Rozdział 16

72 8 1
                                    

*Alexa*

- Niestety musimy podziękować pani za opiekę nad Harrym - powiedziała spokojnym głosem moja była szefowa.
- Mały idzie już do przedszkola i nie będzie mnie potrzebował. Rozumiem - uśmiechnęłam się serdecznie.
- Dziękujemy za wyrozumiałość i powodzenia w dalszej pracy. Jest pani najlepszą nianią jaka opiekowała się moim synem.
Podziękowałam i wyszłam z domu. Czas na nowego podopiecznego. Wybrałam numer do pani Cooper.
- Halo ? - odezwał się kobiecy głos w słuchawce.
- Dzień dobry, mówi Alexandra Blue, niania dla Johna.
- A tak, pani Alexa. Zapraszamy do nas jak ma pani czas.
- Dobrze, adres ten co dała mi pani ostatnim razem ?
- Tak, czekamy.
Rozłączyłam się i podążyłam w stronę ulicy Main Street.

*Ross*

Rzuciłem kopertę i zgnieciony list do szuflady. Opadłem na łóżko przywierając ciałem do zimnej ściany. Dookoła otacza mnie ciemność. Która zostaje przerwana przez wąska linie światła z korytarza.
- Co ty robisz - zapytał Rocky wchodząc do mojej jaskini. Brunet rozejrzał się po pomieszczeniu odkładając moją gitarę na statyw.
- Odkąd odzyskałeś przytomność zachowujesz się inaczej. Co się dzieje?
Wyczułem w jego głosie troskę.
- Nic. Dla Rydel, Rikera, Rylanda i ciebie będzie lepiej jak mnie zostawicie.
- A co z zespołem ? Koncertami ? Fanami ? - nie odpuszczał.
- Odchodzę.
Rocky spojrzał na mnie zaskoczony. Był w szoku.
- Ross nie jesteś tą osobą którą znam.
- Idź już - odparłem.
Mój brat wstał i ostatni raz spojrzał na gitarę w rogu pokoju.
- Przemyśl to jeszcze - szepnął zamykając drzwi.

*Rocky*

Zszedłem na dół do rodzeństwa. Rydel i Ell siedzą na kanapie oglądając film. Ryland wyszedł ze znajomymi, a Riker spotkać się z Savannach - byłą pielęgniarką Rossa.
- I co ? - zapytała Rydel.
- Nie poszło tak jak chcieliśmy - zacząłem.
- Mów prosto z mostu - dołączył się Ellington.
- Odszedł z zespołu. Straciliśmy go. R5 już nie ma.

*Alexa*

Trafienie pod odpowiedni adres zajęło mi dobrą godzinę. Zapukałam do białych drzwi, które otworzyła mi smukła blondynka.
- Dzień dobry, przyszłam do Johna.
W drzwiach zaraz pojawił się znajomy mi mężczyzna. No nie. To nie może być on.
- Alexa ?
- Ellington ? To ty ?
Chłopak mocno mnie przytulił czochrając włosy.
- Czyli z tego co się domyślam to ty jesteś jego kuzynką o której mówi ? - blondynka przyjrzała mi się.
- Tak - odparłam odklejając się od kuzyna.
- Co ty tu robisz ? Przecież miałaś być w NYC - zapytał zaskoczony.
- Zmieniłam plany i teraz jestem tutaj.
W sumie to muszę iść.
- Dlaczego ? Zostań chcemy cię poznać bliżej - zawołała blondynka.
- Przyjdę później, bo jestem nianią. Rodzina na mnie czeka - zapewniłam.
Zakochani odpowiedzieli uśmiechem, a ja znikłam biegnąc do domu obok.

*Ross*

Usłyszałem z dołu żywą rozmowę pomiędzy Ellingtonem i moją siostrą. Dobrze, że nie zamartwiają się o mnie i mają swoje życie.
Z szuflady wyciągnąłem plastikową temperówkę do kredek. Rzuciłem ją na podłogę i przygniotłem sprawiając, że się połamała na drobne kawałki. Wziąłem do rąk srebrną żyletkę i przyjrzałem się jej dokładnie. Metalowa, gładka powierzchnia lekko brudna od ołówków, aż sama krzyczała o uldze jaką może mi przynieść. Usiadłem na łóżko obracając ją w palcach. Podwinąłem rękawy czarnej bluzy spoglądając na czystą skórę. Podjąłem decyzje. Żal i strach rozrywał mnie od środka, a uczucie ścisku w sercu nie dawało od kilku tygodni spać.
Przyłożyłem srebrne narzędzie do naskórka czując lekki chłód. Wykonałem gwałtowny ruch wzdłuż żyły. Pojawiła się szrama z której po chwili zaczęła wyciekać czerwona ciecz. Dlaczego to zrobiłem ? Głupie pytania sam sobie zadaję. Dwadzieścia lat poświęciłem się muzyce, którą właśnie porzuciłem nie podnosząc gitary. Zostawiajac ją przewróconą na podłodze w salonie. Część mnie tam wciąż leży i nie da jej się podnieść. Nie teraz.
Wykonałem ten sam ruch tuż obok wcześniejszej rany. Coraz bardziej spokojny jeszcze raz przejechałem żyletką po ręce. Nastała ulga. Zamknąłem oczy opierając głowę o ścianę. Teraz czuje spokój.

Welcome To My Fu*king World ~ Ross LynchWhere stories live. Discover now