trois

48 6 2
                                    

Pojawienie się w kawalerce Ferranda nie było trudną do zrealizowania sprawą. Nie potrzebowałem też zaproszenia. Ani kluczy do jego małego mieszkanka (na pewno mniejszego od tego, w którym zadomowiliśmy się ja i Michiaki). W sumie, to nie wiem, czy moje pojawienie się w rezydencji chłopaka można by było właściwie nazwać włamaniem. Jako Kwami posiadałem po prostu zdolność przenikania przez ściany i przedmioty (wygląda to zabawnie w momencie, kiedy owym przedmiotem jest na przykład otwarta szafka w kuchni i moja głowa po prostu w nią wnika, inaczej nabiłbym sobie guza. A warto dodać, że mimo mojego niezwykłego daru, już niejednokrotnie tak się stało, ponieważ zapominałem ową zdolność wykorzystać). A zatem – „przejście" przez drzwi do mieszkania Ferranda nie było dla mnie żadnym sukcesem. Najprościej w świecie przez nie przeniknąłem, nie naruszając dzięki temu ani zamka, ani nie musząc uprzednio prosić Michiakiego o załatwienie mi podrabianych kluczy do mieszkania młodego mężczyzny.

Było już po dwudziestej drugiej i miałem ogromną nadzieję, że Ferrand nie jest jednym z tych niezwykle towarzyskich studentów, którzy zabawiają się do czwartej nad ranem, i wróci do domu już niebawem. Nigdy nie przepadałem za bezsensownym czekaniem na innych.

Tak czy inaczej, to raczej oczywiste, że w związku z późną godziną i pustym mieszkaniem nie powinienem oczekiwać szczególnej widoczności po wtargnięciu do niego. Jednakże tak też zrobiłem i dlatego potknąłem się o jakieś gówno walające się po podłodze (najprawdopodobniej o parę butów leżących na środku malusieńkiego holu), a próbując odzyskać balans, przebiegłem pokracznym krokiem jakieś dwa metry i wleciałem w niską, niewielkich rozmiarów kanapę, by zaraz po tym zrobić nad nią fikołka i wylądować na twardej, pozbawionej choćby najcieńszego dywanu czy wykładziny podłodze.

- No jasne! - mój głos pełen był irytacji. - Nie ma to jak efektowne wejście - mówiąc to, masowałem obolałe prawe udo, którym przyrżnąłem w oparcie kanapy.

Szybko stanąłem z powrotem na dość długie, już nie tak chude, jak zaraz po moich "narodzinach" nogi i ostrożnie, powoli ruszyłem - jak mi się wydawało - w stronę ściany, ręce mając wyciągnięte daleko przed siebie. Gdy w końcu na nią napotkałem, odszukałem włącznik światła i prędko go nacisnąłem. Zapaliła się żarówka w kuchni, która była otwarta bezpośrednio na malutki salon Ferranda.

Obróciłem się, jednocześnie rozglądając się dookoła siebie, wzrokiem napotykając też sofę, która byłaby mnie zabiła, gdyby nie mój wspaniały refleks. Mieszkanie miało grafitowo szare ściany i nie tylko kuchnia z salonem były ze sobą połączone (jak mi się wydawało), w jednym pokoju mieściły się jakby trzy pomieszczenia - zarówno wspomniane kuchnia i pokój dzienny, jak i jadalnia, na którą składał się mały kwadratowy stolik i dwa krzesła z plastikowymi oparciami na metalowych nogach. Głowę wsunąłem bardziej w obszar kuchni i pozytywnie się zaskoczyłem, bo mimo swojego niewielkiego rozmiaru, posiadała ona zarówno lodówkę z zamrażarką, kuchenkę, jak i zmywarkę. Widok tego ostatniego urządzenia ucieszył mnie anjbardziej, albowiem oznaczało to, że nikt nie będzie musiał myć tych głupich garów, kiedy już będę zmuszony zamieszkać z Ferrandem.

No bo tak... Mój "zawód" wiązał się z tym, że zostając Kwami człowieka, ofiarowuję mu swoją lojalność i wierność, a także muszę prawić nad nim pieczę dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jest to żmudna i niekiedy męcząca praca, lecz takie jest moje przeznaczenie. Nie mam prawa go kwestionować. Poza tym, w zasadzie nie mam na co narzekać. Mam przecież w dalszym ciągu gdzie mieszkać i co jeść.

Nie zamierzałem szperać studentowi po szafkach, dlatego po prostu wyjąłem z kieszeni swojego beżowego płaszcza pudełko z przypisanym mu miraculum i postanowiłem postawić je na blacie małego jadalnianego stolika, tuż obok którego, jak się okazało, przebiegłem chwilę temu, ratując się (tylko chwilowo) od wyrżnięcia na podłogę.

MIRACULOUS czarne uszy | Kwami story [wersja demo; przerwane*]Where stories live. Discover now