Rozdział 13

126 10 2
                                    

Minęły już 3 tygodnie od wypadku Rossa.
- Płuca zagojone, po środkach odurzających ani śladu, lewa ręka sprawna - wyliczał lekarz.
- To kiedy mnie stąd wywalisz? -zapytał Ross.
- Możliwe że jutro o tej porze będziesz już w domu, tylko wiesz ...
- Taa, mam na siebie uważać wiem. Rydel mi codziennie truje gdy tylko wstanę, usiądę, podejdę, wykonam jakikolwiek ruch - przewrócił oczami
- Martwi się - powiedział Dave - A poza tym to jak się rozkręca twoja kariera aktorska?
Blondyn spacerował po pokoju.
- Przed wypadkiem skończyliśmy zdjęcia do My Friend Dahmer jak narazie skupiam się na zespole.
-To fajnie że udaje wam się jeździć po świecie.Ja jeszcze siedzę na miejscu, ale niedługo urlopik.
Ross podszedł do okna. Popatrzył na krajobraz LA. Dave dotyka już klamki i miał wychodzić, gdy powiedział :
- To, że już wyjdziesz to tylko przypuszczenia.Wieczorem powiem ci już na 100% kiedy co i jak także nie rób sobie nadziei.
Mężczyzna wyszedł, a blondyn wyciągnął telefon z kieszeni i następnie zrobił zdjęcie panoramy miasta. Wrzucił na instagrama z podpisem: 'Hello city of angels'

*Alexandra Blue*

Minęło już dużo czasu od incydentu w pizzerii. Przez to, że ludzie boją się tu przychodzić, szef postanowił zamknąć lokal. Co łączy się z tym, że nie mam pracy. Wstawiłam ogłoszenie - wystarczy czekać. Tymczasowo podjęłam się pracy jako niania. Lubię dzieci, a najbardziej bawić się z nimi, czy uczyć czegoś pożytecznego.

Jest godzina 12:30. Zaraz muszę wychodzić. Włączyłam MTV i robiąc sobie drugie śniadanie usłyszałam w tle  ciekawą nutę. Wyszukałam na Shazamie autora.
- O Boże - zawołałam z niedowierzaniem

*Ross*

Rydel opuściła mój pokój. Znów jestem sam. Przeglądając instagrama usłyszałem zza okna krzyki tłumu. Ale te różniły się od tych w pizzerii. Te są radosne, pełne szczęścia. Dzięki którym moje serce przyspieszało, adrenalina rosła i dostawałem gęsiej skórki.
Usiadłem na łóżku tyłem do drzwi. W sumie to od kilku tygodni nie wychodziłem z pokoju. Poszedłem do łazienki i szybko się ogarniałem do takiego stanu, bym mógł wyjść do ludzi. Założyłem czarne spodnie, bluzę z kapturem i niezawodne conversy. Przeczesałem długie i matowe włosy. Otworzyłem drzwi rozglądając się, czy w pobliżu nie ma Rydel, albo lekarzy. Wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem korytarzem, uważnie rozglądając się. Zjechałem windą na parter. Założyłem kaptur i szybkim krokiem kierowałem się w stronę wyjścia.
- Halo, proszę pana - zawołał kobiecy głos. Wystraszony, że zostałem przyłapany odwróciłem się nerwowo.
- Tak ? - zapytałem.
- Gdzie mogę znaleźć pokój numer 25? - starsza pani spojrzała na mnie wyczekująco. Odetchnąłem z ulgą.
- Proszę zapytać w recepcji, bo nie wiem - odpowiedziałem i szybko odszedłem.
Przekroczyłem próg i uderzył mnie lekki powiew wiatru. Rozejrzałem się. Ludzie zapatrzeni w swoje smartphony przemierzają ulice LA. Postanowiłem pójść do parku, który jest w pobliżu.

Przechodząc główną alejką usłyszałem ten sam krzyk co wcześniej. Przyspieszyłem kroku. Jestem już blisko. Czuje adrenalinę. Głosy narastają. Dookoła mnie jest ciemno. Światła reflektorów co jakiś czas błyskają. Myzyka leci w tle z głośników. Wychodzę z wąskiego korytarza.  Już prawie. Skręciłem w prawo i moim oczom ukazał się ... parking szpitalny. Ludzie mijają się obojętnie. Szara rzeczywistość przytłoczyła mnie jeszcze bardziej. Usiadłem na ławce i przetarłem twarz. To był wytwór mojej wyobraźni, albo skutek poboczny leków. Kolejny powiew wiatru wywołał u mnie dreszcze. Czuje się słaby. Nie mam na nic siły.
- Ross ?! - zawołał znajomy głos - co ty do cholery robisz ?! - krzyknął Riker i pociągnął mnie z ławki za ramie - masz lodowate ręce. - to ostatnia rzecz jaką usłyszałem z jego ust. Reszta przelatywała prze zemnie jak woda z kranu. Prowadzi mnie do szpitala. Idę nieobecny.

Weszliśmy do pokoju, gdzie czeka Rydel z Davem. Oboje mają niezadowolone miny. Nie mam siły by cokolwiek powiedzieć. Siadam automatycznie na łóżko i wpatruje się w podłogę.
- Gdzieś ty polazł ?! - zawołała Rydel - martwiłam się !
- Nie możesz sobie wychodzić tam gdzie ci się podoba. Masz się oszczędzać - przewróciłem oczami. Czy to moja reakcja obronna ?
- Powiesz coś ? - zapytała zirytowana Delly.
- A co mam - odparłem sucho. Rzuciłem się na bok i zaraz tego pożałowałem. Słynąłem z bólu łapiąc się za miejsce po postrzeleniu.
- Mocniej skacz to szybciej wrócisz do domu - warknął Riker. Dave pouczał mnie co mam robić, a czego nie po czym wyszedł. Spojrzałem na brata i siostrę przelotnie. 
- Jesteś już dorosły. Mógłbyś zmądrzeć. Do zobaczenia jutro - powiedział Riker i wyszedł zostawiajac mnie z dziewczyną.
- Ross - chciała złapać mnie na rękę, ale ją zabrałem. Zaskoczona spojrzała na mnie i tylko powiedziała - Jutro przyjdę.
U wyszli. Zostawiając mnie w rozwijającej się depresji.

*Riker*

- Kiedy wróci z nami do domu ? - zapytałem
- Wolałabym mieć go przy sobie - powiedziała Rydel
- Jutro jak badania będą dobre to przyjedźcie po niego - odparł Dave. 
- Dzięki - odpowiedziałem i wróciłem z siostrą do samochodu. 

Welcome To My Fu*king World ~ Ross LynchWhere stories live. Discover now