26. Chcę mieć przez chwilę cały mój świat w ramionach.

77 8 2
                                    

Emily

Przez całe moje dzieciństwo czułam, że jestem sama. Wcale nie zmieniło się to gdy podrosłam. Nie miałam nikogo kto byłby przy mnie, gdy tego potrzebowałam. Moje życie było rutyną, którą musiałam przestrzegać, aby nie przeszkadzać rodzicom w pracy i ich sprawach. W momencie poznania Ethana zrozumiałam, że jednak jest nadzieja, która tak naprawdę zawsze we mnie żyła. Nawet wierzyłam, że mogą się zmienić. I jak to się skończyło? Moja wiara w nich? Teraz stoję i patrzę na ludzi, którym właśnie powiedziałam w twarz, że ich nienawidzę i wiecie co? Czuję się wolna. Po tylu latach czekania aż wreszcie staną się moimi rodzicami po prostu przejrzałam na oczy. Pozwoliłam opuścić emocją moje ciało. Odleciały z całą moją miłością do nich.

Spojrzałam w brązowe oczy mojej matki, w te, które po niej odziedziczyłam. Zobaczyłam w nich wyłącznie zaskoczenie, choć nie wiem skąd ono się brało. Z tej pustki? Nie sądzę.

Szok na ich twarzach sprawił, że łzy powoli zaczęły zbierać się w moich oczach. Moje emocje jednak nie uleciały.

Prawdę mówiąc nie dziwię się im, ale współczuję. Mają dom, siebie i dzieci, ale dalej ich jedynym zmartwieniem jest praca. Rozumiem, że praca jest ważna, ale nie jest na pierwszym miejscu i nigdy nie powinna być. Oni nie znają uczuć. Już nie. Kiedyś znali, nie wiem dlaczego się to zmieniło, lecz wiem, że nikomu nie jest z tym dobrze. Na ten moment są dla mnie obcymi, którzy kiedyś coś znaczyli jednak teraz mogę ich mijać bez gestu, słowa.

- Emily... - Zaczęła kobieta z brąz tęczówkami. Na dźwięk jej głosu, głośno westchnęłam, aby łzy nie opuściły moich oczu.
- Już nic nie mów. To nie ma sensu. Wszystko co miałam powiedzieć zostało wypowiedziane. Wiedzcie, że mi przykro, ale już nie naprawiamy tej relacji. Cokolwiek byście powiedzieli, sytuacja pozostanie taka sama. - Wtrąciłam. Mój głos zaczął się załamywać przez co stwierdziłam, że muszę się jak najszybciej ulotnić, aby nie odstawić teatru.

- My nie wiedzieliśmy. - Szepnął ojciec. Spojrzałam wyżej, aby dokładnie przyjrzeć się jego zmęczonej twarzy.
- Niby skąd mieliście wiedzieć? Przecież nigdy was nie ma. - Odparłam.
- Przepraszamy skarbie. - Szepnęła mama, która także była bliska płaczu. Tak trudno byłoby mi wypowiedzieć mama, czy tata. Zaczęłam nienaturalnie machać głową na znak sprzeciwu.
- To nic nie zmieni. - Oznajmiłam przy czym parę łez uwolniło się z moich oczu. Odwróciłam się od nich i wybiegłam z domu.

Gdybym spędziła tam jeszcze chwilę wpadłabym w histerię, której nie potrafiłabym zatrzymać. Nie potrafię z nimi rozmawiać, nie mogę już na nich patrzeć. Nawet myśl, że są, byli mi bliscy mnie boli. Nie mam zamiaru być tu ani minuty dłużej.

Przekraczając próg domu zaczęłam szukać wzrokiem chłopaka, który miał na mnie czekać. Gdy nasze oczy się spotkały, podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego ciepły tors. Znalazłam się w jego ramionach i wybuchnęłam niepohamowanym płaczem. To wszystko co wydaję się tak banalne zawsze jest najtrudniejsze.

Przestałam czuć nogi po czym opadłam na ziemię. Nie potrafię myśleć w tej chwili o tym, że siedzę na brudnym, zimnym chodniku i daję sobą pomiatać jak piórko na wietrze. Po chwili przed moją twarzą pojawiła się twarz chłopaka klęczącego i patrzącego w moje oczy. Błękit jego oczu iskrzył się przez lampy świecące w okolicy. Złapał moją twarz w dłonie po czym delikatnie musnął moje czoło ustami. Odsunął się, ponownie przysunął i objął mnie.

- Ciiiii... - Szepnął do mojego ucha. Chciał mnie uspokoić i mówiąc szczerze udało mu to się. Czułam się bezpieczna i kochana. - Em jestem z tobą. Zawsze będę. Kocham cię, wiedz, że wszystko będzie dobrze. - Mówił, a ja coraz bardziej rozpływałam się pod dźwiękiem jego głosu. Naprawdę chciałam mu odpowiedzieć, ale wiedziałam, że nawet jak spróbuję to wyjdzie źle. Zamiast tego bardziej się w niego wtuliłam. Łzy spływały nadal z moich oczu, ale czułam się już spokojna.

Let You Down Where stories live. Discover now