Rozdział 18

134 11 1
                                    

*Alexa*

Trzaśnięcie drzwi sprawiły, że doznałam olśnienia. To on. Chłopak, którego zastałam w morzu krwi.
- O Boże - szepnęłam - Nie poznałam go.
- Skąd wiesz, że to Ross był w Pizzerii ? - zapytał Rocky.
- To ja znalazłam go w łazience.
Spuściłam wzrok na podłogę, a wyrzuty sumienia wypełniły moją głowę.
- Pójdę już.
- Nie Alex. Zostań. To nie twoja wina. Uratowałaś mu życie - powiedziała Rydel.
- Poza tym nie poznałaś Rylanda - zawołał Rocky łapiąc mnie za rękę.
- No dobrze, jak chcecie - odparłam.

*Ross*

Wyszedłem z domu. Nie zamierzałem słuchać jaki ja jestem poszkodowany i tego sztucznego sztucznego zdania 'Przykro mi' wypowiadanego przez 90% naszego społeczeństwa. To przecież wiadome, że człowiek wypowiada to tylko dla zasady.

Idę przed siebie ścieżką prowadzącą do parku. Blask lamp ulicznych oświetla mi drogę na tyle, że jestem w stanie znaleźć w nich odrobinę ciepła, którego mi brakuje. Zmarznięty nie tylko z powodu deszczu i temperatury, ale też przez to, że jestem słaby. Nie mam siły walczyć.

Usiadłem na ławce pod latarnią. Rękaw bluzy odsłonił kawałek mojej rany. Czuje się okropnie. Samo wspomnienie o wypadku jest dla mnie tragiczne, a co dopiero mam powiedzieć o moim prześladowcy. Podparłem głowę rękoma. Czuje pulsowanie w skroniach.
- Przepraszam ? - usłyszałem dziecięcy głos. Spojrzałem na kilkuletnią rudowłosą dziewczynkę.
- Tak ? - zapytałem rozglądając się za opiekunami dziecka.
- Pan jest Ross ? Z Austina i Ally ?
- Maddison ! - zawołała kobieta podchodząc do nas.
- Mamo to Ross z Austina !
- Chodź kochanie nie przeszkadzajmy panu.
Nim zdążyłem się odezwać kobieta już odeszła. Schyłkiem się patrząc w swoje odbicie w kałuży. Zarośnięte włosy, blada twarz i podkrążone oczy.
- Czego się spodziewałeś idioto - skarciłem się w myślach.

* w domu *

Rodzeństwo pochłonięte rozmową z Alex nie zauważyli powrotu blondyna. Po pewnym czasie dziewczyna wstała, by nalać sobie wody. Ukradkiem zauważyła leżące czarne Conversy w rogu korytarza.
- Ross już wrócił, powinnam go przeprosić, że zaczęłam temat - powiedziała odkładając szklankę na stolik kawowy.
- Posłuchaj Alex, Ross zmienił się po tym wszystkim, dlatego nie zraź się od razu.
Dziewczyna skinęła głową i pewnym krokiem ruszyła na górę.

*Ross*

Po powrocie do domu nie zwracając uwagi na nic, poszedłem do swojego pokoju. Czuje się jak wrak człowieka. Nie mam na nic siły. Najlepiej byłoby to wszystko już skończyć.
Wyciągnąłem z szuflady lekko brudną z krwi żyletkę. Usiadłem na łóżku i podwinąłem rękaw. Spojrzałem na swoje wcześniejsze rany. Tym razem zawiodłem moich fanów - rodzinę której nie znam, a wspierają mnie nawet gdy zrobię coś głupiego. Teraz nie ma odwrotu.
Przyłożyłem srebrne narzędzie do powierzchni skóry. Wbiłem ją głębiej niż zazwyczaj i gwałtownie pociągnąłem. Syknąłem z bólu, a krew zaczęła zalewać moją rękę. Ciepła, czerwona ciecz spływa mi powoli na zewnętrzną cześć. Obróciłem kończynę przyglądając się jej. Zaczynam czuć ulgę. Spojrzałem na linie wykonaną w pobliżu żyły. Jeszcze jedno cięcie i mogę to zakończyć. Wziąłem żyletkę i przyłożyłem do żyły.
Przed oczami przeleciały mi twarze mojej rodziny i najpiękniejsze wspomnienia. Wyjazdy, koncerty, mecze, piwo z chłopakami, sesje...
Usłyszałem kroki na korytarzu. Teraz albo nigdy. Ktoś pociągnął za klamkę. Gwałtownie wstałem i rzuciłem narzędzie na biurko.
W drzwiach stanęła Alexa.

*Alex*

- Hej, mogę ? - zapytałam niepewnie. Zajrzałam do pokoju. Panuje tu chaos i ciemność. Blondyn siedzi na łóżku trzymając się za rękę.
- Chciałam tylko przeprosić za tamto - wydukałam przyglądając się postaci.
- Czyli ? Bo nie do końca rozumiem - mruknął oschle. Podeszłam bliżej widząc jego bladą twarz. To nie ta sama osoba, którą widziałam w wywiadach i na koncertach. Jego cera zbladła, oczy straciły dawny blask, a pod nimi powstały sińce. Policzki ma zapadnięte, usta bez olśniewającego uśmiechu.
- No, za poruszenie tematu ... Podeszłam jeszcze bliżej. Zauważyłam na pościeli świeżą krew. Mój wzrok powędrował dalej przez co dotarł do źródła.
- Ty krwawisz ! - zawołałam.
- Ciszej - syknął gwałtownie wstając.
Rozejrzałam się za jakimkolwiek ostrym narzędziem. No tak, żyletka na biurku chyba coś znaczy.
- Tniesz się ?!
- Nie twoja sprawa - warknął.
Podszedł do mnie i spojrzał w oczy. Również na niego popatrzyłam. W tym momencie jego wzrok zaczął się mglić, a jego ciało odmówiło posłuszeństwa przez co cały zbladł jeszcze bardziej i omdlał.
- Ross ?! - zawołam łapiąc go w ostatniej chwili i popychając na łóżko.
- Idę po Rikera - powiedziałam. Ten znów się podniósł.
- Nikomu nic nie mówisz - powiedział stanowczo.
- Oni powinni wiedzieć, że masz problemy !
Chłopak gwałtownie podszedł do mnie przez co się cofnęłam. Zaczął się zbliżać. Dotknęłam plecami ścianę, a na policzku czuję jego nierówny oddech.
- Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Rozumiesz ?
- To twoja rodzina, Ross.
- Powiedziałem nie.

Welcome To My Fu*king World ~ Ross Lynchحيث تعيش القصص. اكتشف الآن