Rozdział XXVII

128 9 4
                                    

*Mietek POV*
Nie wiedzieliśmy, co robić. Straż nie nadpływała, tak cholernie baliśmy się, że Igor tam był i utonął. Nareszcie, nareszcie płyną! Motorówka straży przybrzeżnej zatrzymała się obok łódki, na której prawdopodobnie był Igor. Był. Nurkowie w maskach i z butlami wskoczyli do wody. Bałem się. Bardzo. Andrzej także, cały drżał. Złapałem go za rękę i czekaliśmy. Po chwili jeden z policjantów podpłynął do brzegu na pontonie.
- Chłopaki, idźcie do domu! To może potrwać. Obiecuję, że oddzwonimy gdy znajdziemy chłopaka i coś będziemy wiedzieć.
- Nie wiem... ja nie chcę - powiedział Andrzej.
- Panie prezydencie, proszę się zrelaksować - rzekł policjant - zrobimy wszystko co w naszej mocy.
- Chodź, Andrzej - objąłem go.
- Okej.
Pożegnaliśmy się z policjantem i ruszyliśmy do domu. Przechodziliśmy obok prestiżowego baru „Youarestupid". Popatrzyłem tam z tęsknotą. Andrzej chyba to widział. Kiwnął głową.
- Rozumiem, kochanie. Ja też chcę. Chodź, najebiemy się. Ale tylko dzisiaj, będę Cię pilnował kiedy indziej  - pogroził mi palcem i uśmiechnął się smutno.
Weszliśmy. Usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy po dwa drinki. Nawet nie pamietam kiedy piłem ósmego. Andrzej już odleciał, ale ja mam mocną głowę więc piłem dalej. Po dwunastym przestałem liczyć. Jeszcze piwerko na rozluźnienie. A chuj, pomyślałem i wziąłem dwa.

Obudziłem się w naszym łóżku. Jest ranek! Andrzej koło mnie spał. Wyglądało to uroczo. Nie chciałem go budzić, ale miałem strasznego kaca. O nie! Biegłem do kibla jak rakieta, klęknąłem i zwymiotowałem. Błeeee...
Ogarnąłem się, ale nadal kręciło mi się w głowie. Nie, nie mogę. Wracam spać.

- Mietek kurwa wstawaj!
Zerwałem się z łóżka jak oparzony. Andrzejek nade mną stoi i się drze.
- Czemu na mnie krzyczysz kochanie?
- Czy Ty kurwa pamiętasz co się wczoraj wydarzyło?!
- Prawdopodobnie piłem. Ale byłem zkacowany, masakra. Ale już przeszło, luzik.
- Nasz przyjaciel Igor zaginął! Na morzu! Mam 13 nieodebranych połączeń od policji!
Damn. Coś mi świta. No tak! Już pamietam. Ja wale, żeby tylko nic mu nie było.
- Dawaj, oddzwoń!
Andrzej wybrał numer, z nerwów obgryzał paznokcie. Włączył tryb głośnomówiący.
- Halo policja? To ja, przyjaciel Igora, który zginął na morzu. Nie mogłem odebrać. Co z nim?!
- Niestety - odezwał się głos w telefonie.
- Ale... ale co?
- Nie udało nam się znaleźć Igora. Naprawdę mi przykro. Staraliśmy się. Naprawdę. Proszę przekazać kondolencje dla rodziny.
- Jakie kurwa kondolencje! Ja Ci dam kondolencje gnoju! On żyje! Żyje!
Rozłączył się.
Rozpłakałem się. Nie ma szans na znalezienie go. Straciliśmy go. Był wspaniałym przyjacielem, tyle dla mnie znaczył. Tak mi pomógł. To dzięki niemu się zmieniłem na lepsze i jestem teraz z Andrzejkiem.
Założyłem słuchawki, by posłuchać smutnej muzyki, ale Andrzej mi je wyrwał.
- Mietek, chodź, idziemy!
- Co? Ale gdzie?!
Złapał mnie za rękę i pociągnął za drzwi.
- Nie ma czasu! Idziemy!

Wakacje życia ☀️ | Young Igi | Andrzej Duda | Żul MietekWhere stories live. Discover now