14. Eth, ty i Emi jesteście małżeństwem?

149 27 4
                                    

Emily

Halucynacje. Jednak może jestem chora? To niemożliwe, że to oni. Złapałam się za głowę i przetarłam oczy, jednak obraz rodziców nadal tutaj był.
- Cześć skarbie. Nie przywitasz się z nami? - Spytał ojciec. Moje nogi i głowa odmawiały mi posłuszeństwa.

To okropnie dziwne uczucie widzieć ich po tak długiej nieobecności.
- Yhy... - Udało mi się tylko wydusić dziwne jęknięcie. Nie mogłam odwrócić od nich wzroku.

Chciałam zapamiętać twarze ludzi, których kiedyś tak bardzo szanowałam i kochałam.
- Musimy poważnie porozmawiać. - Oznajmiła mama z grobową miną. Przez moje ciało przeszedł dreszcz gdy usłyszałam jej znajomy przyjemny głos.

Moje oczy w tej chwili wyrażały czyste zdezorientowanie.
- O Leo. - Odpowiedział tata. Dopiero po chwili złączyłam to zdanie w całość. W tej samej chwili moje serce zmarło, a ciało zaczęło drżeć.
- O Leo? - Powiedziałam z ogromną chrypką. Nawet mój głos w tej chwili ukazywał jak bardzo nie podoba mi się ta sytuacja.

- Tak o Leo. Twoim bracie, a naszym synu. - Powiedziała mama. Wtedy coś ścisnęło mnie tak mocno i nie chciało puścić. Narastał we mnie gniew, którego nic nie zdoła powstrzymać.

Całe życie opiekowałam się jak ona to nazywała "ich synem". Prawda jest taka, że nie ma prawa zwracać się do niego, do nas mianem swoich dzieci. Byłam wściekła.
- Co chcecie wiedzieć? - Spytałam starając ukryć swoją złość. Choć to pytanie zabrzmiało bardziej jakbym chciała, aby w tej chwili stąd poszli i nigdy więcej nie wrócili.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam, że twój brat miał wypadek i, że mieszka u cioci? - Spytała gniewnie mama.
- Niby kiedy miałam wam powiedzieć skoro nie ma was nigdy w domu? - Spytałam z wyrzutem. - A Leo mieszka u cioci, bo jest tam bezpieczniej. Tam może mieć prawdziwy dom. - Powiedziałam.

Do moich oczu podchodziły łzy na samą myśl o moim małym braciszku. Jednak musiałam zachować spokój.
- Czy ty siebie słyszysz? To twój brat. Jak mogłaś oddać go ciotki? - Spytał ojciec. Wściekłość ogarnęła w jednej chwili całe moje ciało.
- Ja przynajmniej dbam o jego bezpieczeństwo. Wy tu praktycznie nie mieszkacie, więc nie ingerujcie w życie moje i Lea. - Syknęłam w ich stronę.
- Jak śmiesz. Nie obchodzi mnie co sobie ubzdurałaś. Twój brat ma dom i do niego wróci czy ci się to podoba czy nie. - Oznajmił tata.
- On nie może tu wrócić. Nie jest tu bezpieczny. - Powiedziałam ledwo powstrzymując płacz.
- My wiemy co jest dla niego dobre. - Powiedziała matka.
- Właśnie nie macie pojęcia... - Powiedziałam.
- Leo chodź się przywitać z siostrą. - Powiedziała udając, że mnie nie słyszy.

Moje serce podskoczyło do gardła, a tętno przyspieszyło. Jak oni mogą mi to robić? Zostałam wbita w podłogę i nie mogłam się ruszyć z miejsca.

Nagle zza ściany wyłonił się mój mały braciszek. Jedyna osoba dla której jeszcze jestem na tym świecie. Wszystkie wspomnienia wróciły. Obraz mi się zamazywał, a na jego miejsca przewijały się sceny wypadku. Widziałam mojego brata pod motorem. Znowu.

- Emi. - Krzyknął, pobiegł do mnie i mnie przytulił. Westchnęłam. Tak bardzo brakowało mi tej małej osóbki. Schyliłam się i objęłam braciszka.
- Cześć kochanie. - Powiedziałam i pocałowałam go w czoło. - Tak bardzo tęskniłam. - Powiedziałam wtulając się spowrotem w Lea.
- Ja też. - Powiedział. Od razu zrobiło mi się ciepło na sercu.

Cała złość na rodziców odeszła. Cieszyłam się, że mam go blisko i mogę ochronić go w swoim uścisku przed całym złem tego świata.

Brakowało mi nawet jego słodkiego głosiku co rano.
- Emi... Pójdziemy do wesołego miasteczka? - Spytał z oczkami szczeniaczka. Zaśmiałam się cicho. Ledwo wrócił, a już czegoś chcę.

Let You Down Where stories live. Discover now