezwykle namiętnie, zbyt namiętnie jak na pierwszy pocałunek. Odsunęliśmy się od siebie, gdy zaczęło brakować nam powietrza.

   Nic więcej nie powiedzieliśmy. Ja wróciłam do swojego dormitorium, a on do swojego. Pocałunek był niezwykły i magiczny, niespodziewany i taki piękny. Moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół niego. Pocałunku, Dracona i tej ciszy, która między nami panowała. Wiedziałam jedno - Dracon Lucjusz Malfoy skradł mój pierwszy pocałunek, a ja wcale tego nie żałowałam. Wręcz przeciwnie, chciałam więcej i więcej. Jeden dotyk jego ust uzależnił mnie.
   Usiadłam na łóżku i poczułam się samotna. Strasznie samotna. Wstałam i zrzuciłam z siebie ubrania. Poszłam do łazienki, śmierdziałam alkoholem i potem. Mieszanina tego wszystkiego nie pachniała miło, była odrzucająca. Letnia woda zmyła ze mnie zanieczyszczenie i poprawiła humor. Wyszłam z pomieszczenia w ręczniku po coś do ubrania się. Normalnego. Chciałam złożyć wizytę Draco. Nie obchodziło mnie to, że pewnie już spał. Chciałam z nim porozmawiać. Póki w żyłach czułam alkohol, miałam też odwagę, większą niż zwykle.
   Wyszłam z pokoju i skierowałam się do szkolnego mieszkania chłopaka. Delikatnie zapukałam i usłyszałam ciche "Proszę". Weszłam i zamknęłam za sobą drzwi nie szukając wzrokiem chłopaka. Dopiero po chwili zauważyłam, że zbiera puste butelki. Nikogo po za nim nie było w środku.

— Greg i Vincent poszli odłożyć do łóżek innych... A Pansy jest chyba u siebie, jeśli o to chodzi. — Powiedział, nie odrywając się od zajęcia.
— Pomóc Ci? — Zapytałam, patrząc na niego. Zrobiło mi się przykro. Jeszcze chwilę temu się całowaliśmy, a teraz nie zwracał na mnie uwagi.
— Usiądź. — Westchnął i po raz pierwszy spojrzał na mnie.

   Usiadłam na podłodze, a on obok mnie. Kilka godzin temu siedziałam w tym miejscu i piłam ognistą świetnie się bawiąc. A teraz czułam się jak zagubione dziecko na Przekątnej, które nie wie co się stanie, ale nigdy się do tego nie przyzna. Nie chciałam zaczynać rozmowy z chłopakiem. Poczułam się nagle młodsza od niego o wiele lat, mimo, że różnił nas tylko rok. Liczyłam, że to on zacznie rozmowę, która przerwie to niezręczne milczenie.

— Pocałunek. Podobał Ci się, Potter? — W końcu zapytał, a ja poczułam ulgę. Momentalnie kamień spadł mi z serca, a oczy się rozjaśniły.
— Podobał. — Odpowiedziałam krótko. — To był mój... Pierwszy. — Dodałam ciszej.
— Mój też. — Odwrócił się, by nie patrzeć mi w oczy. Ja, Julie Potter zawstydziłam kogoś takiego jak on. Szacunek. — Nie słyszałaś tego. — Dodał, śmiejąc się.
— Ty też nie. — Odpowiedziałam, lekko uderzając go w ramię.
— Deal? — Zapytał, patrząc się prosto w moje oczy. Cholera, rozpływam się.
— Deal. — Odpowiedziałam, a on przysunął twarz bliżej mojej i ponownie mnie pocałował. Nie wiem ile czasu to trwało, jednak usiadłam mu na kolanach i tak usnęłam. Dziwniejsze uczucie miałam rano, budząc się przy blondynie, który leżał bez koszulki. Dał mi tę możliwość wpatrywania się w jego piękne, gładkie ciało.

Julie PotterWhere stories live. Discover now