Rozdział 14

78 8 0
                                    

*Alex*

Do salonu przyszedł mój brat i spojrzał na mnie z kwaśną miną
-Co tak się drzesz, głowa mi pęka - mruknął. Taki jest właśnie mój brat. Nie podoba mu się to co robię, jak się zachowuje. Po prostu nic.
- Doznałam szoku Lucas ! Spójrz to ten chłopak z pizzeri którego uratowałam !
Pokazałam brunetowi zdjęcie jak się okazało Rossa Lyncha. 
- Wow, gratuluje uratowałaś gwiazdkę z Disneya - odparł sucho zabierając klucze z komody.
- Gdzie idziesz ? - zapytałam
- Do pracy. Ktoś w tym domu musi pracować jak rodzice są na konferencji kilku miesięcznej - mruknął wychodząc.
Spojrzałam na zegarek - 11:30. Za godzinę rozpoczynam pracę, przydałoby się doprowadzić się do ładu dlatego niczym Usain Bolt pobiegłam na górę by się wyszykować.

Wzięłam torebkę i zamknęłam za sobą drzwi lekko trzaskając. Słońce przyjemnie grzało mnie w twarz, choć temperatura nie była na wysoka. Moje ciemne włosy powiewały na lekkim wietrze, krok mam sprężysty, a w myślach gra muzyka. Zajęło mi kilka minut zanim doszłam pod odpowiedni adres.

* w domu Lynchów *

Już od rana Rydel wraz ze swoim chłopakiem i najmłodszym bratem przygotowywują powitalny posiłek dla Rossa po którego pojechali Riker i Rocky. Cisza pomiędzy gotującymi dzwoniła w uszy dopóki w telewizji nie rozległa się wszystkim znajoma nuta. Zaczęło się niewinnie - ciche śpiewy pod nosem przeistoczyły się w głośniejsze, Ellington dołączył chórki, a Ryland choreografię cały czas mieszając potrawę. Gdy piosenka się skończyła cała trójka wróciła z uśmiechem do dalszej pracy.
- Dawno się nie bawiliśmy - zauważył Ell
- Szczerze mówiąc to brakuje mi trasy, albo jakiegoś wyrwania się z rzeczywistości - stwierdził Ryland
Blondynka posmutniała.
- Chłopcy, a co jeśli Ross nie będzie mógł śpiewać ?
- Delly, spokojnie. Lekarze mówili, że wszystko jest w porządku. Założę się, że będzie się za miesiąc będzie się darł ile wlezie
- Masz racje, po co gdybać.

* kilka godzin później *

Przekręcony klucz w zamku oznaczał tylko jedno - powrót brata ze szpitala.
Rydel jako pierwsza wybiegła na przeciw bratu rzucając mu się na szyje.
- Jezu Ross jak tęskniłam ! - krzyknęła. Blondyn odwzajemnił uścisk witając się z resztą rodziny.
Cała szóstka usiadła do stołu i zaczęła jeść przygotowane posiłki cały czas rozmawiając. W pewnym momencie Ross wyszedł odbierając telefon.
- Tak ?
Cisza w słuchawce zmusiła go do zakończenia rozmowy. Wziął z korytarza swoją torbę i poszedł do pokoju kładąc ją obok biurka. Sam usiadł na łóżko rozglądając się po pomieszczeniu. Przerwało mu odgłos przychodzącego powiadomienia SMS.

Numer Nieznany
Jak miło w domku, prawda ? Nie ciesz się za szybko, że już po wszystkim. To dopiero początek naszej przygody

Blondyn rzucił telefonem przed siebie jakby parzył.
- Ross wszystko dobrze ? - zapukał do drzwi najstarszy z rodzeństwa
- Tak zaraz do was wrócę - odparł podnosząc urządzenie. To nie pierwsza wiadomość jaką dostał. Były już 3 poprzednie przed całym wydarzeniem w Pizzeri, ale postanowił się tym nie przejmować. Teraz już wie że Numeru
Nieznanego nie można lekceważyć.

...................................................
W ten sposób zakończę pierwszą cześć historii Now I see my mistakes and I want regnet it.
Dziękuje za każdy komentarz i gwiazdkę oraz wyświetlenia które mi dajecie. Obiecuje że już niedługo pojawią się kolejne części historii.

Welcome To My Fu*king World ~ Ross LynchWhere stories live. Discover now