dix-neuf

32 4 17
                                    

a/n: tekst tego cudeńka na górze, to właściwie odzwierciedlenie problemu postaci Plagga. dlatego myślę, że piosenka pasuje tu w sam raz.


 Mogła powiedzieć wszystko i nie byłbym tak przerażony jak w tym właśnie momencie. Słowami tymi dowiodła, iż nie było przypadkiem to, że ja również czułem w stosunku do niej podobne przywiązanie, więź. A zwiastowało to jedynie złym rozwojem wydarzeń. Tak czy inaczej, nie miałem prawa zaprzeczyć, że była mi bliska swym sercem, ale też spojrzeniem i uśmiechem. Gdy owe widziałem, głęboko we mnie budziło się wspomnienie, które za wszelką cenę starałem się zakopać w odmętach swojej przeszłości.

Tak bardzo przypominała mi Livienne.

- Nie, Naeva. Myślę, że się mylisz... Nie jestem dla ciebie nikim bliskim i nie mogę być. - Odrzekłem stanowczo, starając się zarazem ważyć słowa, by zbyt jej nie zranić.

- Och, gadasz głupoty. Wiem, co czuję, Suzu.

- I dlaczego... - urwałem, bo z nagła mój głos załamał się nieco. - Dlaczego zwracasz się do mnie tym imieniem?

- A dlaczego bym nie miała? W końcu to ono jest twoim prawdziwym.

- Nie. Mam na imię Plagg.

- Nie. Masz na imię Suzu. Nazywasz się Suzu Watanabe. - Nie dawała za wygraną, całkowicie pewna swojej racji.

- Nie wiesz, co mówisz - wyszeptałem ze złością, wpatrując się w jej rozbiegane teraz po całej mojej twarzy oczy.

- Wiem doskonale.

Przełknąłem ślinę, a moje jabłko Adama podskoczyło do góry. Zdałem sobie sprawę, że zaciskam teraz szczęki tak mocno, że gdyby dać pomiędzy nie coś twardego, albo by się to skruszyło, albo przynajmniej zostałyby odbite na tym moje niezupełnie równe zęby.

- Naeva... - zacząłem, ale w gruncie rzeczy, nie wiedziałem, co dalej robić. W ogóle nie chciałem brnąć dalej w tę rozmowę.

- Chcę móc mówić ci „Suzu". - Powiedziała niespodziewanie, zaglądając mi głęboko w oczy, z żalem, ale i pasją. - Chcę stać ci się bliska i zrozumieć, dlaczego czuję wobec ciebie to, co czuję.

Serce ścisnęło mi się na tę prośbę. Mogłem znieść każde imię - Plagg, Hisato, ale nie Suzu. To słowo było w pewnym sensie powodem, dla którego wybyłem dwieście lat temu z Paryża. Powrót do niego było jak powrót do wszystkich nieszczęść, jakie wtenczas mnie spotkały.

- Nie. Nigdy nie mów do mnie w ten sposób - odrzekłem, a głos drżał mi lekko, w natłoku wszystkich tych piętrzących się we mnie emocji sprzed lat i z chwili obecnej.

- Dlaczego?

- Zamiast tego mów mi Hisato. To jest moje prawdziwe imię. Ale błagam, nigdy nie wymawiaj tamtego imienia.

- Ale... czym ono jest... dlaczego nie miałabym...

- To imię mnie rani, Naeva. Nie chcę go więcej słyszeć. Wiem, że mój wujek go przy tobie używał, ale on... On wie, dlaczego i stara się pamiętać, by mówić do mnie inaczej. Dlatego proszę cię, zostawmy to już w spokoju.

Naeva nie odpowiedziała na moje słowa. Wpatrywała się we mnie jedynie, łącząc ze sobą części układanki. Nie wiedziała jednak, że nie miała ich wszystkich i że nigdy nie uda jej się ułożyć jej całkowicie, a tym samym - zobaczyć pełnego obrazu prawdziwego mnie. Z tego powodu wypełnił mnie smutek. Byliśmy ze sobą w jakiś sposób połączeni. Przez ostatnie dwieście lat bytu na tej planecie nie spotkałem osoby, która - dosłownie - była mi pisana i do której mimowolnie mnie ciągnęło. A teraz, nieważne, jak bardzo próbowałem stłumić w sobie wszystkie te uczucia, pragnienia - zawsze kończyło się na tym, iż byłem blisko niej, bałem się o nią, chciałem ją uszczęśliwiać, chciałem, by ona mogła uszczęśliwiać spokojnie mnie i chciałem być przy niej. A pomimo tego wszystkiego, nie było mi przeznaczone żyć w taki sposób. W miłości. Musiałem odepchnąć od siebie to wszystko. Odrzucić Naevę.

MIRACULOUS czarne uszy | Kwami story [wersja demo; przerwane*]Where stories live. Discover now